Nie wydaje się wam, że to wszystko sie ostatnio zrobiło takie zbyt 'piękne'? Przesłodzone, każdemu jest dobrze w jakiś sposób (mimo że Mark rozstał się z Lexie, no to będzie miał upragnione dziecko)...no wątki Meredith są już zupełnie przesadzone...wspaniały mąż, teraz mogła wybrać sposród 2 ofert badań, w których miała szansę zabłysnąć...tak samo Christina, w ogóle się nie kłoćą te pary, żadnych problemów, wspaniałe życia...no kurcze! troche więcej realizmu mogliby włożyć scenarzyści! Kocham ten serial, ale naprawdę...jak tak człowiek sobie pomyśli o tym, co napisałam wyżej...to trochę przesada jest. Przypadki medyczne są ciekawe, noi tu rzeczywiście nie zawsze wszystko wychodzi(choć w większości wypadków się udaje, no ale to nawet lepiej), ale te życia głównych bohaterów...wątek Meredith i Derek juz od 2 sezonów bodajże wygląda tak samo, już nic się nie dzieje...wiem, wiem, na początku musieli bardzo wieleeee przejść, zeby to teraz wyglądało tak, jak wygląda, no ale jednak, to wszystko jest trochę za bardzo 'bajkowe', a to że Merediith ZAWSZE pracuje tylko z Derekiem i on nikogo nie bierze oprocz niej, że jej matka byla ZNAKOMITYM chirurgiem i teraz miała możliwość kontynuowania jej badań...noo...bez komentarza. Meredith i Christina mają teraz trochę zbyt proste wątki. Po tym jak Christina wyszła z traumy, to już oczywiscie wszystko jest w porządku, z Owenem ma wspaniałą miłośc...i tak dalej. Eh. Ja jednak jestem za tym, zeby bylo wiecej realizmu w tym serialu, wiecej dramatow, kłopotow , no po prostu bardziejj PRAWDZIWIE.
Jeśli chodzi o Mer i Dereka, to mam nadzieję, że u nich wszystko już do końca będzie słodkie i różowe. Przez 5 sezonów schodzili się, rozstawali, kłócili, martwili się o siebie. Teraz jest ok i tak ma być! Co do Christiny, to może jej się dobrze układać, ale niech czasem się komuś postawi, pokłóci, podokucza... Niech będzie tą samą Christiną z jajami!:D U Bailey jest niesamowicie nudno. Callie i Arizona - zapowiadało się na dramat, a wyszło to, co wyszło... Mark za szybko otrząsnął się po rozstaniu z Lexie i jest szczęśliwym człowiekiem czekającym na "cud miłości".
PS. Po przeczytaniu tego, co napisałem, zastanowiłem się, co jest bardziej realne. W sumie ciągłe kłopoty i dramaty nie są zbyt "prawdziwe". W życiu musi być i dobro, i zło. Przez większość odcinków oglądaliśmy problemy i kłopoty, teraz chyba kolej na szczęście. Tylko czy to wyjdzie na dobre dla produkcji...
Myślę (i wnioskuję po poprzednich seriach), że to zwiastuje jakąś katastrofę.
No, chyba, że scenarzyści znowu się pogubili :)
przydał by się jakiś ciekawy wątek do rozkręcenia akcji. osobiście wolałabym by nie była to katastrofa, ale może faktycznie zrobiło się zbyt różowo ze szkodą dla wszystkich postaci. gdyby nie sympatia zbudowana przez poprzednie sezony to nudziliby mnie śmiertelnie. mam nadzieję, że to tylko taki etap a scenarzyści się nie pogubili i oglądając następne odcinki nie będę mogła oderwać wzroku od ekranu :)