nie wiem, jak to się stało, że dotarliśmy aż do 22 sezonu „Grey’s Anatomy”. ok, może jednak wiem – bo Shondaland najwyraźniej ma nieskończone pokłady chaosu, który można rozciągać w nieskończoność. jedyne, co naprawdę pozytywne, to fakt, że zapowiedź nowego sezonu wygląda naprawdę ekscytująco. tylko że entuzjazm opada, gdy przypomnimy sobie, w jakiej fabularnej kupie ugrzązł ten serial. zapowiedzi sezonu 22 „nic już nie będzie takie samo” brzmią jak groźba – nie zachęta.
GREY'S ANATOMY SWOJĄ WŁASNĄ AUTOPARODIĄ
kiedyś to był serial o ludziach – o chirurgach, którzy mieli pasję, popełniali błędy, kochali, tracili i dorastali do własnych traum. dziś to taśma produkcyjna dramatów: trójkąt miłosny, wypadek, wybuch, poród, trauma, śmierć. powtórz. jeszcze raz. i raz jeszcze, aż zostanie już tylko dym i zmęczenie widza.
dla mnie najbardziej bolesne w tym wszystkim jest to, jak twórcy recyklingują własne pomysły, tylko w gorszej jakości. jak pisałam już wcześniej na tym forum – Simone i Lucas mieli być powiewem świeżości, obiecującą parą z potencjałem, energią i chemią przypominającą początki Mer i Derka. zamiast tego dostaliśmy klasyczne odgrzewane kotlety i radosne rujnowanie całego potencjału, wybierając dosłownie najgorsze możliwe scenariusze. scenarzyści mają chyba alergię na to, by bohaterowie – rzekomo bardzo inteligentni – zachowali się jak dorośli ludzie i szczerze porozmawiali.
autentycznie się roześmiałam, gdy pod koniec finału s21 dosłownie potwierdził się najgorszy scenariusz z moich przewidywań co do dalszego rozwoju tego żenującego cyrku. oczywiście, że random z kibla jest nowym stażystą w ich szpitalu i mamy potencjalny kolejny mierny trójkąt miłosny. powtórzę się, ale mówię całkiem serio – jeżeli w którymkolwiek momencie Simone dostanie porannych mdłości i będzie jej się spóźniać okres, wywrócę najbliższy stół.
WIELKIE EMOCJE, MAŁO SENSU
nie mogę już patrzeć, jak „Grey’s” desperacko próbuje szokować, nie dając nam nic w zamian. wątki, które kiedyś miały emocjonalny ciężar, dziś są mechanicznie wklejane, jakby scenarzyści losowali dramaty z kapelusza.
Jo? kobieta, która od 10 sezonów przechodzi niekończące się pasmo tragedii. poznajemy ją jako biedulkę, która wychowywała się w domu dziecka, spała w samochodzie, była ofiarą przemocy domowej dwa razy, dowiedziała się, że jest owocem napaści seksualnej, dlatego matka ją oddała. drama z Alexem Karevem tylko po to, aby ostatecznie mógł rzucić ją przez list. samotne wychowywanie niepełnosprawnej córeczki, drama z Linkiem pt. „o mój boże, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi w dzieciństwie i znów się spotkaliśmy, ale nie możemy być razem, jak bardzo cierpię”, plus bliźniacza ciąża z Linkiem. w s21 ciężarna Jo była zakładniczką w sklepie spożywczym, na który dokonano napadu na bank, wzięła w końcu ślub z Linkiem tylko po to, aby dzień później stał się potencjalną ofiarą nr 1 wybuchu gazu. więc dodajmy do tej listy potencjalne wdowieństwo.
Lucas? s21 mnie rozwala, jeżeli chodzi o Lucasa. no ile razy można być w sytuacji zagrożenia życia w ciągu jednego sezonu? nie dość, że razem z ciężarną koleżanką stali się zakładnikami rabusia w sklepie spożywczym, to on był tym, który skoczył na rabusia (dodajmy do tego traumę rodziny Shepherd…), i mieliśmy cliffhanger pt. „kto został postrzelony, czy Lucas zginie?”. potem radośnie pakuje się na salę operacyjną, gdzie jego ciotka i dziewczyna, którą kocha, są zakładniczkami zdesperowanej matki, a następnie staje się potencjalną ofiarą eksplozji gazu. typ jakby miał kontrakt na dostarczanie cliffhangerów. przecież w GA ktoś zawsze musi zginąć, żeby widz się nie nudził.
na podstawie pierwszych fotosów z s22 wiele osób postawiło teorię, że to Lucas zginie, bo na to wskazuje emocjonalna, dramatyczna reakcja Amelii. początkowo wątpiłam, że to wysoce prawdopodobne, niemniej jednak mimo budowania przestrzeni dla związku Lucasa i Simone oraz wątków, które wyraźnie sygnalizują, że mają być rozwinięte w przyszłości, w ogóle bym się nie zdziwiła, gdyby nagle scenarzyści uznali, że Simone ma być z randomem z łazienki, bo „tak sporo ich łączy”. że to jej bratnia dusza, która doskonale ją rozumie (tym bardziej, że oboje są czarni, podczas gdy Lucas ma przywileje jako Shepherd i mężczyzna mieszanej rasy). wygląda na to, że pracują nad całkowitym usunięciem Lucasa i rozbiciem ich związku, bo koniecznie chcą wprowadzić nowe MerDer 2.0 – wątek, gdzie one night stand staje się początkiem epickiego love story, plus zakazany romans między attending (Derek) a intern (Mer). tyle że teraz w odwróconej wersji – Simone i random z baru. spełnia się już to, że dostaniemy kolejny tandetny trójkąt miłosny.
scenarzyści GA od dawna prezentują naprawdę żenujący poziom pisania. uciekają się do wymyślania kompletnie przypadkowych wątków tylko po to, żeby je zaraz porzucić, bo zmienili zdanie. kroi się powtórka z tego, co zrobili z Jules i Blue, czyli Izzy i Alex 2.0 – budowali między nimi historię „from enemies to lovers”, ale wyskoczyli z wątkiem narzeczonej z amnezją i połączyli Yasudę z Jules, żeby dać nam coś na mierne pocieszenie przed odejściem Midori z serialu. w efekcie ich wątek został kompletnie porzucony, a teraz próbują łączyć Jules z Ndugu.
INNE POTENCJALNE OFIARY EKSPLOZJI
wśród potencjalnych ofiar eksplozji gazu oprócz oczywiście Linka i Lucasa typuje się też Bailey i Webbera. jeżeli Bailey lub Webber mają zniknąć z serialu, to niech faktycznie s22 będzie ostatnim. główna bohaterka serialu ograniczyła swoją obecność i to było spoko – ledwo się to zauważyło. ale odejście Bailey i Webbera? nie, oni są sercem i kręgosłupem GA. zawsze Chandra i James byli pierwszymi, którzy podpisywali od razu nową umowę, niemniej po 21 latach byłoby w pełni zrozumiałe, gdyby mieli już dość.
kilka miesięcy temu potwierdzono, że Monica zostanie zredukowana do gościnnych występów w małej liczbie odcinków, więc podejrzewam, że może ucierpieć w wybuchu gazu i ostatecznie pożegnać się z serialem – co jest wkurzające af. jej postać oraz wątek z Amelią zostały okrutnie zmarnowane. tak to już jest, gdy ma się zespół beznadziejnych scenarzystów.
...
to, co dzieje się z tym serialem, jest boleśnie smutne i tragiczne. „Grey’s Anatomy” oficjalnie zmieniło się w serialową kupę. twórcy udowodnili, że nie mają już pomysłów. każdy sezon to desperacka próba „jeszcze jednego szoku”, która kończy się fabularną katastrofą.
na tym etapie chyba po prostu sobie odpuszczę i wrócę dopiero wtedy, gdy będzie emitowany ostatni odcinek – ot tak, z ciekawości. tylko po to, żeby zobaczyć, czy Shonda wróci, by posprzątać po tym gównie i dokonać cudu, jakim byłoby pożegnanie tego serialu i bohaterów z godnością.