1. Znika dziewczynka. Nikt nawet jakoś specjalnie jej nie szuka. Nie ma ciała. Nie ma śladów wskazujących na zbrodnię. Nie ma punktów zaczepienia. Nic. I co? Stawiają rodziców przed sądem za zabójstwo dziecka. Ok, znane są przypadki gdy ludzie byli skazywani za zabójstwo nawet wtedy gdy nie znaleziono ciała. Ale tu nawet nie ma poszlak!!!
2. W połowie procesu matka dziewczynki oświadcza, że to nie było dziecko jej męża tylko Sakrata, którego kocha. I natychmiast z oskarżonej staje się świadkiem, jest na wolności i żyje jak pączek w maśle. WTF?!?! Ja rozumiem, ze takie zeznanie obciąża Dawida. Ale aż tak by natychmiast zdjąć podejrzenia z matki??
3. Cały poszlakowy proces o zabójstwo dziecka trwa ledwie kilka tygodni i zamyka się w kilku rozprawach.
4. Czas oczekiwania na apelację to kilkanaście dni.
5. Podczas apelacji zeznaje pani ginekolog, której zeznania podważają główny dowód w postacie ojcostwa małej. Czemu nikt jej nie wezwał na rozprawę w I instancji?!
6. Sąd rozpatruje apelację na jednej sprawie....
7. Przez cały serial nikt nie potrafi znaleźć Sakrata, który "zapadł się pod ziemię" ani dziewczynki. Następnie w ciągu kilku minut okazuje się, że zostali namierzeni,wpadają antyterroryści, zabijają Tatarnikowa i uwalniają małą. Ekhm.
8. Sprawę zaginięcia prowadzi jakiś sierżant, który jest nadętym bucem i co to nie on. W rzeczywistości nikt by nie dał do prowadzenia takiej medialnej sprawy policjantowi z komendy w Suwałkach, który na dodatek ma ledwie kilka lat służby.
9. Cała ta niby kancelaria, Żelazny i McVay są przeze mnie odbierane jako postacie karykaturalne. Siedzą i nic nie robią. I te ekrany na których zawsze widać akurat to co najważniejsze w prowadzonej sprawie. Dobre dobre.
10. Na koniec postać Chyłki - chciano ją pokazać jako drapieżną laskę pełną wewnętrznych ran i bolesnych przeżyć z dzieciństwa, którą ciężkie życie zamieniło we wredną sukę. Zamiast tego wyszła postać niedopowiedziana, zarozumiała, której widz nie poznaje i tak naprawdę nie jest ona angażująca.
Na plus zaliczam bardzo dobry dobór aktorów do postaci. Każdy pasuje do tego kogo gra. Bardzo ładne ujęcia z Mazur. I ogólnie fajnie, ze nie jest to kolejny serial prawniczy, gdzie akcja toczy się w Warszawie albo innej metropolii, tylko w tzw. Polsce B, która jest przez filmowców w dużej mierze zapomniana.
Generalnie jednak jest to serial słaby, rozczarowujący, pełen bezsensów, uproszczeń, a momentami w sposób całkowicie niezamierzony wręcz komiczny.
Tak samo pełna bezsensów, uproszczeń i komicznych nielogiczności, a przy okazji fatalnych,drętwych dialogów jest książka. Sięgnęłam po nią po pierwszym odcinku serialu, bo mi zakodowali kolejne, a byłam ciekawa "kto zabił". Do końca dobrnęłam w mękach, a koniec i tak rozczarował. Teraz czasem rzucam okiem na serial, który już jest w TVN i wrażenia jak w książce - tyle chociaż, że Cielecka ładnie się prezentuje, to jedyny plus tej produkcji.