Jakim cudem większość obsady przed tym serialem była no name'ami? Po za Benem Barnesem nikt nie był znany. A oni wszyscy są za*****ci!!
proste:
1 - taniej, młodzi zdolni i nieznani to mniejsze koszty pensji, za to jest szansa na wypromowanie nowych aktorów (przy perspektywie potencjalnych kontynuacji też to się bierze pod uwagę)
2 - Tego typu seriali i tak się nie ogląda dla nazwisk.
Ale mi nie chodzi czemu Netflix ich wziął tylko czemu wcześniej nikt ich nie odkrył. To są niesamowici aktorzy i nie rozumiem jakim cudem zostali wcześniej niezauważeni.
Odnoszę wrażenie, że to głos pokolenia wychowanego na Annie Marii Wesołowskiej.
Serio? Dobrzy aktorzy? Toż to kołki i dziunie :)
Odnoszę wrażenie, że odezwał się jakiś 30-letni umysłowy boomer oglądający tylko Bergmana i pomiatający wszystkim co powstało po 1989.
Też nie wiem skąd od razu takie skrajności :) chociaż Wesołowska à la Bergman to dopiero byłoby intelektualne wyzwanie ;)
Odnoszę wrażenie, że nie zdajesz sobie sprawy, że 30letni boomer to oksymoron. No tak, "oksymoron" - sprawdź w słowniku.
Prozalina! jaka dogłębna analiza środowiska! 1. kasa 2. ekskluzywność. No brawo, jak bym słuchał swojego wujka wiecznego sfrustrowanego ciułacza.
Pan się może idzie dowartościowywać gdzie indziej :) popisywanie się erudycją na forum teen-movie jest troszkę (uwaga, specjalnie dla pan dedykuję eufemizm), słabe :p
Racja. Z dziećmi nie warto rozmawiać o sztuce. Dla nich każdy pryszczaty pokemon jest wielkim aktorem.
Tylko boomer by uznał że nie można być boomerem w wieku 30 lat. Boomer to stan umysłu. Twoje podejście tylko mnie utwierdza w tym że nim jesteś. Niezależnie od tego czy masz 20, 30 czy może 60 lat.
Nie rozumiem - sugerujesz, że "boomer" nie ma racji, bo oczekuje od filmu, by był ambitny? To dla nie - boomera zaletą jest prosta fabuła (skoro Bergman jest "boomerski") i przeciętna gra aktorska?
Nie. Bergamana użyłam bo jako pierwszy mi przyszedł do głowy. Boomerskie jest uważanie że ma się najlepszy gust na świecie. Każdy ma prawo do swojego gustu i nikt nie powinien uważać że ma lepszy od innych.
To, co się nam podoba, to jedno, inną rzeczą jest to, jak coś jest wykonane. Akurat ocena gry aktorskiej to ocena umiejętności, nie cudzego gustu.
Akurat ja niczyjego gustu nie oceniłam (sorki jeśli cię źle zrozumiałam), ja właśnie nie lubię jak ktoś ocenia czyjś gust czy uważa go za gorszy od swojego.
Nie "najlepszy gust" tylko twoje zdanie jest dziecinne. Zachwyciłaś się urodą przystojnych mężczyzn, zrobilo ci się mokro i pomyliłaś to z aktorstwem. Jesteś jak muszka, co się nabrała na ten miodek.
Tak, aktorzy wypadli co najmniej bardzo dobrze sądząc że przed tą produkcją nie grali w niczym ciekawym ani popularnym,
Uwazasz, ze aktorzy na planie się uczą? I im więcej filmów tym lepiej? Nie sadzisz, że coraz więcej przecietnych gwiazd "jednego filmu"? Harry Potter czy Frodo nie błyszczą w innych filmach.
Przecież Wood nie błyszczał nawet w Władcy Pierścieni, to po prostu solidny rzemieślnik. Co do pana Redcliffe, podobnie, w Potterze też nie błyszczał nie wiadomo jak, samo granie w tym filmie mu zaszkodziło o tym jak bardzo może świadczyć nawet to jakie role wybierał później, niektóre był tak skrajne że trudno nie myśleć że mogło to mieć związek z chęcią oderwania się od łatki młodego czarodzieja (choć grając zwłoki w Swiss Army Man wypadł co najmniej bardzo dobrze :D). Nie rozumiem dlaczego użyłeś więc ich jako przykładu gwiazd, sądzę że chodziło ci o jakość aktorską a nie samą popularność (bo nie ma co porównywać popularności tych aktorów w momencie gdy w kinach grała Trylogia Władcy Pierścieni albo seria Harry Potter do popularności aktorów tego serialu o których pisałem) której jak wspomniałem dużo nie wnosili do tamtych filmów a jedynie "nie przeszkadzali" tzn zagrali solidnie a poziom reszty obsady podniósł w oczach widzów również ich poziom. I odpowiadając na pytanie, tak uważam że aktorzy uczą się grając poprzez przygotowania do danej roli, jeśli co film grają inną postać to jednocześnie muszą nabywać nowych umiejętności żeby żeby wierniej ją zagrać. Oczywiście do tego dochodzi wrodzony talent ale wielu było takich którzy w debiutach (lub przez kilka swoich filmów nie błyszczeli) a koniec końców wyszli na naprawdę świetnych aktorów np. Pattinson, moim zdaniem na początku jego kariery kulał aktorsko, widać było że talent ma ale kulał. Następnie powoli szedł do przodu aż nagle boom! Mamy Lighthouse gdzie razem z panem Dafoe rozpierdoIiIi i uważam że gdyby ten film wyszedł np. w tym roku to obaj wyrwali by za swoje role oscary lekką ręką. I nie wierzę że role które dobierał między Zmierzchiem czy innymi gówno-romansidłami w których grał na początku a Lighthouse nie wpłynęły na jego aktorski rozwój. Wracając jeszcze, lepszym przykładem gwiazdy jednego filmu byłby Malcom McDowell który w Mechanicznej Pomarańczy zagrał wprost rewelacyjnie a potem, no cóż, moim zdaniem w żadnym innym filmie nie zbliżył się do poziomu który zaprezentował w filmie Kubricka.
Radcliffe* literówkę wyłapałem dopiero po komentarzu ale ta śmieciowa strona opcji edycji się nie doczeka nigdy.
Ha ha. Bo to brytyjscy aktorzy są, po najlepszych szkołach aktorskich (typu RADA), w dodatku bardzo młodzi, w większości zaledwie po dwudziestce. A więc świetnie przygotowani do zawodu i na początku dużej kariery (czego im życzę).
No kurczę, aktor który grał Kaza no to aż ciężko uwierzyć że nie zagrał wcześniej w niczym wielkim.
Bez przesady, w "wielkim", ale tez mi sie podobał. Jako jedyny nadał postaci charakteru. Ale miał też najciekawszą postać.
Udalo mu się nie zepsuć. To juz "wielkość"? :)