Ale ja tej laski nie mogę zdzierżyć, cały czas coś jej nie pasuje, cały czas jakieś przytyki, w poprzednim odcinku jej nie pasowało jak Sam i Tory walczą, to chciała wywołać konflikt między nimi, mimo że jak na ironię, obie są znacznie lepsze w walce od niej, ale w tym odcinku to przeszła samą siebie, za swoje słabości obwinia innych, bo jej "nie dostrzegają", więc to ich wina nie jej, a sama stoi głupia jak słup soli i się gapi szukając poklasku i dając sobie zabrać flagę. Nawet nie wiem o co Johnny się pruł do Barnesa, tak jak zazwyczaj się z nim zgadzam, tak tutaj zgadzam się z Danielem, że to było bezsensowne. Barnes nic złego nie zrobił, jego trening był sensowny i wyłonił zwycięzców a przynajmniej ten przed "konsultacją" z Lawrencem. Devon nie wykazała się za specjalnie i już, co zresztą udowodniła później, gdzie posunęła się do obrzydliwego oszustwa, kradnąc LEKI jednego chłopaka i podrzucając je Kenny'emu, kompromitując go przed wszystkimi i tylko dlatego "wygrała", dodatkowo jeszcze tamten teraz myśli że to syn Larusso mu je podrzucił. Żałosna, atencyjna, zawistna, fałszywa picza, która jak coś jej nie wychodzi to będzie za to szukać winy u innych a nie u siebie i jeszcze posunie się do oszustwa, bo inaczej nie jest w stanie wygrać. Daniel miał tutaj rację na końcu gdy zastanawiał się czy faktycznie mają teraz najlepsze osoby, patrząc na taką Devon czy Dimitriego, który przecież przy Hawku to jest żart i też nie wygrał dzięki umiejętnościom a podstępem, ciekawe jak ta dwójka sobie poradzi później w tak ważnym turnieju, gdzie już nie będą mogli odwalić czegoś takiego :)
Serce mi się rozdziera na myśl, że mimo tylu doświadczeń i rzekomo wyciągniętych wniosków, zarówno dzieciaki jak i ich senseie nie potrafią ze sobą współpracować. Są drużyną, ale nie ufają sobie, więc zarówno dorośli, jak i nastolatkowie posuwają się do postępów, co wypacza ducha sportowej rywalizacji. :( Bardzo przykro się to oglądało, mimo komediowych wstępów. Mam nadzieję, że Devon zrehabilituje się i powie prawdę, choć teraz to i tak Kenny nie byłby w stanie przylecieć do Barcelony. Dla dobra drużyny chyba będzie lepiej, jeśli przemilczy prawdę, przynajmniej na czas trwania turnieju.
Ja za to mam odwrotnie. Doszliśmy to tego etapu, że już wszystkie konflikty jak nie zostały zażegnane, to chociaż trochę spuścili z tonu. Nawet z tym Tylerem (nie wiem jak się poprawnie pisze) się pogodzili. Gdyby nie trochę dymów, w ogóle nie byłoby sensu robić tego sezonu.
Zgadzam się w 100%. Natomiast mnie najbardziej boli niekonsekwentne prowadzenie postaci Hawka. Co rusz zatraca i odzyskuję swoją dzikość i brutalność. W tym sezonie znowu jest niepewny i słaby. To mój ulubiony bohater, źle się patrzy na to co twórcy serialu z nim robią.
Może ten dualizm jest właśnie cechą jego osobowości? Zyskał ikrę i siłę, jednak lata prześladowań dały się mu we znaki? Może czuł się zobowiązany wobec Demetri, jako, że przyjaźnią się od dziecka, a przez zagubienie Hawk był jego prześladowcą, co potęgowało niepokój i lęk przed ponowną utratą swojego najlepszego przyjaciela, jeśli wybierze inny college. Tak sobie gdybam...Jednak rozgrywka, która miała wyłonić zwycięzców, tj. pojedynek między Devon a Kenny i Demetri z Hawk, jak dla mnie jest totalnie bezsensowna. Nie na knuciu i podstępie polegają zawody. Przecież to oczywiste, że Debon i Demetri są mniej obyci w sztukach walki niż ich przeciwnicy. Nie mówiąc o tym, że Kenny nawet nie mógł wziąć udziału w rozgrywkach przez środek przeczyszczający. Jak dla mnie, powinni zrobić powtórkę.
Devon, to po Tory najlepsza postać kobieca akurat. Gdybyś oglądał uważnie, to zauważyłbyś, że to Johnny próbował skłócić Sam i Tory, nie Devon.
A i tak nie ma znaczenia kto bierze udział po ich stronie, wiadomo że główne role tam będą grali Miguel, Robby, Sam i Tory (z amerykańskiej ekipy), a pozostali są tylko by odpaść w przedbiegach w pojedynkach z mistrzami z innych szkół. (Ok, Tory nie, Cobra Kai potrzebowało kobiecego championa, więc jasne było że ona tam trafi, i w finale pewnie będzie walczyła z Sam znowu).
Gdybyś oglądał uważnie, to byś zauważył że to Devon do tego zachęcała, bo to ona poleciała na "skargę" że nie podoba jej się jak one walczą i że to że się teraz nie chlają szkodzi ich stylowi walki :) o czym wyraźnie wspomniałem. Dla mnie jest najbardziej obecnie irytującą postacią w serialu, nie czuje do niej żadnej sympatii ani współczucia, bo też nie mam z jakiego powodu.
I tu Johnny znowu pokazał się jako ostatni debil. Czasami to może być zabawne, ale mówimy tu o eliminacjach do światowej klasy turnieju karate, gdzie trafią na naprawdę twardych zawodników i jak nie będą przygotowani, to może im się stać duże kuku. A ten nie dość, że posłuchał Devon i próbował skłócić ze sobą 2 dziewczyny, które wcześniej się nienawidziły i jedna próbowała mocno pobić, a może nawet zabić drugą, to potem jeszcze pobił się z Mike'm, żeby dał Devon kolejną szansę. I tak. Hawk się nie załapał, co Daniel słusznie mu zarzucił.
Zgadzam się całkowicie, dosłownie te same odczucia mam, nie mam pojęcia dlaczego wogóle zaliczył tę bójkę z Mike'm w tamtym momencie, jak gość nic złego nie zrobił, zorganizował zawody, żeby sprawdzić i wyłonić tych którzy się spiszą najlepiej i to zrobił, uczciwie osoby zostały wybrane, Devon sama jest sobie winna, swojej dezorientacji i tego że się skupiała nie na tym co trzeba i szukała atencji jakiejś, a później wina innych a nie jej, żeby było jeszcze śmieszniej po tym jak Johnny pobił się z Mikem, co finalnie skończyło się na tym że ten zorganizował coś, przy czym bez problemu można było oszukiwać czy wręcz zrobić wstrętny sabotaż (Devon), no brawo.
Poza tym facet przechlał i zmarnował połowę swojego życia, a próbuje pouczać innych, jak powinni postępować, jak z Tory. I tak to bezsensowna scena, bo ktoś powinien zauważyć jej łzy i z nią porozmawiać, ale jak Daniel chciał przerwać walkę, wziąć ją na stronę i porozmawiać na spokojnie, to ten zaczął drzeć ryja i chciał kontynuować walkę. Zamiast się zorientować, że coś poważnego jest na rzeczy, zgodzić się na przerwanie walki i porozmawiać z nią w cztery oczy, próbować pocieszyć, pomóc, zapewnić wsparcie, to ten jeszcze potem wygarnął Danielowi, że jak jego matka zmarła, to potrzebował właśnie walki i jemu to pomogło. Zapomniał tylko o tym, że nie był przy narodzinach swojego syna ani nie był z nim przez następnych 17 lat jego życia. Dobrej pracy też nie miał. Umiał tylko dorywczo pracować za najniższą stawkę, chlać i wdawać się w bójki. I on będzie mówił, co dla kogoś jest najlepsze. A ten numer z próbą założenia własnego interesu i podebraniem pracowników Danielowi... Nie dość, że nie podziękował za to, że ten dał mu pracę tylko dlatego, że chce mu pomóc wyjść na prostą, to jeszcze odwala taki numer. Powinien się cieszyć, że nie wyleciał z roboty. No i sprawa z jazdą próbną. Żeby tak potraktować klienta... Nic dziwnego, że jego dotychczasowe życie było "pasmem sukcesów".
Zgadzam się co do Devon. Demetri przynajmniej walczył, a ona zachowała się jak tchórz i użyła taniej sztuczki by wygrać. A gdyby trafiła na Eli'a lub Demetria, nie miałaby szans. Mogłaby od razu dać ten środek przeczyszczający wszystkim.
Jednak myślę, że Demetri jest na tyle dobrym zawodnikiem, że mógłby się dostać do drużyny. Nie wiem czy bym go wybrała, bo Kenny też ma dużo do pokazania i sądzę, że oboje są na podobnym poziomie, mimo że Kenny zaczął później.
Zgadzam się też w sprawie ostatniej konkurencji. Była bezsensowna, bo nie mieli szansy na walkę każdy z każdym, by ocenić indywidualnie ich umiejętności. Już lepiej by było gdyby mogli walczyć wszystko na raz.
W sumie to Kenny jest szybszy. W walce na punkty sam refleks może dać dużą przewagę.