Jednak dalsza część bardzo ciekawa i dość nietypowa w serialu.

Zgadza się. Źle to napisano, niewiarygodnie. A zabójca potem zbyt łatwo i zbyt często "podkłada się" porucznikowi. Za to nie byle kto w roli męża zamordowanej, bo sam Ray Milland ("M jak morderstwo" Hitchcocka, Oscar za "Stracony weekend" Billy'ego Wildera).

Niezupełnie, w życiu często jest tak, że człowiek nie wierzy w to, że ktoś drugi zwłaszcza znany i szanowany może zrobić krzywdę.

Możliwe. Trudno mi teraz się odnieść, bo minął rok, gdy to obejrzałem i nie pamiętam za bardzo. Może się ktoś jeszcze do tego odniesie.