Pierwszy sezon mi się spodobał. Nie, że to coś wybitnego, ale przyjemnie się oglądało. Drugi sezon obejrzałam i rzuciłam serial. Niedawno patrzę, a tu już 5 sezonów i 6 w planach. Wzięłam się po przerwie za oglądanie i z każdym sezonem coraz większe rozczarowanie. Absurd gonił absurd i ta ciągła ochrona Liz... Liz to, Liz tamto, musi poznać prawdę i trzeba jej chronić. Chwilami obrzydzało mi oglądanie, bo ani nie było jej przed czym chronić przez zdecydowaną większość czasu, to jeszcze ta prawda... Prawda, która jedynie nam mówi kim NIE jest Red. I nie wiem czy chcę wiedzieć co wymyślili twórcy, bo okaże się, że jest on matką Liz. I oczywiście prawda z walizki dla Keen jest teraz świętością, nie interesuje ją dlaczego i po co to wszystko i kim dla niej faktycznie jest ten człowiek, który wywrócił jej życie do góry nogami. Będzie się mścić z siostrą u boku. Ciężko mi sobie wyobrazić co za syf stworzą w 6 sezonie. Serial miał potencjał, który zmarnowali, przekombinowali i zwyczajnie zaczęli robić historię na siłę, historię, która mogła być ciekawa, a stała się nijaka.