Bożee. W sumie nie wiem jak podsumować ten odcinek. Nie podobał mi się, w ogóle nie
czułam, że był to finał.
Na plus oczywiście Pam&Eric, ale niestety było ich bardzo mało. Ostatnie 10 minut odcinka też
okej.
Poza tym okropna nuda. Ten odcinek miał być chyba w założeniu wzruszający, ale coś nie
wyszło. Bill umierający przez 90% odcinka, płacząca Sookie, Jess&Hoyt. Nie rozumiem po co
rozwlekali to wszystko. Jak dla mnie z całego odcinka mogłoby zostać z 15 minut, bo reszta nic
nie wniosła. Nie rozumiem też za bardzo po co ukrywali tak tego nowego faceta Sookie.
A i jeszcze zapomniałam dodać, że Arlene pięknie wyglądała.
Podsumowując nuda i jeszcze raz nuda. Wielka szkoda, że nie było więcej duetu Pam&Eric bo
ewidentnie ratowali ten finał.
Dla mnie końcówka aż nad wyraz przesłodzona - wszyscy są razem, gromadka dzieciaków, śmiechy, przytulanki, po prostu sielanka. Równiez brakowało mi tego faceta Sookie - no chociaz by twarz pokazali, a nie plecy i kawałek szczęki -.-
I mozna powiedzieć - a kiedy to Eric i Pam nie ratowali tego serialu? Chociaz poniekąd nie rozumiem ściemy z Sarah - skoro potem ją "sprzedają" to prędzej cyz później to i tak wyjdzie na jaw że ją mają... Takie to bez sensu. I ten jej facecik. Ble. Niepotrzebne.
Co do Arlene, to rzeczywiście ostatnio coraz lepiej wyglądała - w porównianiu z pierwszymi sezonami i tym jej okropnym rudym kolorem włosów, to teraz jest przepiękna :)
To jest w sumie chyba pierwszy raz jak nie ryczę na finale. Nie wiem czy to moja wina, czy ich, ale wyraźnie czegoś brakowało...