finał piątego sezonu tak mnie zirytował (SPOILERY) - chodzi mi głównie o metamorfozę Billa - że proponuję napisać jakąś petycję, wniosek, cokolwiek! o "miłościwy kołek dla Comptona". żeby już się nie snuł z pseudo-groźną miną wzbudzając śmiech politowania zamiast lęku! i kołek dla scenarzysty, który wymyślił nowe wcielenie Billa - wysmarowanego dżemem truskawkowym super-wampira. ;P
Zgadzam się,wszystko ładnie ,pięknie,scena w barze mnie rozwaliła,inne też a tu nagle Bill.
Masakra,mam nadzieje że go uśmiercą no ale tak nie będzie ...:/
to ja mogę się poświęcić i ten kołek dla niego wystrugać ;). lubię hand made ;). a Bill jako czarny charakter przyprawia mnie o drgawki ;P. to co - jesionowy ma być ;)?
Nie wyobrażam sobie jak Billith mógłby być odratowany. Pralką franią będą wyżymać z niego krew Lilith? Tylko kołek zostaje.
może wróżkowe światło byłoby jakimś remedium? zobaczymy czym popiszą się scenarzyści. ale ja wolałabym go widzieć martwego - zrobił się strasznie nonsensowny w tym sezonie. i ten jego nowy imidż - dżem dla zdrowia i urody. straszne. ;P
Też uważam że strasznie skopali , zrąbali - jakby to nie określić - po prostu zniszczyli Billa po 3 sezonie.Coś strasznego.Była to postać którą szanowałem i naprawdę lubiłem - przynajmniej do 4 sezonu kiedy twórcy zrobili go królem i chyba zmienili plany co do jego dalszego rozwoju - z wampira kierującego się jeszcze sercem i zdolnego do miłości w zepsutego manią i rządzą władzy tyrana aż po religijnego fanatyka.Sam aktor naprawdę mnie nie irytuje chociaż jego gra wg mnie się pogorszyła z biegiem sezonów - zresztą nie dziwię się dlaczego - wcielając się w taką wersję Billa- kompletnie sprzeczną z charakterem i ogólnym zarysem postaci z początku serialu - nawet najlepszy aktor miałby trudne zadanie by być wiarygodnym w oczach widzów.Bowiem to nie jest Bill - raczej jego abominacja :D Miałem jeszcze iskierkę nadziei że Compton zgrywa fanatyka by zapobiec wojnie i wykiwać Salome i innych.Że to była tylko jego gra- niestety nadzieja prysła całkowicie kiedy odpowiedział na wołanie - głos Lilith[to było żałosne btw :( ] a dokładniej kiedy zaczął wykładać Jessice podstawy swojej wiary - ehhh co za spartaczona postać.No cóż - trzeba się z tym pogodzić po prostu - a nowe wcielenie Comptona akurat mi się spodobało - chociaż wolałbym w tej roli Salome.Aktorka która ją grała naprawdę mi zaimponowała w tym sezonie - szkoda że ją uśmiercili.W każdym razie - lepszy Bill jako boss w następnej serii niż żałosny fanatyk z rozterkami moralno- społeczno - religijnymi bez wyraźniejszego celu swojej egzystencji :) Zobaczymy co z tego wyjdzie.Ogólnie 5 sezon podobał mi się o wiele bardziej niż 4-ty który IMO był porażką.Ten nie zaskoczył może fabułą ale miał kilka ciekawych wątków = choćby z watahą i Alcidem , Emmą , Tarą i Pam , zwierzchnictwem do momentu uśmiercenia Romana i pojawienia się materialnej Lilith - bo sam pomysł wampirzego boga był świetny tyle że FATALNIE zrealizowany.No i wątek z szeryfem Andy'm był komiczny w tym sezonie :) Jednak True Blood to już nie to samo co dawniej.Niestety nie jest już dla mnie niczym więcej niż rozrywką - tzw odmóżdżeniem.Niby zawsze taki był ale jeszcze w sezonach 1-3 było w nim trochu głębi i jakiegoś przesłania.Przede wszystkim jednak brakuje mi dawnego klimatu - tajemniczości wampirów , i na Boga POWAGI.Ktoś może powiedzieć że ten serial nigdy nie był poważny - owszem był parodią amerykańskiego społeczeństwa ale nie był parodią wampirów i innych nadprzyrodzonych stworzeń.A powoli niestety takową się staje.....W oczekiwaniu na kolejny mam nadzieję lepszy sezon ,zamiast odświeżyć sobie poprzednie serie powrócę raczej po raz kolejny do Buffy lub zwłaszcza "Anioła Ciemności" - jak dla mnie niedoścignionych , wzorcowych seriali o wampirach.
Ja pamiętam jak narzekałem na sezon 4 a po jakimś czasie wróciłem do niego i byłem zachwycony :)
Tak samo z 5,chociaż sezon 5 bardzo mi się spodobał od pierwszego odcinka.
Po prostu tęskniłem za TB,uważam że sezon 5 nie był zły.
Tylko no właśnie...ten Bill.
Nie podoba mi się jego nowa forma,już wolałem Lilith..niż jego.
Ale ogólnie finał był dobry,a najlepsza dla mnie scena w barze.
No teraz ma inny klimat niż w sezonach 1-3 :) ale nie przeszkadza mi to jakoś.
Są czasami momenty które są lekko pokręcone...ale ja sam taki jestem więc to serial dla mnie :)
Teraz czekam na sezon 6 ,a odświeżyć to na pewno odświeżę sobie poprzednie odcinki.
Chociaż ja mam takiego hopla na punkcie TB że każdy odcinek widziałem po parę razy.Był czas że codziennie oglądałem po 2-3 odcinki które już wcześniej widziałem :)
Więc pewnie będę ciągle wracał do TB a od września/października będą inne seriale na które również czekam :)
A tak się cieszyłam, gdy się rozpadł, że prawie piszczałam z radości :(. Na szczęście jestem już przy 4 części książki, więc może w 6 doczekam się jego śmierci :D.
Od piątego sezonu jedynie imiona bohaterów są takie same co w ksiażce, a fabuła jest całkiem inna. Bym powiedział, że lepsza, bo skończyłem 10 tom
ja czytałam tylko jedna książkę - "Definitywnie martwy", tom 6 serii, jeśli się nie mylę. klimat inny niż w serialu. i fabuła chyba faktycznie się nie zgadza (ale na pewno nie powiem bo nie wiem co jest w innych tomach...)
zgadzam się, że ksiązki maja inny klimat- w fi,mie wszystko jest bardziej nowowczesne, nie tak "dziewczęce", i barwniejsze postaci....dobrze, że nie przejęli wiecej z wróżkowego świata; natomiast brakuje mi historii Quinna; na plus dla fimu: rozwinięcie motywu wilkołaków z Russelem (kwestia picia kwri) i Zwierzchnictwa wampirów- chociaz utja pociągnęli motyw miernie...
A mi się finał podobał. Cytując wypowiedz Laffayette'a z tego odcinka: "I did not see that shit coming." ;D
O dziwo, to nie Bill mnie irytował. Zawsze był zagubiony i szukał jakiegoś miejsca dla siebie. Szkoda, że znalazł go w religijnym fanatyzmie. Będzie Inkwizycja pełną gębą.
Jak zwykle irytował mnie Jason, z tym swoim wiecznie wmówionym hejtem do wampirów. Najpierw mu mózg wyprało Bractwo Słońca, a teraz to już w ogóle jakaś schizofrenia.
No ale zobaczymy co pokażą w sezonie następnym.
to "zagubienie" to była duża część uroku Billa - na początku. wrażliwość, poszukiwanie swojej drogi i takie tam. no ale właśnie - jak już znalazł to dla mnie niestety syf, kiła i mogiła, to może być tylko jego koniec, postać się zrobiła nierozwojowa. ;P
a Jason. na początku (w pierwszym sezonie) niezbyt go lubiłam - wydawał mi się strasznie płytki i bezmyślny. potem się jakoś rozkręcił, stał się dość zabawny. ostatnia akcje z duchami rodziców zachęcającymi go do zrobienia jak największej jatki wśród wampirów - dziwna...
Chyba też bym go chętnie widziala martwego - jakieś dziwadło z niego zrobili. Irytował mnie w sumie już niedługo po rozpoczęciu serialu tym swoim "Sssuki" (pisownia celowa). Takie jakieś ciepłe kluchy, ale teraz to już go chyba wolę jako te ciepłe kluchy niż to co teraz.
Serial zaczęłam oglądać jakieś 3 tygodnie temu i pochłonęłam w tym czasie wszystkie 5 sezonów, z koncówką 5ego trafiłam akurat na premierę ostatniego odcinka, który obejrzałam przed chwilą. To było miłe uczucie wiedziec, że każdy kolejny sezon mogę rozpocząć zaraz po zakonczeniu poprzedniego, co sprawia że perspektywa czekania na 6 sezon jest nieznośna.
BTW - Ericka lubię coraz bardziej, stawiam, ze to z nim Sooki zostanie ;)
Miałam tak samo. Przez tydzień siedziałam w łóżku przed laptopem, żaden serial jeszcze mnie tak nie wciągnął. To będzie 10 bardzo długich miesięcy oczekiwania.
przeczytałam wszystkie książki z serii o sookie, obejrzałam też wszystkie sezony, niektóre po dwa razy. jeśli mam być szczera to bill nigdy mi się bardzo nie podobał, może tylko w 1 sezonie i dwóch pierwszych książkach, ale to co z niego zrobili w tym sezonie przechodzi ludzkie pojęcie. przez wszystkie odcinki miałam tą głupią nadzieję, że jest to jakiś jego plan na zniszczenie zwierzchnictwa od środka i wszystko się rozwiąże w ostatnim odcinku, ale, o zgrozo!, nic takiego się nie stało, za to dostaliśmy billa pokrytego wiśniową galaretką, który nagle przeistoczył się w wampirzego pseudo-boga. mam wrażenie, że scenarzyści robią sobie z nas, że tak to swojsko ujmę, zwyczajne 'jaja'. pomijając jego samego, wielkiego fanatyka, żądnego władzy, sezon ten niestety jest najgorszym ze wszystkich.
mogłam przeżyć wszystko: jasona rambo na wiecznym haju z nie wiadomo jakiego powodu, tarę chodzącą przez 5 odcinków jak robot, który chce wszystkich zabić, nawet śmierć russella, ktory jest (był) bez dwóch zdań najciekawszą postacią z czystej krwi, ale to, że na terry'ego polował jakiś mityczny dymo-nie wiadomo co 'ifryt' po prostu zwaliło mnie z krzesła. ten serial był na prawdę niesamowity przez dwa pierwsze sezony, kiedy wszystko koncentrowało się dookoła wampirów. niestety gdy dodali do tego, wróżki, wilkołaki, wszystkich zmiennokształtnych i nieszczęsnego ifryta, zamiast świetnie zrealizowanej burleski z czystej krwi zrobiła się farsa. kiedyś oglądałam ten serial, bo wnosił coś nowego, odważnego no i pomijając sam motyw wampiryzmu - świeżego. teraz to po prostu kupa niepotrzebnych akcji, nie wiadomo jak połączonych, tylko po to, żeby koniec końców zaskoczyć widzów, wyskakując z billem 'lilith'. powiem tak, po ostatnim odcinku piątego sezonu nie wiem czy mam się śmiać czy walnąć głową w chodnik.
ten ślub to z przymusu był czy co? ze kocha go dopiero potem? nie, ja na prawdę muszę wziąć się za książki! zaraz się rozpatrzę gdzie można zdobyć tak godziwą literaturę rozrywkową. ;)
kurcze, ja tez sie zawiodlam na 5 sezonie
na Billu najabrdziej, lubilam go niesamowicie w 1 i 2 sezonie,a teraz... niech go rzeczywiscie usmierca bo to parodia jakas
oby tylko nie okazalo sie ze Sookie moze go przywrocic do zycia swoja wrozkowa krwia bo bym padla calkowicie ;)
ten ślub to z przymusu był czy co? ze kocha go dopiero potem? nie, ja na prawdę muszę wziąć się za książki! zaraz się rozpatrzę gdzie można zdobyć tak godziwą literaturę rozrywkową. ;)
Najlepsze jest to, że Sookie i Pam zostają najlepszymi przyjaciółkami:)
A Tara nie stała sie wampirem, tylko była niewolnicą innego wampira (tom 5) i obecnie też jest żonata i ma dziecko z JB (w serialu to odpowiednik Hoyta) :)
czytam. za mną tom pierwszy i zbiorek opowiadań ("Dotyk martwych" bodajże), zaczęłam tom drugi. i muszę się przestawić. zupełnie inny sposób prowadzenia narracji - taki naiwny, "dziewczyński". jak przejdę nad tym do porządku dziennego to nawet może być fajnie. choć fakt, że na początku części drugiej ginie Lafayett trochę mnie zniechęcił. polubiłam tą postać, przynajmniej jej serialowe wcielenie, bo w książce zatrzepotał chłopak dwa razy sztucznymi rzęsami i już go ubili. ech... no nic, czytam dalej co by się móc ustosunkować do całości.
p.s. jak zaczęłam czytać to mnie wybitna ochota wzięła żeby zacząć oglądać TB znowu od początku, od pierwszego sezonu. :)
I plakat mówi wszystko :D
Nie, nie, nie - Sooki go nie uratuje swoją krwią, ale biorę za prawdopodobną jeszcze opcję, że podadzą mu srebro kolidalne które wypali w nim krew tej całej stukniętej Lilith :D "nieprzyjemne, ale kiedy juz przez to przejdzie poczuje sie lepiej" :D
Nadzieją matką głupich - ale mam nadzieję, że w 6 sezonie Bill umrze. Jego postać została zniszczona mniej więcej od 3 sezonu, i nie ma dla mnie niczego co by tego bohatera naprawiło. Jeśli Sookie go uleczy soją wróżkową mocą i padną sobie w ramiona - to będzie najbardziej denne, głupie, nudne i przewidywalne -wtedy bez żalu obniże ocenę TB za to że serial przestał trzymać się pionu....
Szczerze to Bill już mnie męczy i mimo tego, że od samego początku go bardzo lubiłam mógłby zafundować sobie prawdziwą śmierć. Za to Pam i Tara? :o Byłam w ciężkim szoku jak to zobaczyłam, ale może tak dwa silne charaktery jakoś się ze sobą pogodzą. Ale coś czuję, że Sookie odkryje, że ma w sobie np. jakieś moce o których nikt nie wiedział, które mogą ratować ludzi no i wampiry i Bill będzie znowu taki jak wcześniej, wdzięczny Sookie za ocalenie życia ;p
Zakończenie jak zwykle dziwne. To nie był mój ulubiony sezon, ale też dał radę. Myślałam, że padnę, jak zobaczyłam Pam i Tarę, hahaha, ale to wymyślili! :D
Nie wiem co mnie najbardziej zszokowało w tym odcinku, ale wątek Pam i Tary z pewnością umieściłabym na podium xP Swoją drogą, przecież to oczywiste, że Pam nadal coś czuje do Ericka...
Tak, tak tak.
TO było tak żałosne, że nie wiedziałam czy haftnąć, śmiać się czy płakać...
Ten finał tak mnie wnerwił iż nie powiem co.
Jeszcze mi Russellka zabili. NIE WYKORZYSTUJĄC jego potencjału jako postaci nawet w 35%.
Tragedia. Dla kogo ja mam dalej ten serial oglądać?
Chyba dla Newlina, bo reszta tak się skiepściła, że szkoda słów...
z dwoma rzeczami zgadzam się na 100%: Russel zginął jakoś tak szybko i mało widowiskowo (może scenarzyści czuli przymus rozwiązania jego wątku w tym sezonie i poszli na łatwiznę?). a z Nevillem możne być ciekawie, bardzo ciekawie. już sama jego mimika i sposób poruszania się kompletnie mnie rozwalają ;). ta postać ma potencjał ;).
A według mnie scenarzyści wykazali się totalną głupotą wobec Billa w tym sezonie. Niemożliwe jest żeby gość który najpierw mógłby oddać życie dla człowieka ( i jego rodziny, przyjaciół) a tu nagle zwrot 180 stopni i jestem Pan Zabijaka. Każdą inną postać bym posądziła o taką przemianę ale Billa - gościa który przyłaził dawać wykłady do kościoła i poił się Czystą z najlepszym chyba skutkiem?
Nie czaję i nie chcę Bilith w nastepnym sezonie!!
btw co z Warlowem ( czy jak mu tam?)
ten wątek pewnie będzie kontynuowany w 6 sezonie, ale rzeczywiscie - też uważam że jest całkiem zbędny i jakoś średnio interesujacy. Nadał temu serialowi tego, do czego było mu daleko - trywialności, i odebrał to, co było najfajniejsze - oryginalość. No dobra, moze nie całkiem odebrał, ale na pewno nieco umniejszył. I głowe dam, że okaże się, że to był któryś ze znanych nam wampirów albo coś. Najczęsciej powtarzajacy się wątek w takich serialach, który fabule szkodzi, zamiast pomagać moim zdaniem.
może to Bill jest Warlowem - wskazywałaby na to jego przemowa do Sookie, że nigdy nic dla niego nie znaczyła (ale Bill jest chyba trochę za młody na Warlowa, o ile dobrze pamiętam ma nieco ponad 100 lat). Poza tym przecież Pam wyjaśniła, dlaczego Bill mógł się tak nagle zmienić, to całe gnieżdżenie się, a Bill co chwilę chlał krew Salome.
Bill raczej nie jest Warlowem. Poszukajcie wyciętych scen z finału. SPOIL Tam Jason wiedziony przez duchy/wyobrażenia swoich rodziców jedzie windą na górę z naszą wesołą paczką wampirów, żeby rozprawić się z resztką zwierzchnictwa - Pam, Tara, Jess, Nora. Wychodzą z windy podnoszą bronie i Jason mówi I'm coming for you Warlow", a wtedy Nora mówi coś w stylu "What do you know about Warlow!?" i koniec sceny.
Ogólnie wszystko fajnie jeśli chodzi o finał - musicie przyznać, że odczuliście ulgę i radość, kiedy z Billa została kałużka - ale niestety wiedziałam, że tak łatwo się go nie pozbędą...:P
Wkurza mnie za to bardzo wątek wilkołaków - do niczego ich właściwie nie da się przypiąć. To mi zalatuje jakoś tym kolesiem-wilkiem ze Zmierzchu - ugh...
Final dla mnie był bardzo dobry.Bill cały czas mial być tym dobrym?Moim zdaniem nie cos mi sie zdaje że on planował od samego poczatku dobrać się do władzy bo go irytowało to co się dzieje w zwierzchnictwie.A pewnie juz w 6 sezonie niby powłoka BillA będzie ale to już nie będzie on.Chętnie bym zobaczył jak był by to ostatni sezon jak Bill rozwala całą ludzkość.I na tym the End.Był by to dobry koniec serialu.:)A nie żyli długo i szczęśliwie.