Nie odpowiem czy warto oglądać ten serial,ale Fleetwood Mac to kultowa grupa i nie ma co porównywać jej do biografiii osób, które nie istniały. Daisy Jones & The Six więc oglądamy biografię, której nie ma i wymyślonej przez Taylor tak samo, jak wymyśliła ona członków zespołu i wszystkie wydarzenia. W adnotacjach książki natomiast umieszczono teksty wszystkich utworów, trudno jest uwierzyć, że one nigdy nie zostały zaśpiewane i jak dla mnie cały ten show serialowy będzie brzmiał jak Milli Vanilli.

Według mnie warto, zwłaszcza jeśli lubi się muzykę. Zespół jest dość luźno oparty na FleetwoodMac i na pewno nie można nazwać tego biografią ale nie ma wielu serialu o podobnej tematyce. Trzy udostępnione odcinki to bardziej prolog i akcja w pierwszych dwóch toczy się powoli ale wydaje się że dalej zacznie się rozkręcać bo trzeci jest już lepszy. Oczywiście serial wymaga od widza pewnej dozy naiwności ze zespół tymi piosenkami podbił świat, bo choć nie są to utwory złe tym bardziej tez nie przełomowe. Dla mnie fakt że na potrzeby serialu faktycznie stworzono i nagrano album działa mocno na plus. No i Keough wypada póki co bardzo dobrze.

Warto. Serial zrobiony przyzwoicie, czuć klimat lat 70', muzycznie bez zarzutu, aktorsko solidnie ograny. 6 odcinków wciągnąłem jak złoto. To jak odświeżający prysznic po niesmaku i poczuciu ubrudzenia się gównem wywołanym przez Pierścienie Władzy.

Przecież to taki fajny serial fingie władzy, panie władzo to nie pana fingiel? ;)

A wg mnie nie warto. Oglądam trzeci odcinek i się nudzę. Postaci płaskie, bez charyzmy, nie czuję żadnego związku emocjonalnego z żadnym bohaterem. Takie to wszystko naiwne, mało prawdziwe i wszędzie te same klisze.