Gdybym obejrzał ten serial parę lat temu, w podstawówce czy gimnazjum to pewnie byłbym podjarany. Zrealizowany bardzo dobrze - scena walki, jak Matt ratuje dzieciaka, to majstersztyk ciągnięty jednym ujęciem. Postaci też dobrze wykreowane - ktoś się przypierdzielał do King Pina, a moim zdaniem postać wykreowana bardzo dobrze, nie jak w bajkach (jestem zły i zniszczę ziemię, bo tak...). Poza tym sposób dawkowania informacji jest rewelacyjny.
Ale jak wielu zauważyło, główny bohater, choć zagrany fenomelanie, jedynie bije po ryjach. Nie oszukujmy się, ale to sprawia, że serial pachnie podstawówkowymi filmami, gdzie po uderzeniu kataną nie leci nawet krew (jak to porównywać z np. Kill Billem?). Gdyby serial miał bardziej mroczne kolory i perspektywę i gdyby główny bohater nie pierdzielił się z przestępcami, jak np. Punisher, to dałbym 10/10.
Co mnie jednak głęboko fascynuje w serialu to to, że główny bohater nie jest nie do pokonania, zawsze oberwie w jakimś starciu, męczy się itd. To niespotykane w świecie Marvella, wystarczy spojrzeć na Wolverine'a czy nawet Deadpoola. Widz odnosi wrażenie, że poza wyczulonymi zmysłami Matt to zwykły koleś, co nadaje serialowi sensu.