Od razu przejdę do konkretów.
Na minus:
- Daredevil jest totalnym dupkiem, w dodatku NUDNĄ postacią bez charakteru. Jest aroganckim chłoptasiem, który powtarza swoje (bardzo durne) zasady bez żadnych argumentów. Charlie Cox zagrał poprawnie i nic więcej - zabrakło mu pomysłu i charyzmy.
- Słuchanie dyrdymałów "Punisher to psychopata i seryjny morderca" bez argumentów i mimo tego, że większość bohaterów Marvela też zabija...
- W finale Punisher jest mocno pominięty.
- Cały wątek ninja jest nudny i przesadzony, wręcz "z dupy" - a zajmuje dużo ciekawszy wątek Franka Castle.
- Walki rodem z Mortal Kombat w wersji PG-13. Daredevil ma godmode, można mu dać miliard przeciwników, a i tak padają jak bierki. Walki ninja momentami wywoływały u mnie zażenowanie ilością piruetów równą chyba Power Rangers.
- Nagromadzenie wszystkich możliwych postaci razem sprawiło, że fabuła jest mocno durnowata i przestałem się w nią emocjonalnie angażować. Tak jakby scenarzysta stwierdził "lubicie postacie z poprzedniego sezonu? Fajnie - wrzucę je wszystkie na siłę do fabuły!".
Na plus:
+ Punisher jest zajebistym (mimo, że nie do końca wykorzystanym) antagonistą, a Jon Bernthal kradnie show - jedynie Kingpin umie mu dotrzymywać kroku.
+ Fajny konflikt między protagonistą a antagonistą, który byłby ciekawszy, gdyby Charlie Cox znalazł trochę charyzmy i pomysł na CHARAKTER swojej postaci. I umiał mówić argumenty o poprzeczkę wyższe, niż "i believe there's some good in people" rodem z Batmana.
+ Ogółem spoko postacie drugiego planu: szczególnie Foggy, który był przydatny, czuć było jego przyjaźń do Matthew i gotowość do poświęcenia. Bywał też błyskotliwy i odważny. Blondyna bez szału, choć bardzo się starała. Electra ok. Mocno sztampowa, taka typowa zabójczyni, ale przy Daredevilu miała choć TROCHĘ charakteru.
+ Pierwsza połowa bardzo fajna, druga nawet jeśli była równią pochyłą, to wciągała niemal do samego końca.
+ Kingpin mimo krótkiego występu był świetny.
Ogólnie nieco lepiej niż w jedynce, no i bardziej wciąga. Była rewelka, zanim nie zaczęto zasypywać serialu wątkiem randomowych ninja i tysięcznymi walkami rodem z Mortal Kombat/Power Rangers, które i tak nie niosły w ogóle napięcia. Nagromadzenie niepotrzebnych postaci zamiast "super błyskotliwego" scenariusza, dało chaotyczny i mało angażujący. Główny bohater jest nudnym dupkiem - nadal wolę kibicować Punisherowi. Poziom solidny z przebłyskami, ale mogło być lepiej. Rozczarowująca końcówka.
7/10
Jestem dopiero po drugim odcinku drugiego sezonu, więc ciężko odnieść się do Twoich argumentów, ale jedno mnie zastanawia już na wstępie - dajesz 7/10 + przyznajesz, że lepiej niż w pierwszym sezonie, a w tytule "spory zawód". Jak dla mnie jedno raczej wyklucza drugie, przecież 7 to wysoka nota. :)
Dokładnie. :) Szczególnie, że do połowy była rewelacja... a potem zniknął Punisher, blondyna dostawała coraz więcej czasu, Daredevil robił się większym dupkiem grającym na czitach (godmode), a w dodatku fabułę zalała armia randomowych ninja i walk z Mortal Kombat / Power Rangers.
Za pierwszą połowę dałbym 9/10, za drugą 5/10... średnia wychodzi 7/10. Oceniając łagodnie, bo sam Punisher i Kingpin podnieśli ocenę o conajmniej dwa punkty.
Daredevil zawsze był nudny, zapewne spora część osób obejrzała 2 sezon tylko i wyłącznie ze względu na Punishera.
Co do końcówki to się zgadzam, jak dla mnie rozczarowująca. Ogólnie ten wątek z ninja ala Mortal Kombat był już nieco nużący. Elektra też mi nie przypasowała.
Ale za Punishera mają ogromne propsy. Bernthal to strzał w dziesiątkę. Serio, jak nie zrobią mu serialu, to strzelą sobie w kolano.