W mojej opini trzeci sezon jest świetny (stawiam go na równi z pierwszym): krwawy, brutalny, z przygnębiającym klimatem. Mamy tu doczynienia z upadkiem moralnym i fizycznym bohatera, rozterkami dotyczącymi wiary, smierć jednego z opiekunów i buum w postaci okrdycia tożsamości matki. Bardzo fajnie, że producenci skupili się głównie na street lvl, co jest idealnym kierunkiem dla postaci jaką jest mściciel z Hells Kitchen.
Finał jest sezonu jest fantastyczny i moim zdaniem o wiele lepszy, aniżeli finał poprzedniego sezonu. Walka trzech postaci między sobą wyszła bardzo solidnie- tutaj oczywiście mamy też wstęp do ewolucji Dexa, który w kolejnym sezonie będzie już pełnoprawnym Bullseyem :D
W trzecim sezonie chyba po raz pierwszy usłyszeliśmy oficjalną ksywę Wilsona :P
Gdy słyszę pseudonim Kingpin to, aż mi się przypominają czasy animowanego Spidermana :D
Główna fabuła sezonu jest bardzo dobra i w pełni pokazuje wpływ Kingpina na ludzi, którzy znajdują się w jego otoczeniu, nawet tacy potężni jak FBI.

Wisienką na torcie jest bezwątpienia agent Dex - czekam mocno na 4 sezon.
Mam nadzieję, że doczekamy się kolejnej serii, bo co jak co ale DD jest jednak najlepszym mścicielem z całego Defenders. Ciekawią mnie również dalsze perypetie Matta z jego matką, a także reaktywacja wspólnej kancelarii :)

PS. Szkoda księżulka, sympatyczny był z niego gostek.