Serial może nie jakiś wybitny, ale ma za sobą historię która jest nawet wciągająca i pozwoliła mi obejrzeć 3 sezony. Jednak im dalej w las tym bardziej zaczynałem się gubić w tych ciągłych przeskokach w czasie pomiędzy przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.
Do tej pory największy roller coaster jeśli chodzi o takowe przeskoki odczuwałem przy kolejnych częściach Terminatora gdzie okazywało się że John Connor musi w przyszłości wysłać swojego ojca do przeszłości by uratował jego matkę, by ten mógł się urodzić.
Jednak w porównaniu do "Dark" to "Terminator" nie ma moim odczuciu nawet podjazdu pod tym względem.
"Początek jest końcem, a koniec początkiem" - cokolwiek to znaczy w odniesieniu do fabuły filmu, bo tak naprawdę zabrakło mi na koniec odpowiedzi na pytanie "po co to wszystko?"