PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=771383}

Dark

8,2 164 706
ocen
8,2 10 1 164706
7,9 24
oceny krytyków
Dark
powrót do forum serialu Dark

Serial Dark zasługuje na uwagę, jaką zyskał i jest wart obejrzenia - to nie ulega wątpliwości. Pierwszy sezon jest rewelacyjny, kropka. Rozwój sytuacji, wyjawianie widzom i postaciom intryg, sekretów i tajemnic ukrytych w czasie ma miejsce w klimatycznej otoczce ponurego Winden. I wciąga. Bardzo. Wiadomo, że aby móc docenić fabułę, wszystkie smaczki i zagadki w pełni, należy obejrzeć odcinki ciurkiem, i poświęcić im całą swoją uwagę. Działania bohaterów są umotywowane, a ich powodujące pętlę działania nie są wrzucone dla samego istnienia w pętli i powodowania następnych, ale są logicznym dla nich postępowaniem (jak Ulrich, który atakuje Helgego próbując zapobiec morderstwom, ale przez to je powoduje, bo poraniony Helge zostaje znaleziony przez Noah). Postacie wzbudzają nasze współczucie, aby następnie nas rozwścieczać swoim egoizmem, ale nie wydają się być przy tym mało realistyczne czy przerysowane, co jest kolejną mocną stroną. Mało tego, w większości nie są hollywoodzko piękni. Niektórzy komentowali, że "brzydcy ci Niemcy". Powiedziałabym, że wyglądają po prostu jak normalni, szarzy ludzie, którzy żyją, pracują i funkcjonują w społeczeństwie, a nie jak modele czy aktorzy.

W drugim sezonie również widzi się w większości dobrze napisane i wykonane sceny, z przekonująco napisanymi postaciami i fabułą. Mamy rozwinięcie wątków podróży w czasie, tego, co robili podróżujący bohaterowie (jak Claudia, Noah, Jonas czy inni), i pokazaną historię miasteczka Winden. Sam wygląd drzewa genealogicznego jest chory, zwłaszcza przy Charlotte i Elisabeth, ale samodzielne rozrysowywanie go i aktualizowanie wraz z postępem fabuły potrafi dostarczyć rozrywki. Niestety, trafiamy tu również na parę mniej interesująco rozpisanych lub po prostu porzuconych wątków. Jest to na przykład nowo przybyły do miasteczka śledczy Clausen, który dla mnie był w dużej mierze irytujący i mało ciekawy, a którego ostateczny los pozostawił jego konflikt z Aleksandrem/Borisem bez rozwiązania. Rozumiem, dlaczego tak się stało, ale jak na tak denerwującą przeszkadzajkę jaką w 2. sezonie był pan Clausen/Kohler, spodziewałam się bardziej satysfakcjonującego rozwiązania. Za tym idzie także wątek przeszłości Aleksandra. Kim był? Kogo przypadkiem zabił? Jak do tego doszło? Niby twórcy rzucali wieloma wskazówkami, jakby zamierzali w którymś momencie przedstawić jego historię sprzed jego przybycia do Winden, jednak cały wątek został potraktowany po macoszemu i skrótowo, w kilku zdaniach, opisany przez alternatywnego Aleksandra pod koniec trzeciego sezonu. Koniec, więcej się nie dowiecie :) I pozostaje tylko dumać, czy był to wynik zmian scenariuszowych i ograniczonego czasu, czy może twórcy celowo przedstawili niezwiązaną z pętlą postać, której szemrana przeszłość nie jest wystarczająco okropna, aby mierzyć się z czarną dziurą rozpaczy, intryg, kłamstw i morderstw, jaką jest Winden od początku do końca swojego istnienia - tak jak running gag w postaci przyczyny utraty oka przez Wollera.

I choć kontynuacja wątków podróżników w czasie na przestrzeni lat 50. i 80. została przedstawiona równie intrygująco, co w pierwszym sezonie, to niestety pod koniec drugiego pojawił się zgrzyt, nie tyle pod kątem ciągłości fabuły (fani trzeciego sezonu tutaj, w większości słusznie, będą bronić przemyślanego rozpisania całości), co pod kątem tematyki i stawki, o jaką grają bohaterowie. Nagle okazało się, że jest jeszcze drugi świat, gdzie znani nam bohaterowie mogą żyć lub dokąd mogą uciec, gdzie będą w stanie dalej próbować naprawiać swoje błędy lub móc żyć z ludźmi, którzy wydawali się być martwi. Cała ta rozpaczliwa walka o przetrwanie najbliższych lub odkrycie sekretów straciła na znaczeniu, gdy w domu Kahnwaldów pojawiła się nowa Marta z urządzeniem, którym bez problemu zabiera Jonasa ze skazanego na zagładę Winden, serwując nam na koniec sezonu coś, co wygląda na tani twist i cliffhanger.

Przechodząc do trzeciego sezonu, jedyne warte uwagi sceny to te uzupełniające drzewo genealogiczne, jak historia Hannah czy Bartosza, a cały koncept alternatywnego świata został jak dla mnie wykonany kiepsko. Po serialu który położył duży nacisk na wątek przyczynowo-skutkowy, spodziewałam się, że świat alternatywny również zostanie stworzony z myślą o tym, jak pewne zachowania czy zmiany mogą wpłynąć na kolejne metodą kuli śnieżnej. Niestety, tutaj twórcy popuścili wodze fantazji i stworzyli komiksowopodobny świat lustrzany, gdzie wszystko jest powywracane do góry nogami, bo tak. Wcześniejszy romans Ulricha z Hannah oraz rozwód z Kathariną ma jeszcze sens, skoro Jonas nigdy się nie urodził, a Mikkel nigdy nie podróżował w czasie, w związku z czym Hannah nie wyszła za Michaela i mogła szybciej nawiązać romans. Ale zmiany takie jak to, że Katharina zamieszkałaby z dziećmi w domu Kahnwaldów, Peter byłby pastorem zamiast psychologiem, Charlotte miałaby romans z Ulrichem (?!), Franziska byłaby głuchoniema zamiast Elisabeth (czemu?) i większość bohaterek miałaby grzywki na czole (XD) są bardzo losowe i powstały chyba tylko po to, żeby widzowie mogli się łatwiej zorientować, który świat jest Jonasa, a który Marty. A to się trochę kłóci z powtarzanym jak mantrę przez ultra fanów stwierdzeniem, że "to serial dla ludzi inteligentnych, po prostu nie zrozumiałeś, bo to nie dla ciebie".

Do krytyki trzeciego sezonu dochodzą również dwie kwestie: dialogi/sceny oraz to, do jakiego stopnia mamy się przejąć losem bohaterów. W pierwszej rozchodzi się oczywiście o potworny bełkot, głównie starej Marty/Ewy, która potrafi ten sam filozoficzny frazes powtórzyć z osiem razy na przestrzeni trzech odcinków, bo jeszcze biedna tępa widownia zapomni, co mówiła. Wydaje się pełnić funkcję zapychacza scen, i, jak wskazała słusznie jedna z recenzji, stoi w dużym kontraście do obszernych wyjaśnień dotyczących mechaniki podróżowania w czasie, jakie dostaliśmy w pierwszym sezonie (vide rozmowa dorosłego Jonasa z Tannhausem). Jasne, trzeci sezon przenosi motywy podróży w czasie i przestrzeni w rejony dużo bardziej naszpikowane symboliką, niemniej jednak jest to irytujące po obejrzeniu niemalże całych dwóch sezonów bardziej naukowego podejścia do sprawy.
Druga kwestia wiąże się z tym, o czym już wspominałam, że po dwóch sezonach śledzenia historii Winden w pierwszym świecie, jej bohaterów, wszystkich wątków i intryg zostajemy nagle, w praktyce na mniej niż siedem odcinków, przeniesieni do grzywkowego świata, a twórcy mówią nam "O, spójrzcie, to są alternatywne wersje tamtych ludzi. Różnią się od znanych wam do tej pory bohaterów, ale nie dlatego, że coś, co się stało w przeszłości, owe różnice spowodowało, ale dlatego, że tak. Bo to inne i ciekawe." Jakie znaczenie ma dla widza związek alternatywnych Magnusa i Franziski, skoro tutaj oni już w listopadzie 2019 są parą i nie zostało przedstawione, w jaki sposób zaczęli się spotykać? Co z tego, że Mikkel nigdy nie podróżował w czasie? Dostajemy jedną krótką scenę, w której Jonas wyraźnie czuje ulgę, że Mikkel zostanie ze swoją rodziną, ale poza tym nie wpływa to w żaden sposób na rozwój postaci Jonasa, a sam Mikkel wkrótce zlewa się z tłem do tego stopnia, że Magnus więcej znaczy w tej rzeczywistości niż on. I wreszcie, czemu mam się przejmować losem grzywkowej Marty, która nie przeżyła niczego tak okropnego, co Jonas (samobójstwo ojca i zniknięcie Mikkela, który okazuje się być jego ojcem), ma jakiegoś losowego chłopaka (Killiana, płaskiego bohatera, który funkcjonuje tylko jako brat Erika i chłopak Marty i jest tylko po to, żeby Jonas był zazdrosny???), a werteryzuje i płacze chyba nawet częściej niż Jonas. Jego losy śledziliśmy przez dwa sezony, wiemy, co go motywuje, i może nie być pierwszorzędnym protagonistą, ale da się go lubić lub choćby zrozumieć. Twórcy próbowali zrobić z Marty protagonistkę równorzędną wobec Jonasa, usilnie ubierając ją nawet w jego żółtą kurtkę i nadając jego charakterystyczne zachowania, ale przy większości scen trzeciego sezonu z Martą w roli głównej byłam po prostu znudzona i zirytowana i czekałam tylko na finał. Nie wiem, jaki udział ma tutaj brak czasu dla rozwoju jej postaci, a jaki aktorstwo Lisy Vicari, bo stara Marta też była irytująca i nudna, a z kolei dorosłej mogłoby po prostu nie być, gdyby nie potrzeba zachowania symetrii - tyle wnosiła do fabuły. I ciężko wierzyć w miłość Jonasa i grzywkowej Marty, skoro to z tą pierwszą Martą Jonas znał się od lat i był od dawna w niej zakochany z wzajemnością. Dlaczego śmierć Jonasa była dla grzywkowej Marty równie bolesna, co śmierć pierwszej Marty dla Jonasa, skoro znali się raptem kilka dni? Chyba tylko dlatego, że tak było napisane w scenariuszu. Jest to oczywiście część stosowanej w serialu na potęgę symboliki, niemniej jednak bardzo utrudnia utożsamianie się z bohaterami.
Jeśli chodzi o mało zarysowanych bohaterów, to pozostaje jeszcze kwestia Unknowna czy też Origina, który ma wygląd stereotypowego złola, zero charyzmy typowej dla Noah (co jest tym śmieszniejsze, że w każdej scenie mamy aż trzy jego wersje) i ma faktyczne znaczenie dla fabuły tylko w dwóch momentach: gdy okazuje się być dzieckiem Jonasa i Marty, oraz gdy okazuje się, że to on bezpośrednio stoi za wypadkami w elektrowniach w obydwu światach w 1986.

Nie zgodzę się też, że Dark nie ma żadnych problemów ze scenariuszem. Po pierwsze, w sezonie drugim ma miejsce dopasowywanie działań bohaterów, żeby popchnąć fabułę do przodu. Rozumiem, kiedy dzieci kłócą się z rodzicami i nie chcą ich słuchać ani wyjawić wyników swoich własnych dochodzeń, bo sami rodzice też ukrywają wszystko przed dziećmi, w związku z czym mamy schemat krzyk + foch z przytupem + wyjście. Ma to swoje wyjaśnienie. Ale w sytuacji, gdy w drugim sezonie Marta po raz n-ty wykonuje taki właśnie foch z przytupem i wyjście, tym razem na Magnusie, Franzisce, Elisabeth i Bartoszu, z którymi współpracuje, aby rozwiązać zagadkę (Bartosz niechętnie, ale mniejsza o to), jest to dość kuriozalne i ewidentnie napisane po to, aby przemieścić Martę do domu Kahnwaldów, gdzie spotka dorosłego Jonasa.
Druga nieścisłość, i może ktoś bardziej spostrzegawczy ode mnie to wyłapał, jak tak, to poproszę o wyjaśnienie - jakim cudem the Origin/the Unknown zapoczątkował linię Nielsenów (poprzez spłodzenie Trontego Nielsena) nie tylko w świecie Jonasa, ale i w świecie Marty? To nie jest sytuacja taka jak z dwiema Martami czy dwoma Ulrichami, w obydwu światach jest przecież tylko jedno dziecko Jonasa i Marty.
Po trzecie, są bohaterowie, których wątki są albo zredukowane, albo najpierw rozwinięte, a potem porzucone - na przykład Agnes, która zostaje wysłana pod koniec trzeciego sezonu przez Adama, aby zrobić... coś? czego potem i tak nie widzimy - można wyjść z założenia, że chodzi o spłodzenie Trontego z Originem, ale twórcy jakby o niej zapomnieli. Przez większość odcinków ciężko łączy się też postać Adama z Jonasem czy traktuje jako ten sam byt, gdy brak mu jego cech, a serial nie pokazuje wystarczająco dużo z podróży dorosłego Jonasa do Adama.

Serial ma swoje wady (głównie sezon trzeci), ale jest coś, co pozostaje niezmiennie dobre - znaczna część bohaterów ze świata Jonasa. Każdy z nich ma wady, jest przynajmniej dość konkretnie zarysowany jako postać, ma motywację do działania i pozycję w małej społeczności Winden. Każdy ma jakąś rolę: Claudia, Regina, Tronte, Egon, nawet biedny Woller, którego nikt nigdy nie potrafił wysłuchać do końca :D Szczególną uwagę zwróciłam na Ulricha, Katharinę i Hannah. Pierwszych dwoje to ludzie tak pełni wad i wzbudzający gniew i pogardę widza, a jednocześnie tak ludzcy i smutni w swoim losie, że nie da się im nie współczuć. Ostateczny los obojga po prostu boli, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że pomimo wszystkiego, co się wydarzyło w ich małżeństwie i rodzinie, Katharina i Ulrich nadal ze wszystkich sił próbowali dotrzeć do swoich najbliższych, nawet za cenę życia. Co do Hannah, jest to postać raczej w większości negatywna i raczej nie ma żadnych fanów, jednak jej jedna cecha ratuje ją przed byciem kompletnym potworem - mowa tutaj oczywiście o relacji z dziećmi. W jakiś sposób aktorka i twórcy stworzyli kobietę, która od dzieciństwa była paskudną, manipulującą jędzą, ale jednocześnie z jakiegoś powodu da jej się współczuć. Nie jest wybitnie dobrą matką, to jest jasne, ale w jakiś sposób martwiła się o Jonasa. Po kompletnym upadku do bezdusznej kobiety, który znęca się psychicznie nad Ulrichem i nawiązuje romans z kolejnym żonatym mężczyzną, jej odbiciem się od moralnego dna jest oczywiście decyzja o uratowaniu życia swojej nienarodzonej córki, zaopiekowanie się nią i próba nawiązania kontaktu z porzuconym synem. Jej tragedia leży nie tylko w byciu przeszkodą w planach Adama i częścią pętli, ale i w tym, że skazała się na śmierć próbą odnowienia kontaktu z synem.
Poza tym jestem pozytywnie zaskoczona rozwojem Bartosza i Noah, którzy z płaskich i stereotypowo przedstawionych postaci (bogaty panicz, który "odbił" przyjacielowi dziewczynę oraz zły duchowny stojący za całym złem w mieście, faktycznie bardzo oryginalne we współczesnych czasach...) przerodzili się w ludzkich, wielopłaszczyznowych i konkretnie zmotywowanych bohaterów.

Po przemęczeniu się przez sezon trzeci przyszło najlepsze, co mogło go spotkać - czyli koniec. Finał może nie wybitny, ale dobry i zrobiony ze smakiem. Przez cały serial przewijał się motyw nici Ariadny, którą wreszcie udało się nie tyle przeciąć, co kompletnie wymazać. Do końca bałam się, że Jonas i Marta niechcący spowodują ten wypadek zamiast mu zapobiec i zapoczątkują tym stworzenie swoich światów, ale na szczęście twórcy nam tego oszczędzili. Motyw ze zniknięciem smutny, aczkolwiek jest w tym jakieś poczucie ulgi. Wciąż, trochę przykro patrzeć na świat zero bez Charlotte, Elisabeth, Franziski, Mikkela czy Magnusa. Jest przynajmniej mała wskazówka na istnienie Jonasa, w jakiejś formie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones