"Jesteśmy dla siebie stworzeni" - nadano tutaj temu banalnemu frazesowi tak unikalne znaczenie, że ostatnie kilka minut ostatniego odcinka płakałem jak bóbr. Coś przepięknego.
Ten sezon nie wzbudził u mnie, aż takich emocji jak drugi, gdzie było kilka naprawdę wzruszających scen m.in. gdy stary Ulrich spotyka w końcu Mikkela, albo później gdy wiozą go radiowozem i widzi Magnusa i Martę, ale nic nie może zrobić...
Dobrze wiedzieć, że nie jestem błędem w Matrixie i że są ludzie reagujący podobnie...
Szkoda tylko, że Marta nie powstanie. Jonas jako syn Hanny i policjanta to nie będzie TEN Jonas, ale będzie. A Katharina jest sama, nie ma nikogo zamiast Ulricha, więc Jonas będzie sam :(
Powiedzcie mi kto siedzi obok Petera w ostatniej scenie, jak wszyscy siedzą przy stole. Nie umiem rozpoznać tej osoby.
To transwestyta z kampera, z którym Peter miał romans wcześniej. Brat tego policjanta z przepaska na oku
teoretycznie oryginalna matka Marty jest wśród żywych, tak samo jak Hanna. Inni ojcowie, ale skoro Matka ma deja vu i czuje, że Jonas to właściwe imię, to może coś tam po nich zostanie...w innej formie :) tzn w domyśle, że tamta będzie miała akurat córkę. Próbuję ogarnąć, czy ma jakieś większe znaczenia scena w świetle gdzie widzą siebie jako dzieci. Tj ostatecznie znikają, ale czy na pewno nic po nich nie zostanie, czy choć cząstka ich się nie narodzi...w końcu zawsze byli w każdym świecie dla siebie stworzeni :)
scena przy stole jest kompletnie z czapy, jeżeli przyjąć, że to rok 2020 (tylko po co??? 2000- 2003 byłby ok) to z wyjątkiem transa pozostali mają po ok. 50 lat, Hannah w ciąży z pierwszym dzieckiem??? w tym wieku... Regina i Katherina jak to się mówi stare panny (przechodzone), jakiś kolejny "gerontofil"miałby doprowadzić do ciąży i urodzenia przez Katherine Marthy?
Ja to sobie dopowiedziałam,ze po prostu mąż Reginy i mąż Kathariny nie chcieli być na tej kolacji i poszli sobie razem na piwo:) chyba nie było jasno powiedziane,ze one nie mają mężów. Muszę sprawdzić czy może maja obraczki na palcach:)
Ja dałem temu sezonowi 9,5/10 bo do ideału zabrakło tej kropki nad "i". Przepiękne zakończenie, ale w poprzednich sezonach czułem większą więź w bohaterami, było znacznie więcej emocjonalnych scen i fabuła nie szła takim tempem jak przykładowo w 7 epizodzie gdzie czułem się jakbym oglądał slajdy data za datą...
Też płaczę. Dlaczego Jonas i Marta nie mogli być szczęśliwi? Dlaczego twórcy nie mogli zrobić inaczej. To brutalne, że zostali wymazani.