Dałbym nawet 9 ale... film to fikcja, wiadomo, ale człowiek przez 4 lata zamknięty w takiej komorze nie może już być normalny. A pani prokurator, po 3 miesiącach od wyjścia na wolność, już rześka, elegancka, jedzie sobie do ojca. Nie ma opcji. Wyszłaby z tego jako psychiczny strzęp. Poza tym świetne dialogi, wyraziste postacie, ostre kontury:) i ten cudowny, szkocki angielski, chropowary, gardłowy, wyłącznie tłumacza czy tam co macie i posłuchajcie jak Morck pięknie mówi po anigielsku i jaki to kontrast z językiem, jakim mówią tam aktorzy, grający Szkotów. Czyli, poza Morckiem i Azramem, prawie wszyscy:)
Też o tym myślałam, ale z drugiej strony, babka i tak była stargana życiem, więc, czy to mogło ją jeszcze "dotargać? A może wręcz przeciwnie? Choć może faktycznie logiczniejszy byłby rok? Dwa? I mnie zastanawia też, czy utrzymanie takiej komory w ciągłej pracy, tj. zabawy temperaturą, ciśnieniem, światłem nie generuje gigantycznych rachunków za prąd? Tym bardziej, że pada tam takie zdanie, że cztery lata temu, na chwilę przed porwaniem, odłączono komorę od pracy.
Mi się wydaje, że mogłaby dłużej dochodzić do siebie fizycznie, natomiast w to, że psychicznie dała radę w tak krótkim czasie, jestem gotowa uwierzyć - przez cały serial widzimy, że była ciężko doświadczona, ale przy tym bardzo silna psychicznie.
uwielbiam ten szkocki akcent- oczywiście oglądałam z napisami i czasem nawet wrzucałam po raz drugi jakąs kwestię tylko żeby posłuchac jak inaczej brzmi jakis najzwyklejsze z pozoru zdanie
Akurat dialogi są drętwe jak paralityk a cały scenariusz kompletnie nie trzyma się kupy - już od pierwszego odcinka i powodów założenia Wydziału Q. A do tego ten do bólu stereotypowy protagonista - obowiązkowo oschły, nonszalancki, ale zarazem przenikliwy i skrywający swoje wrażliwe, poranione serduszko samiec alfa. 5/10 to i tak zawyżona ocena :D