Serial o członku rządu amerykańskiego, Tomie Kirkmanie, który nie uczestniczy w wielkiej uroczystości na Kapitolu, aby w wypadku wielkiej katastrofy móc objąć władzę. I wielka katastrofa nagle się wydarza, w wyniku potężnego wybuchu na Kapitolu ginie prezydent i cały rząd. Zatem mało ważny minister zostaje błyskawicznie zaprzysiężony na prezydenta. Serial opowiada jak to sobie radzi w nowej roli. To wchodzenie w buty prezydenckie przez normalnego człowieka jest może najbardziej ciekawe: Kirkman musi podejmować trudne decyzje, dymisjonować generałów, aresztować gubernatorów, decydować o życiu i śmierci wielu ludzi. To jest naprawdę trudne, ale widzimy jak Kirkman, świetnie grany przez Kiefera Sutherlanda, zaczyna dojrzewać do swojej roli, do roli odpowiedzialnego polityka. Właśnie owo zmaganie się z wielką polityką zwykłego człowieka jest największą zaletą serialu.
Niestety, scenariusz ma sporo słabości: po pierwsze na Kirkmana spadają wszystkie możliwe plagi egipskie: bunty w kraju, rozruchy na tle rasowym, ataki terrorystyczne, poważne kłopoty rodzinne i co tam jeszcze. Za dużo tego, zbyt to nierealistyczne. Po drugie, wątek śledztwa w sprawie zamachu na Kapitolu od początku jest mocno schematyczny, a w pewnym momencie staje się wręcz surrealistyczny: mamy tajemnicze zgony najbardziej strzeżonych więźniów, mamy szantażowanie dyrektora FBI, to już bajka jest. Z tego też powodu dałem sobie spokój po 7 odcinku, nie lubię fantastyki wolę realizm polityczny, którego w tym serialu z każdym odcinkiem ubywa.