Wcześniej było bardziej tajemniczo teraz coś serial na tym stracił brakuje troszkę tego właśnie coś
... tego dziwnego klimatu . W zapowiedzi ósmego odcinka też nie widać by było to coś
http://www.youtube.com/watch?v=ZfR3oZr7Vbs
Ja to widzę tak: zachodzi tu podobny mechanizm psychologiczny, co opisany przez Kinga w „Danse macabre” mechanizm o wyobrażeniu widza filmu grozy o Potworze – Za – Zamkniętymi – Drzwiami.
Gwoli ścisłości: Kinga cytowałem z pamięci, za ewentualne przekłamania przepraszam
Wyobraźmy sobie taką scenę: bohater filmu grozy jest sam w starym, opuszczonym, gotyckim zamku, gdzie Zdarzyło - Się - Coś – Bardzo- Strasznego. Bohater ten jest w zamkniętym pokoju, ale zza drzwi słyszy jakieś upiorne hałasy, potępieńcze wycie. Do drzwi zaczyna coś się dobijać, maniacko w nie łomocząc. Widz tego filmu, póki drzwi się nie otworzą, naprawdę się boi – nie tyle postaci samego monstrum zza drzwi, które chce dorwać bohatera, co raczej wyobrażenia o owym monstrum, które wykreowane jest w wyobraźni widza pod wpływem sugestywnych elementów budujących klimat.
King pisze, że w momencie gdy drzwi już wypadną z zawisów a reżyser pokaże potwora, widz zawsze czuje ulgę pomieszaną jednak z rozczarowaniem. Jakie by to monstrum nie było straszne to i tak będzie mniej straszne niż to co widz sobie wyobrażał – póki drzwi były zamknięte, a o potworności czającym się za drzwiami informowały jedynie sugestie: kontekst całej sytuacji (gotycki zamek gdzie Zdarzyło - Się - Coś – Bardzo- Strasznego), przerażające dźwięki, pękające drzwi. A gdy monstrum się pokaże, widz myśli: eee.... myślałem że będzie gorzej.
W „Detektywie” rolę Potwora – Za – Zamkniętymi – Drzwiami pełni Misterna Tajemnica. Budowana ona była przez twórców w mistrzowski sposób przez pięć odcinków. I my wyobrażamy sobie cóż za tym wszystkim może się kryć. Jakież to spiski zostały związane? Kto się kim okaże, kto odkryje prawdziwą twarz? Kto jest zamieszany w morderstwa, kto niewinny? Jak daleko sięgają macki Zbrodni?
Przez ostanie dwa odcinki twórcy okrywają karty: może powoli, ale nieubłaganie. Drzwi się otwierają, widać coraz więcej Potwora, który za nim się czaił. I tak jak widzowi horrorów nie wydaje się on tak straszny, tak Tajemnica luizjańskiej sekty nie wydaje się już tak fascynująca.
bardzoo fajny komentarz :)
.. no albo wystarczy troche zdrowego rozsadku poprostu . Baaardzoo ciezko o zaskoczenie bo w dzisiejszych czasach widzielismy juz prawie wszystko ... zakladam ze oczywiscie zakonczenie moglo by byz zaskakujace ale proporcjonalnie bylo by tez poprostu niedorzeczne i bylo przegieciem w druga strone , co pewnie widzowi by sie niespodobalo .. czlowiek to se lubi ponarzekac :)
Jest też możliwe przegięcie w inną stronę: zakończenie bez zakończenia. Twórcy mnożą wątpliwości, plątają wątki, sugerując iż Tajemnica jest tak tajemnicza iż jej rozwiązanie faktycznie zaskoczy zblazowanego już widza, co to widział już wszystko, a nawet i więcej, po czym kończą opowieść bez jej rozwikłania, zabezpieczając się przed groźbą popadnięcia w niedorzeczność. Po raz kolejny odwołuje się do analogii do Kinga: w „Danse macabre” podje on przykłady filmów w których reżyserzy nie pokazywali tego potwora, ino ciągle te pękające drzwi. Tylko że w przypadku tego rozwiązania zamiast rozczarować widza, twórcy go irytują. Jest to dylemat, przed którym stoją twórcy szeroko rozumianego Mystery fiction od czasów E. A. Poe, i A. Conan Doyla
Z serialami jest to częste rozwiązanie: kończymy sezon X tylko budując Misterną Tajemnicę, bo być może stacja da kasę na sezon X+1 a widz wróci, by ją poznać. A potem mamy sezon X+2, X+3 itd., i końcu nadchodzi ostatni, finalny sezon X+Y i twórcy stają przed tym dylematem, od którego uciekli: rozczarować widza, czy go zirytować?
Paradoks polega na tym że im sprawniejsi twórcy i im lepszy serial tym apetyt widza większy... i większe jego rozczarowanie w przypadku rozwiązania Misternej Tajemnicy. O tym drugim przegięciu nawet nie pisze, to mógłby się skończyć Lynchem... przepraszam.... linczem na scenarzystach.
Pozdrawiam serdecznie
A, i jeszcze jedno. Co by jasność była.
W przypadku „Detektywa” NIEZALEŻNIE OD TEGO JAKIE BĘDZIE ROZWIĄZANIE, który z tych trzech wariantów o których pisaliśmy Twórcy zastosują, ja swojej oceny serialu nie zmienię. To co widziałem w siedmiu odcinkach wystarczy aby to to uznać za Arcydzieło, nawet jak koniec ósmego odcinka mnie rozczaruje albo zirytuje.