Oglądam drugi odcinek i jest jedna rzecz, która mi totalnie nie pasuje. Jak wiadomo, postać rusta w trakcie śledztwa jest skrojona świetnie. Mroczny, pogmatwany, intrygujący, zamknięty w sobie. Jak to się ma do postaci, która jest pokazana w przesłuchaniu? Rozmawia z dwoma nieopierzonymi policjantami, którzy nie dość że zbyt wiele nie mówią, to kiepsko grają, robiąc tylko niezbyt przekonujące miny lub odwracając wzrok. Tymczasem rust opowiada im całą, nierzadko ciężką historię swojego życia, nawet nie specjalnie potrzebuje zachęty. Razi mnie to niesamowicie. Jak dotąd jedyny minus serialu jaki dostrzegłem.
Weź pod uwagę, że między śledztwem, a przesłuchaniem mija 17 lat, które Rust w większości przepił. Taki szmat czasu powoduje, że ludzie czasami się zmieniają, nabywają dziwnych nawyków, o których sami siebie by nie podejrzewali. Jak za 17 lat przypomnisz sobie siebie teraz, też zobaczysz ogromną różnicę ;). Będziesz tym samym czlowiekiem, ale jednak pewne zmiany zajdą, czy się tego chce, czy nie.
Tak, myślałem o tym oczywiście w ten sposób. Ciężko mi jednak znaleźć dobry motyw jego zachowania. Chce nauczyć tych gości swojego fachu, swoich metod(jakby go to interesowało..)? Chce zaszpanować jakim to nie był kozakiem i po prostu się chwali(zupełnie nie pasuje to jego postaci)? Chce wyrzucić z siebie całą tą historię, która mu ciąży(totalnie zły target wybrał)? Dalej nic..