Mam bardzo zbliżone odczucia. Na teraz to wygląda tak, że 4 sezon może w jakimś stopniu nadszarpnąć kultowość pierwszego, co byłoby słabe. Bo nawiązania są, ale kto wie, czy to nie pójdzie w zupełnie innym kierunku, niekoniecznie dobrym.

3 sezon to była taka trochę bezpieczna, ugłaskana próba zrobienia czegoś na kształt tego, co pięknie udało się im w 1 sezonie i z perspektywy czasu doceniam go coraz bardziej.

A czwarty sezon wydaje się o wiele bardziej odjechany, co akurat mi średnio przypadło do gustu. Fajne lokacje, to na pewno, ale reszta póki co wydaje się być dość generyczna. Gdyby nie sama nazwa oraz pewne nawiązania i to co pokazano nam w zwiastunach, to trudno byłoby w ogóle wczuć się w to, że jest to coś z serii True Detective. No i jest to kolejny "współczesny" twór, w którym rzecz jasna muszą pojawić się pewne obowiązkowe wątki... Od premiery pierwszej odsłony tej antologii minęło prawie 10 lat i to niestety widać, co chodzi o sezon 4. Coś mi się wydaje, że nie będę fanem tej odsłony. Ale to dopiero pierwszy epizod. Zobaczymy.

Dokładnie znowu jak teraz obowiązkowo musi być wątek rasizmu , wątek orientacji seksualnej to co obowiązuje jak 10 przykazań w świecie filmu . Bez tego rodzaju wspominki filmy teraz nie mają prawa zaistnieć . Brak słów to już nie to co 1./2 czy 3 sezon za bardzo rażące to jest .. może nie dla wszystkich .. dla mnie tak a filmy tracą urok jak musisz coś oglądać co nie koniecznie jest potrzebne w scenariuszu .

No niestety. Jeszcze niedawno dziwiłem się niektórym, że narzekają na podobne rzeczy, a teraz sam coraz częściej to robię. Czy słusznie? Nie wiadomo. Ale gdy masz ochotę po prostu obejrzeć coś jakościowego, angażującego a jednak te wszystkie współcześnie obowiązkowe wątki pojawiają się w coraz to większej ilości nowych produkcji, to czasem po prostu odechciewa się tego oglądać, mimo, że obiektywnie dana rzecz jest całkiem dobra, a bez tego byłaby jeszcze bardziej wciągająca. Kiedyś biadoliłem na specjalność szczególnie HBO - nadmierną nagość, wręcz chorą czasami ekspozycję tego w wielu scenach. A teraz jeszcze to wciskanie na siłę wątków wiadomo jakich...

Po drugim odcinku moje nastroje i prognozy względem tej serii są jeszcze gorsze niż po pierwszym. Zabrzmię mega sceptycznie, ale po prostu kilka rzeczy mi tu ogromnie nie pasuje. Po pierwsze Jodie zachowuje się i gra z przesadą baleriny (z kolcem w *****). Zawładnęła kadrem co ma swoje dobre, ale też złe strony. W moim odczuciu nie jest do końca wiarygodna w tej roli. Postać twardej, przemądrzałej babki mnie osobiście bardzo drażni w jej wydaniu. Po drugie w ekipie znajduje się kilka znanych nazwisk, które zostały obsadzone chyba na siłę. By przyciągnąć uwagę na kilka chwil. Po trzecie nie podoba mi się postać eskimo-policjantki. Zresztą ludzie wypowiadali się, jak sztampowa i niosąca bagaż wielu Netflixowych stereotypów jest bohaterka. Egoistycznie mówiąc jest okropna (wizerunkowo). Po czwarte cała ta tajemnica objawia nam się w iście kuriozalnym stylu. Krzyk po złamanej kończynie...? No proszę was. Za chwilę dojdzie jeszcze ten wielki przerośnięty duch-miśka z Terroru.