Film jest tak drętwo grany, że trudno to oglądać. Wspaniałe plenery, scenografia, ujęcia ale gra aktorów to zupełna amatorszczyzna. Moja ulubiona scena to wymarsz do Powstania Kazimierza Orwida (Wacław Warchoł) i pożegnanie młodego Czertwana.
Nic nie pomogły kreacje Baki, Pieczynskiej i Pakulnis, bo film nie ma rozmachu, muzyki, oparcia które nadałoby granym postaciom mocy i przekonania.
Świetny temat, fantastyczna proza i beznadziejna realizacja, która pozbawila nas kolejnej szansy na wielkie epickie polskie kino. A może to świadome działanie producenta? W dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe ;)