Jak to będzie? Podobno twórcy czują się pewniej i chcą sami napisać scenariusz do 2 sezonu (nie opierając się o 2 tom). Nie czytałem książki, ale wydaje się być świetna (po 1 sezonie Dextera) i szkoda marnować takiego materiału.
Ja boję się o 2 sezon... że spaprają go. Tak było z każdym serialem, któremu oglądalność uderza do głowy- Twin Peaks, Prison Break, Lost, Boston Legal etc... Miejmy nadzieję, że choć utrzymają poziom (a to jest już wysoka poprzeczka).
Jakbyś czytał forum to byś wszystko wiedział lepiej :)
Nie jest tak do końca, jak myślisz. Książka była średnia, tak samo pierwsza, jak i druga (chociaż drugiej jeszcze nie doczytałem do końca), ale twórcy wycisnęli z niej maksimum i wszystkie bzdury, które w niej były zmienili na lepsze... Drugi sezon robią sami. Dlaczego? Ponieważ pierwszy sezon opierał się w całkiem dużej części także na drugiej książce, a przecież nie mogą się oni powtarzać. Niemniej jednak wątek przewodni druga książka druga miała inny, ale twórcy uznali go za mało interesujący i postanowili wcale się do niej nie odnosić.
Jednak ja wierzę w twórców tego serialu i myślę, że nawet, jakby już tej książki częściowo nie wykorzystali to i tak by się do niej nie odnieśli. Twórcy serialowego Dextera nie lubią stagnacji i najwyraźniej chcą swojego bohatera rozwijać i zmieniać, co już w dużym stopniu poczynili w pierwszym sezonie. Dają nam człowieka niby bez duszy, niby takiego złego i chcą pokazać co się z nim stanie w najbardziej ekstremalnych dla niego sytuacjach. Natomiast Dexter z książki stoi moim zdaniem w miejscu i to jest największy błąd Lindsaya.
Btw. trzecia książka o Dexterze będzie miała niedługo premierę... Na razie tylko w USA.
PS - Ja również boję się o drugi sezon, ale tylko troszeczkę, bo serialem nie zajmują się jacyś "prisonbrejkowcy", tylko świadomi twórcy, m.in. James Manos - scenarzysta i producent takich hitów jak "Rodzina Soprano" czy "Shield", albo Michael Cuesta reżyser bardzo dobrego filmu, jakim było "L.I.E." czy chociażby jednego z odcinków "Sześciu stóp pod ziemią". Jest też Tony Goldwyn, który niedawno stworzył taki film, jak "The Last Kiss". Poza tym mają oni całkowitą dowolność twórczą z tego co słyszałem. Nie jest to ABC, gdzie zamiast fuck yourself trzeba powiedzieć get off bad boy (i to raz na odcinek, bo więcej mogłoby zostać uznane za zbytnią wulgarność i widzowie do lat trzech mogliby się obrazić). Po prostu jeśli twórcy coś spieprzą to tylko z własnej winy, a to na pewno zmniejsza ryzyko wpadki.
"Nie jest to ABC, gdzie zamiast fuck yourself trzeba powiedzieć get off bad boy (i to raz na odcinek, bo więcej mogłoby zostać uznane za zbytnią wulgarność i widzowie do lat trzech mogliby się obrazić)."
Autocenzura nie zależy od widzimisię danej sieci telewizyjnej, ale od obowiązujących przepisów dotyczących stacji komercyjnych (ABC, FOX, CBS, NBC, UPN, USA Network itd.) oraz "kablowych" (HBO, Showtime itd.). Telewizjom płatnym wolno dużo więcej i z tego korzystają, w zamian nie mogą emitować tego do każdego bez wyjątku (ograniczona publika). Z moich obserwacji wynika, że podział jest bardzo wyraźny (np. Kiefer Sutherland komentując jego słynne "damn it!" z "24" mówi: "nie można przeklinać w czasie primetime'u"... Zresztą jest kilka seriali z telewizji komercyjnych, które są przez restrykcyjne przepisy ograniczane, np. "Criminal Minds" czy wspomniane "24", ale to już zupełnie inna beczka :)
Drugi sezon "Dextera" - co się martwicie, z wywiadów z aktorami można wywnioskować, że pierwszą serię pisali prawie na bieżąco... :D Poza tym, jak napisał Albertino, serial nie wziął się znikąd, pracują przy nim fachowcy z doświadczeniem i sukcesami, aktostwo też niewąskie, będzie moim zdaniem co najmniej dobrze. Nie sądzę, żeby przebił pierwszą serię, ale liczę na sporą dawkę czarnego humoru i inteligentnej rozrywki i to najprawdopodobniej dostanę :)
Oczywiście, że to zależy od widzimisię danej stacji, bo nikt im nie każde serialu puszczać o godzinie 20:00, tylko tego sami chcą by zebrać więcej widzów. Oczywiście stacje typu HBO czy Showtime to wali... Ale już kij z tym, faktem jest, że komercyjne stacje wszystko uproszczają i nie potrafią stworzyć serialu z krwi i kości. Takim wyjątkiem były jakby "Gotowe na wszystko" (aż żal dupę ściska, że serialu nie robili ludzie lepsi i np. dla telewizji HBO - a podobno Marc Cherry najpierw udał się tam ze swoim pomysłem na serial), ale po pierwszym sezonie jakoś moje nadzieje zaczęły się rozmywać. "Lost" też mógłby być czymś interesującą, ale twórcy poszli na straszną łatwiznę. Dla mnie ten serial jest kompletnie niewiarygodny: ciągle ładne ubranka, fryzury, chodzi tam nawet jakiś grubas. Nie chce mi się szukać już nawet tych bzdur. Natomiast seriale HBO i Showtime są inne... Szczegółowością, wręcz perfekcjonizmem realizacji (nawet budżetem!) dorównują produkcjom kinowym, a są nawet o tyle lepsze, że twórcy mogą rozwinąć swoich bohaterów i ich historie. W krótkich ramach czasowych filmu kinowego trudno to zrobić. W związku z tym ciekawi mnie też inna rzecz. Przewija się przez telewizję tylu różnych twórców, każdy robi jakiś serial, twórcy ci stają się słynni, ale na dobrą sprawę w kinie ani już nawet w samej telewizji ich nie widać. Zwykle są to twórcy jednej produkcji, jak np. Daniel Knauf czy David Chase.
Są jednak wyjątki, jak Chris Carter, który był autorem kilku seriali, ale im więcej ich robił tym większą ponosiły klapę. Nie wiem jak się mają sprawy, ale w Foxie jest on aktualnie chyba skończony. Jest jeszcze twórca "Alias" i "Losta" czyli J.J. Abrams, któremu udało się nawet wybić do kina. I oczywiście najwybitniejszy z nich, czyli Alan Ball, który jeszcze zanim zaczął flirt z telewizją miał Oscara na koncie (a teraz szykuje kolejny serial). Ale to są właściwie tylko trzy nazwiska. Reszta twórców robi tylko jeden serial, a potem o nich ani widu ani słychu, a przecież wydawali się mieć spory talent... Czy to nie dziwne?
"Ale już kij z tym, faktem jest, że komercyjne stacje wszystko uproszczają i nie potrafią stworzyć serialu z krwi i kości."
No offence, ale czy serial "z krwi i kości" to taki, który Ty akurat lubisz? :) Chodzi o serial z charakterem? Odejmij bluzgi, sceny drastyczne i erotyczne, a zostanie z grubsza rzecz biorąc to samo, co w stacjach komercyjnych. Najważniejsze jest, żeby serial wciągnął, bo po to jest, a jeśli w show przeklinają i robią sobie nawzajem nieprzyjemne lub bardzo przyjemne rzeczy (albo to i to naraz :) ) nie znaczy to od razu, że produkcja jest dobra.
""Lost" też mógłby być czymś interesującą, ale twórcy poszli na straszną łatwiznę. Dla mnie ten serial jest kompletnie niewiarygodny: ciągle ładne ubranka, fryzury, chodzi tam nawet jakiś grubas. Nie chce mi się szukać już nawet tych bzdur."
Szkoda, że przez te w sumie łatwe do przeskoczenia rzeczy tracisz naprawdę ciekawą historię, która nawet po trzech latach emisji potrafi zachwycić (mówię tu o finale trzeciej serii). Bez urazy, ale przypomina mi się upierdliwiec z nieistniejącej już (significant! :) ) gazety "Nowy dzień", który się ewidentnie to tych rzeczy, zresztą z czasem w serialu eliminowanych bądź jakoś wyjaśnianych (walizki z ubraniami, pralka z bunkra, pokazane przybory do golenia itd. - tu plus dla twórców, że słuchają widzów), przypierdalał. Z drugiego bieguna: widziałem, jak kiedyś ktoś zmieszał z błotem serial "Rzym" za jego "pornograficzność" i "efekciarską, niepotrzebną brutalność". Błąd w swej istocie ten sam.
"Natomiast seriale HBO i Showtime są inne... Szczegółowością, wręcz perfekcjonizmem realizacji (nawet budżetem!) dorównują produkcjom kinowym, a są nawet o tyle lepsze, że twórcy mogą rozwinąć swoich bohaterów i ich historie."
Produkcje kinowe nie bywają uproszczone? :) Po przeczytaniu tego, co napisałeś, odnoszę wrażenie, że trochę gonisz stereotypami. Oczywiście szanuję, że masz gust taki a nie inny, ale zwracam uwagę, że to niekoniecznie musi być tak, a nie inaczej (ekhm...).
"Przewija się przez telewizję tylu różnych twórców, każdy robi jakiś serial, twórcy ci stają się słynni, ale na dobrą sprawę w kinie ani już nawet w samej telewizji ich nie widać. Zwykle są to twórcy jednej produkcji, jak np. Daniel Knauf czy David Chase."
Chase przed Sopranos babrał w ostatnich sezonach serialu "Przystanku Alaska", za co zebrał trochę batów od fanów. Knauf... hm...
"Są jednak wyjątki, jak Chris Carter, który był autorem kilku seriali, ale im więcej ich robił tym większą ponosiły klapę. Nie wiem jak się mają sprawy, ale w Foxie jest on aktualnie chyba skończony."
Carter, z tego, co się orientuję, robił potem seriale zbliżone tematyką do "Archiwum X", z "Millennium" na czele, ale tu wiadomo o co chodzi - odcinanie kuponów, przedłużenie ponad potrzebę "Archiwum X"... Siłą rzeczy musiało się znudzić.
"Jest jeszcze twórca "Alias" i "Losta" czyli J.J. Abrams, któremu udało się nawet wybić do kina."
Abrams zgromadził u siebie grupę utalentowanych ludzi, których promuje swoim wyrobionym nazwiskiem, a oni na to jego nazwisko pracują, tak to widzę :) (przykład: scenarzysta Drew Goddard, rodem z "Aliasa" i "Lost", napisał scenariusz do ciekawie się zapowiadającego "Cloverfield")
"I oczywiście najwybitniejszy z nich, czyli Alan Ball, który jeszcze zanim zaczął flirt z telewizją miał Oscara na koncie (a teraz szykuje kolejny serial). Ale to są właściwie tylko trzy nazwiska."
Ja bym jeszcze wskazał Davida Milcha - "NYPD Blue" ("Nowojorscy gliniarze", 11 sezonów), "Deadwood" (wiadomo :) ), a teraz "John z Cincinnati", choć sukces tego ostatniego jest nieco wątpliwy :P
"Reszta twórców robi tylko jeden serial, a potem o nich ani widu ani słychu, a przecież wydawali się mieć spory talent... Czy to nie dziwne?"
Albo się wypalają po zrobieniu swego "dzieła życia", które musieli rozdrobnić na kilkanaście-kilkadziesiąt odcinków i popadają w rutynę, albo znajdują sobie wygodne miejsce w jakichś radach nadzorczych, programowych itd. :)
Heh, zaczyna nam się temat-rzeka ;)
"No offence, ale czy serial "z krwi i kości" to taki, który Ty akurat lubisz? :) Chodzi o serial z charakterem? Odejmij bluzgi, sceny drastyczne i erotyczne, a zostanie z grubsza rzecz biorąc to samo, co w stacjach komercyjnych. Najważniejsze jest, żeby serial wciągnął, bo po to jest, a jeśli w show przeklinają i robią sobie nawzajem nieprzyjemne lub bardzo przyjemne rzeczy (albo to i to naraz :) ) nie znaczy to od razu, że produkcja jest dobra."
Wcale mi o te bluzgi nie chodzi. Np. FXnetwork robi dobre seriale, jak "Bez skazy", a tam bluzgów też nie ma. Jest dużo ciekawych rzeczy bez przeklinania i golizny, ale właśnie nie aż tak ciekawych... Bo wraz za tymi stacjami typu ABC ciągnie się coś takiego jak brak swobody twórczej i za wszelką cenę chęć zdobycia jak największej widowni. I tak w "Grey's Anatomy" mamy cudownych, dobrych lekarzy, którzy chcą zawsze dobrze bla bla, Desperatki robią się coraz mniej zdesperowane, a rozbitkowie to są wczasowicze... Mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi. Twórcy seriali telewizji typu ABC (ale się uczepiłem) robią coś, zaczynają, ale boją się pójść dalej, chyba najbardziej widać to przy "Gotowych na wszystko". Natomiast twórcy takiej np. "Trawki" nie boją się niczego i konsekwentnie dążą do celu.
"Szkoda, że przez te w sumie łatwe do przeskoczenia rzeczy tracisz naprawdę ciekawą historię, która nawet po trzech latach emisji potrafi zachwycić (mówię tu o finale trzeciej serii). Bez urazy, ale przypomina mi się upierdliwiec z nieistniejącej już (significant! :) ) gazety "Nowy dzień", który się ewidentnie to tych rzeczy, zresztą z czasem w serialu eliminowanych bądź jakoś wyjaśnianych (walizki z ubraniami, pralka z bunkra, pokazane przybory do golenia itd. - tu plus dla twórców, że słuchają widzów), przypierdalał. Z drugiego bieguna: widziałem, jak kiedyś ktoś zmieszał z błotem serial "Rzym" za jego "pornograficzność" i "efekciarską, niepotrzebną brutalność". Błąd w swej istocie ten sam."
To nie chodzi nawet o to, tylko podałem przykład. Historia jest ciekawa, ale średnio wykonana. A co do "Rzymu" to nie jest "pornograficzność" tylko realizm...
"Chase przed Sopranos babrał w ostatnich sezonach serialu "Przystanku Alaska", za co zebrał trochę batów od fanów. Knauf... hm...""
Ale to nie był jego serial. To, że tam sobie coś pobabrał... A Knauf to był chyba niemały talent, a go nie widać teraz.
"Carter, z tego, co się orientuję, robił potem seriale zbliżone tematyką do "Archiwum X", z "Millennium" na czele, ale tu wiadomo o co chodzi - odcinanie kuponów, przedłużenie ponad potrzebę "Archiwum X"... Siłą rzeczy musiało się znudzić."
A tu się mylisz, o ile "Millenium" było do "Archiwum X" pod pewnymi względami podobne (choć w sumie "Millenium" opowiadało o czym innym) to reszta jego seriali była w sumie zupełnie od jego pierwszego serialu różna - nie licząc jeszcze tego serialu o Samotnych Strzelcach, którego żywot był bardzo krótki...
"Abrams zgromadził u siebie grupę utalentowanych ludzi, których promuje swoim wyrobionym nazwiskiem, a oni na to jego nazwisko pracują, tak to widzę :) (przykład: scenarzysta Drew Goddard, rodem z "Aliasa" i "Lost", napisał scenariusz do ciekawie się zapowiadającego "Cloverfield")"
Ja tam Abramsa nie lubię zbytnio, a "Alias" to jest doskonały przykład marnowania potencjału. Cóż za wspaniały serial mógłby z tego powstać! A wyszedł zaledwie dobry. W sumie to "Alias" jest jednym z nielicznych wyjątków kiedy to stacja komercyjna stworzyła coś co mnie zadowoliło, ale najwidoczniej niewystarczająco, bo obejrzałem tylko kilka początkowych odcinków pierwszej serii jak na razie ;)
"Ja bym jeszcze wskazał Davida Milcha - "NYPD Blue" ("Nowojorscy gliniarze", 11 sezonów), "Deadwood" (wiadomo :) ), a teraz "John z Cincinnati", choć sukces tego ostatniego jest nieco wątpliwy :P"
Jeszcze się za "Deadwood" nie zabrałem, ale wiem, że warto.
"Albo się wypalają po zrobieniu swego "dzieła życia", które musieli rozdrobnić na kilkanaście-kilkadziesiąt odcinków i popadają w rutynę, albo znajdują sobie wygodne miejsce w jakichś radach nadzorczych, programowych itd. :)"
No tak pewnie jest, ale to i tak dla mnie dziwne. Popatrz na sytuację w kinie - jak ktoś zrobi dobry film nagle multum propozycji. A taki David Chase chyba nie jest zbytnio rozrywany... Alan Ball też nie, pewnie swój nowy film "Nothing is Private" nakręcił za grosze (oczywiście jak na amerykańskie warunki;)...
>>>"FXnetwork robi dobre seriale, jak "Bez skazy", a tam bluzgów też nie ma. Jest dużo ciekawych rzeczy bez przeklinania i golizny"
http://en.wikipedia.org/wiki/Issues_addressed_in_Nip/Tuck - hm...
>>>"wraz za tymi stacjami typu ABC ciągnie się coś takiego jak brak swobody twórczej i za wszelką cenę chęć zdobycia jak największej widowni."
Dlaczego brak swobody twórczej?! Jeśli, dajmy na to, autor pisze książkę dla dzieci (czyli obowiązują go pewne ograniczenia, co może opisać, a co nie), to ma się automatycznie czuć ograniczony? Seriale z telewizji komercyjnych kierowane są do publiczności masowej (bohaterowie muszą być ładni i pozytywni, język prosty itd. - zazwyczaj), a te z płatnych do innej, takiej z sektora private banking ;) i musi, a przynajmniej powinny być bluzgi i gadki o ryćkaniu, żeby określone żądze zaspokoić :) To są dwa różne światy, można preferować jeden czy drugi, ale w obydwu są naprawdę fajne rzeczy.
>>>"Twórcy seriali telewizji typu ABC (ale się uczepiłem)"
Dało się zauważyć...
>>>"robią coś, zaczynają, ale boją się pójść dalej, chyba najbardziej widać to przy "Gotowych na wszystko"."
Dlaczego od razu "boją"? Jeśli tak, to kogo? Taki Bauer z "24" zrobił wszystkie możliwe bolesne rzeczy i teraz muszą robić "reboot" serii, bo już wypstrykali się z pomysłów, co jeszcze drastyczniejszego można pokazać. Poza tym orzeźwiający chłód lufy przy skroni w postaci rosnącej/spadającej oglądalności bywa w dłuższej perspektywie dobry dla twórców. Poza tym owa "wolność" dla twórców seriali dla stacji płatnych też nie jest znowu taka super, bo rodzą się dziwadła takie jak "Carnivale", które nim na dobre się rozpoczęło, to już się skończyło.
>>>"A co do "Rzymu" to nie jest "pornograficzność" tylko realizm... "
Jak dla kogo, ktoś uzna Sopranos za realne, bo się mordują i przeklinają, dla kogoś realny jest ER, bo nie wszyscy zdrowieją. Fakt, że ludzie ze sobą kopulują nie oznacza, że trzeba to od razu pokazywać w wiadomościach, bo inaczej straci się pełnię obrazu :)
>>>"A tu się mylisz, o ile "Millenium" było do "Archiwum X" pod pewnymi względami podobne (choć w sumie "Millenium" opowiadało o czym innym) to reszta jego seriali była w sumie zupełnie od jego pierwszego serialu różna - nie licząc jeszcze tego serialu o Samotnych Strzelcach, którego żywot był bardzo krótki... "
Jaka reszta seriali? Bo w erze "po X-Files" jako tako różni się tylko "Harsh Realm", które i tak nie stanowi drastycznej przemiany (np. kryminał -> komedia), bo dotyczy całkiem twórczego wykorzystania rzeczywistości wirtualnej :)
>>>"Ja tam Abramsa nie lubię zbytnio, a "Alias" to jest doskonały przykład marnowania potencjału. Cóż za wspaniały serial mógłby z tego powstać! A wyszedł zaledwie dobry."
OMG, o wszystkim można powiedzieć, że mogło być lepsze i że coś było zmarnowane, kwestia nastawienia.
>>>"W sumie to "Alias" jest jednym z nielicznych wyjątków kiedy to stacja komercyjna stworzyła coś co mnie zadowoliło"
I tu chyba tkwi sedno sprawy, preferujesz świat seriali z telewizji płatnych - i jest to słuszne, właściwe, chwalebne i zbawienne. Natomiast razi mnie mówienie, że automatycznie te ze stacji komercyjnych są gorsze, bo to nieprawda - są inne, robione według innej filozofii, adresowane do innej publiczności, ale to nie skazuje ich automatycznie na bycie gorszymi, gorzej wykonanymi itd. itp.
>>>"No tak pewnie jest, ale to i tak dla mnie dziwne. Popatrz na sytuację w kinie - jak ktoś zrobi dobry film nagle multum propozycji. A taki David Chase chyba nie jest zbytnio rozrywany..."
Nie zdziwiłbym się, gdyby jednak Chase'a rozerwali kiedyś :) ("wiecie, jednak zrobię se ten film Sopranos") A tak serio może prawda o popadnięciu w rutynę jest wyjątkowo dobrze znana w środowisku decydentów finansowych... :P
>>>"Jeszcze się za "Deadwood" nie zabrałem, ale wiem, że warto."
"Welcome to fuckin' Deadwood" = "witamy w naszym pięknym mieście"
"http://en.wikipedia.org/wiki/Issues_addressed_in_Nip/Tuck - hm..."
Nie wiem co pisze na wikipedii (nie chciało mi się tego czytać), ale bluzgów w "Bez skazy" nie ma.
"Dlaczego brak swobody twórczej?! Jeśli, dajmy na to, autor pisze książkę dla dzieci (czyli obowiązują go pewne ograniczenia, co może opisać, a co nie), to ma się automatycznie czuć ograniczony? Seriale z telewizji komercyjnych kierowane są do publiczności masowej (bohaterowie muszą być ładni i pozytywni, język prosty itd. - zazwyczaj), a te z płatnych do innej, takiej z sektora private banking ;) i musi, a przynajmniej powinny być bluzgi i gadki o ryćkaniu, żeby określone żądze zaspokoić :) To są dwa różne światy, można preferować jeden czy drugi, ale w obydwu są naprawdę fajne rzeczy."
No właśnie... Dlaczego ci bohaterowie muszę być ładni i dlaczego seriale są kierowane do publiczności masowej? Dla kasy. A jak coś jest dla wszystkich to jest zwykle dla nikogo. Nie wymagam żadnych gadek o ryćkaniu, nie przeasadzajmy. Ale w tych serialach stacji komercyjnej bohater przeważnie musi być dobry, ładny itp. Oczywiście dla mnie były, są i będą wyjątki seriali, które pomimo tego, że powstały w stacjach komercyjnych są bardzo dobre. "Gotowe na wszystko" to serial bardzo dobry (przynajmniej z początku) i przekleństw mu zupełnie nie trzeba (swego czasu bardzo chwaliłem ten serial), ale niestety jest to też przykład serialu bardzo komercyjnego i niestety robi się z tego już taka telenowela... Twórcy tego typu seriali to przeważnie straszni tchórze i boją się jakichkolwiek zmian. W taką stagnację popadły "Gotowe na wszystko", niby miała zginąć któraś z bohaterek, ale widać wyraźnie, że twórcy się tego boją... A w HBO takich rzeczy robić nikt się nie boi... Nie wiem czy to będzie spoiler, więc informuję POCZĄTEK SPOILERA Alan Ball nie bał się uśmiercić głównego bohatera swojego serialu KONIEC SPOILERA, a szczerze wątpię by na coś takiego odważył się Marc Cherry, twórca "Gotowych na wszystko", bo to właśnie jest komercja - dawanie widzom tego co chcą, a ci na pewno takiego czegoś by nie chcieli, bo wiadomo, że kochają swoje bohaterki. Tak samo tylko w telewizji płatnej można zrobić taki numer jaki podobno ostatnio wykręcił David Chase w ostatnim odcinku "Rodziny Soprano" (mam nadzieję, że wiesz o co chodzi), choć to akurat uważam za straszne tchórzostwo z jego strony, bo powinien jednak się na coś zdecydować. Oczywiście na "Gotowych..." nie kończy się lista dobrych seriali telewizji komercyjnej. Kolejnym przykładem jest już przywoływany przez ciebie "24 godziny", który jest serialem bardzo dobrym. Mile też wspominam "Z archiwum X", które miał fantastyczny pomysł i bohaterów, ale nie oszukujmy się - zrobili z tego zbytnio bajki, zwłaszcza w dalszych sezonach. Niemniej jednak to w tym wypadków również nie jest wina stacji komercyjnej.
W każdym razie znakomita większość seriali miałaby się lepiej w telewizji płatnej. Dlaczego? Bo twórca miałby pełną swobodę. Takie moje zdanie.
"Dlaczego od razu "boją"? Jeśli tak, to kogo? Taki Bauer z "24" zrobił wszystkie możliwe bolesne rzeczy i teraz muszą robić "reboot" serii, bo już wypstrykali się z pomysłów, co jeszcze drastyczniejszego można pokazać. Poza tym orzeźwiający chłód lufy przy skroni w postaci rosnącej/spadającej oglądalności bywa w dłuższej perspektywie dobry dla twórców. Poza tym owa "wolność" dla twórców seriali dla stacji płatnych też nie jest znowu taka super, bo rodzą się dziwadła takie jak "Carnivale", które nim na dobre się rozpoczęło, to już się skończyło."
Tak jak już wyżej wspomniałem "24" jest jednym z nielicznych wyjątków. Ja nic przeciwko "Carnivale" nie mam, a skończyło się, bo oglądalność była taka sobie, a budżet bardzo duży.
"Jak dla kogo, ktoś uzna Sopranos za realne, bo się mordują i przeklinają, dla kogoś realny jest ER, bo nie wszyscy zdrowieją. Fakt, że ludzie ze sobą kopulują nie oznacza, że trzeba to od razu pokazywać w wiadomościach, bo inaczej straci się pełnię obrazu :)"
Heh, oczywiście masz rację, ale "Rzym" to miał być taki ostry, męski serial dla prawdziwych Bogusiów Lindów ;)
"Jaka reszta seriali? Bo w erze "po X-Files" jako tako różni się tylko "Harsh Realm", które i tak nie stanowi drastycznej przemiany (np. kryminał -> komedia), bo dotyczy całkiem twórczego wykorzystania rzeczywistości wirtualnej :)"
A co miał zrobić serial komediowy? ;)
"I tu chyba tkwi sedno sprawy, preferujesz świat seriali z telewizji płatnych - i jest to słuszne, właściwe, chwalebne i zbawienne. Natomiast razi mnie mówienie, że automatycznie te ze stacji komercyjnych są gorsze, bo to nieprawda - są inne, robione według innej filozofii, adresowane do innej publiczności, ale to nie skazuje ich automatycznie na bycie gorszymi, gorzej wykonanymi itd. itp."
Teoretycznie może i nie powinny być gorsze, ale tak jak już pisałem: Seriale telewizji komercyjnych to zwykły produkt, który ma przynieść pieniądze. Oczywiście w takim HBO też, ale tam się to inaczej traktuje... Nikt nie żałuje na nic pieniędzy, nikt nie uważa widza za kretyna i daje mu zawsze 100% realizm (ta scenografia i kostiumy w Carnivale!), a co najważniejsze twórca dostaje budżet i właściwie robi z nim co chce, dlatego też twórcy podchodzą do swoich prac z bardziej artystycznego punku widzenia. Dostają taką szansę. Poza tym w stacjach płatnych pracują bardziej utalentowani twórcy, jak Alan Ball (zdobywca oscara), Michael Cuesta, Rodrigo Garcia... Do stacji komercyjnych takie osoby się raczej nie pchają. Chociaż jest wyjątek - Paul Haggis zrobił ostatnio serial (nie oglądałem go jeszcze), ale oczywiście się nie spodobał, był zapewne zbyt wymagający dla publiczności amerykańskiej ;) A przynajmniej w stacjach płatnych nikt nie stara się aż do tego stopnia publiczności schlebiać.
"Welcome to fuckin' Deadwood" = "witamy w naszym pięknym mieście"
Taaa, wiem... Oglądałem kiedyś filmik na youtube z miksem wszystkich cocksuckerów i innych motherfuckerów z tego serialu ;) Ale akurat w tego typu "męskim" kinie to bluzgi są raczej obowiązkowe. To tak jakby w filmie gangsterskim nie przeklinali, phi ;)
Wtrącając się - cóż z tego, że HBO kręci lepsze seriale, skoro nie kręci takich, które mogłyby zastąpić Losta, Battlestara, czy nawet Heroesów...
Bo jak pisał Albertino - mimo swoich wad mają one niesamowitą fabułę i niestety fani fantastyki są skazani na komercję :> (lub urwanego w środku Carnivala)
A co do: "Twórcy tego typu seriali to przeważnie straszni tchórze i boją się jakichkolwiek zmian"
Nieprawda, nawet w durnym Prison Breaku co dwa odcinki ginie jeden z głównych bohaterów:>
Eh, "Prison Break" to jest szczyt takiego tchórzostwa (a raczej komercji), bo nie chcą go zakończyć z honorem tylko robią telenowelę ;)
A co do tej fantastyki to się zgadzam - jak na razie ani HBO ani Showtime nie zdecydowało się na serial sf z krwi i kości, a szkoda... W każdym razie w przyszłym roku na HBO ma być jakiś serial fantasy, zobaczymy co z tego wyjdzie... A "Carnivala" jeszcze nie obejrzałem do końca, ale słyszałem, że nawet kończy się w miarę sensownie, nie jest jakoś rażąco urwany... Więc tak czy nie?
Tak, tak zgadzam się z tym ciągnięciem PB, ale uśmiercono tam wielu głównych bohaterów, co było nawet zaskakujące, dopóki nie przerodziło się w nużące i bezsensowne.
O Carnivalu powtórzę swoją wypowiedź z innego miejsca FW - kończy się jak Crittersy, kiedy już niby wszystko jest OK, lecz nagły najazd kamery pokazuje złożone w rogu stodoły jaja kosmitów... Wystarczy, że nie obejrzysz ostatnich pięciu minut i będziesz zadowolony.
Natomiast nowy serial fantasy produkowany przez HBO? Ciekawe, żeby tylko tym razem dokręcili do końca :>
Co do tego uśmiercania bohaterów to w "Gotowych na wszystko" też były one zaskakujące i jak oglądałem pierwszy sezon to tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć itp, ale teraz brakuje im już pomysłów niestety...Moim zdaniem to jest też problem związany z tym, że seriale stacji komercyjnych mają 24 odcinki - niestety za dużo. Myślę, że można by to upchnąć w tych 12 epizodach tak by nie było miejsca na nudę. Co za dużo to niezdrowo ;)