Bardzo długo zabierałem się za ten serial. Teraz po obejrzeniu pięciu sezonów zastanawiam się dlaczego? Jest to pełnokrwisty serial kryminalny ze świetnymi postaciami i intrygami. Każdy z odcinków działa na widza w taki sposób, że chce się coraz więcej i więcej. Ciągła akcja, napięcie, zwalniające tempo, które nagle przyśpiesza, klimat i perfekcyjna muzyka Daniela Lichta tworzą idealną mieszankę, która daje piorunujący efekt.
Dexter Morgan (genialny Michael C. Hall) pracuje w dzień jako spec od śladów krwi, w nocy zmienia się w seryjnego zabójce, który sam wymierza sprawiedliwość mordując tych, którym udało się pokonać system i uniknąć kary. Zdecydowanie tytułowy bohater to najciekawsza postać w serialu. Jego próby bycia normalnym mimo potwora w nim drzemiącego, walka z samym sobą i swego rodzaju nałogiem to motor napędowy tej produkcji. Jest oczywiście kilka fajnych postaci jak Vinc Masuka (jego sprośne i niesmaczne poczucie humoru to perełka i wisienka na torcie jakim jest "Dexter) czy Joey Quinn. Na nieszczęście jest również kilka postaci, które niesamowicie działają mi na nerwy - tutaj jednak dzielę je na dwie części samego bohatera (jak Rita Bennet, dziewczyna Dexa) i aktora, który wciela się w niego (Debra Morga, siostra czy porucznik Maria LaGuerta). Nie mniej jednak te mankamenty nie odbierają mi ochoty na oglądanie tego serialu. Każdy sezon to nowa sprawa, nowe zabójstwa, nowy morderca, nowe napięcie i nowe emocje towarzyszące niezmiernie podczas oglądania "Dextera".
Zapraszam do siebie, blog nie tylko o serialach :)