Nie potrafię określić słowami końca tego sezonu...Jestem w ciężkim szoku.
Co jak co ale akurat postać LaGuerty była jedną z moich naprawdę ulubionych w tym serialu.

Scena końcowa gdy Deb zabija LaGuertę powaliła mnie na kolana - czułam jak bardzo nie wie co ma robić, kogo wybrać. LaGuertę? Wtedy razem z Dexterem mogą zachować pozory i żyć dalej jak żyli dotychczas ale ciągle pod obstrzałem. Dextera? Wtedy Deb straciłaby brata oraz dotychczasowe życie, Harrison Ojca.. Gdy Deb postrzeliła LaGuertę i wzięła ją w ramiona zachciało mi się autentycznie płakać. Jezu Co musiała czuć? Wtedy Dexter zdał sobie sprawę że jest sprawcą wielkiej tragedii Debry, że dzięki niemu Ona przechodzi to co On jej sam zafundował.
Debra nie powinna pojawiać się wtedy w kościele.

Sezon dobry bo rozdzielił się na kilka wątków. A najgłówniejszym stało się prywatne śledztwo LaGuerty. Drugim była Hannah a trzecim Koshka który dość szybko się zakończył. Co jak co ale LaGuerta i Doakes mieli nosa do Dextera. I pomimo tego że to im powinniśmy kibicować każdy po cichu sekundował Dexterowi.

Powiem szczerze, ze wolałam jak Dexter miał swoje sekretne życie tylko dla siebie. Gdy włączył w to Debrę, wszystko zaczęło się sypać a zabicie LaGuerty nie koniecznie oznacza koniec. Fajnie że spletli ze sobą dwa zdarzenia - poczatek nowego roku i zabójstwo La Guerty przez Debrę. Mamy poczatek czegoś nowego.

Wydaje mi się, że w następnym sezonie Hannah sporo namiesza.