Ten film do Diuny ma się tak jak kundel do owczarka. Aktor próbujący grać MuadDiba jest nijaki, a powinien być charyzmatyczny.Cała reszta aktorów stara się naśladować Diunę Lyncha, ale to nikomu się nie uda.
Ale zachęca do przeczytania książki czego o filmie Lyncha nie da się powiedzieć.A w dzieciach Diuny ten sam aktor w roli Kaznodzieji zrehabilitował się całkowicie.Zresztą Kyle w roli Muadiba też był nijaki,bez charyzmy gdybym widziała go w tej roli przed agentem Cooperem to bym go też niedoceniła ale na szczęście dla Kyla Diuna była później przeze mnie widziana.
Moim zdaniem Diuna Lyncha jest jak to ładnie określiłeś kupą. Jeśli weźmiemy lata w jakich była nagrywana to i owszem była jakimś kamieniem milowym, ale.. Zawsze jest jakieś ale. W pierwszym filmie nie znalazłem wiele z książki i jej klimatu, a mam tu na myśli głównie wątki polityczne i religijne. Film był ciekawy ale ten cały cyberpunkowy klimat totalnie psuł założenia Herberta. Nie wiem czy Myszata czytałaś książkę bądź całość, ale sądzę że też byłabyś zawiedziona. Książki Herberta pokazują w jaki sposób steruje się całymi rzeszami zwykłych ludzi do osiągnięcia swych celów. W jaki sposób polityka i osobiste ambicje wpływają na całe narody. Wystarczy chyba przykład Paula i jego Matki, którzy w sprytny sposób wciągają prymitywny naród w swoja wendetę. Zresztą sam Paul jako Kaznodzieja, odtrąca swoje dziedzictwo i to co udało mu się osiągnąć. Lynch postawił na główne założenia powieści, natomiast ten mini serial próbuje pokazać to czego tam zabrakło. Kontynuacja też jest niezła. Czytając Herberta ma się wrażenie, że czytamy poniekąd relację z naszego Sejmu. Cały cykl Diuny to nic innego jak kolejne intrygi polityczne i religijne. Brytyjski serial całkiem nieźle sobie z tym poradził. Owszem nie ukrywam, że niektóre rzeczy u Lyncha były ciekawsze ale nie o to chodzi w Diunie. Przeczytaj i sama oceń, proszę o to, bo właśnie Harrison zachęca do sięgnięcia do źródła i oceny jego pracy. tym bardziej, że oglądając można niektóre wątki porównać do wydarzeń nam współczesnych i chyba tez Reżyserowi o to chodziło. Mówi nam w ten sposób o zagrożeniach naszych czasów. uff, rozpisałem się, ale wybaczcie, na temat Diuny mogę deliberować godzinami. Pozdrawiam :D
Dokładnie odwrotnie: to aktorzy u Lyncha są mało wyraziści jak dla mnie. W ogóle części filmu Lyncha nie ogarniam, tu przykład: Sardaukarzy- wyglądają jak ekipa spawalnicza stoczni Gdynia. Przyznaję, że część strojów u Lyncha bardziej mi przypadła do gustu niż u Harrisona, gdzie są przerysowane
"Ekipa spawalnicza stoczni Gdynia" rozpierniczyła mnie na maxa.
Szacun dla Pana za ten tekst.
Film Lyncha należy traktować jako jedynie luźno zainspirowany genialną powieścią. Miniserial to dość wierna adaptacja, niestety widać w każdej minucie niewielki budżet. Moim zdaniem oba filmy da się oglądać, ale też oba mają swoje wady. Marzy mi się adaptacja "Diuny" wykonana z takim rozmachem jak "Gra o tron".