W ostatnim odcinku, gdy młody się przyznaje, jego rodzice wspominają, że Jamie zawsze był porywczy. To, co widzieliśmy, gdy rozmawiał z panią psycholog, nie było porywczością. On stawał się potworem, który karmi się dominacją i lękiem swojej ofiary. Porywczy był ojciec – chlapnął farbą, poszarpał gówniarza, który pomazał mu samochód. Jamie to psychol, a nie człowiek porywczy. Rodzina powinna była to zauważyć.
Po prostu pękł, po tylu miesiącach nie wytrzymał, pękł jak ojciec, który traci dziecko, bo Jamie był 13-letnim jeszcze dzieckiem, śpiącym z misiem. Bo ile może unieść na swoich barkach rodzic, czy jakikolwiek inny człowiek? Napiętnowanie z każdej strony, próby sklejenia pozostałości po dawnym życiu, ból z powodu zawodu i myśli, czy mógł zrobić coś więcej. A Jamie był chłopcem, który nie poradził sobie z odróżnieniem dobra od zła, albo zwyczajnie, sądząc po jego zachowaniu u psychologa, był zaburzony. Ale przede wszystkim był dzieckiem, synem ludzi, którzy go kochali i stracili. Więc tyle cierpienia, smutku, zawodu miało prawo sprawić, że w końcu ojciec nie wytrzymał.
W mojej wypowiedzi chciałem tylko zaznaczyć, że Jamie pokazał swoje psychopatyczne możliwości w rozmowie z psycholog i nie wierzę, że takie zachowanie nie wypłynęło wcześniej. Rodzina musiała widzieć w co potrafi się zmienić, gdy sprawy nie idą po jego myśli.
Myślę że był bardzo porywczy, widać to w 3 odcinku jak syn rozmawia z psycholożką. Ciągle podkreśla że ojciec nigdy nie bił jego/matki, a jednocześnie probuje przekonać ją ze zniszczenie stodoły w porywie złości to nic wielkiego. Takie umniejszanie aktom agresji, tylko dlatego że nie są skierowane bezpośrednio w drugą osobę, wypieranie że to wcale nie jest przemoc to bardzo częste reakcje. Tak jak sam ojciec stwierdził pod koniec, nie wystarczy nie bić dziecka, żeby nie być porywczym.
Widzisz jeden wybuch emocji u dziecka oderwanego od rodziców, zamkniętego w psychiatryku, przerażonego o swoją przyszłość i uznajesz to za bycie "bardzo porywczym". Podręcznikowy pochopny wniosek. To raz. A dwa. Jeśli coś nie jest skierowane w drugą osobę to nie jest to przemoc. Taka jest definicja tego słowa. Wyładowanie złości na przedmiocie to sposób na uniknięcie przemocy właśnie. Wiec tworzenie jakichs teorii wyparcia nie ma sensu, bo założenie zrobiłaś błędne.
To było coś znacznie więcej niż „jeden wybuch emocji”. Tam było celowe i świadome wywoływanie lęku w kobiecie (tak, to ma znaczenie że to była kobieta) naprzeciwko i satysfakcja z osiąganego celu. Jeżeli coś jest pochopne to bagatelizowanie takiego zachowania. To nie jest normalne że chcesz wywołać w kimś strach. Jest tylko jeden rodzaj ludzi, który to robi - ten który prędzej czy później robi komuś krzywdę. A to, że to jeszcze dziecko, które na dodatek zostało dotknięte gnębieniem może być okolicznością łagodzącą w procesie, ale nie zmienia tego, że na etapie w którym był w stanie sięgnąć po nóż i zaszlachtować dziewczynę musi być izolowany od społeczeństwa.
Pełna zgoda, nie ma sporu między nami. Przeraziła mnie ta scena jak on stoi nad psycholog i dyszy, dominując nad nią. Ja jestem wielki chłop, taki knypek by mi nawet tętna nie przyspieszył, ale czułem jej lęk i zgadzam się z Tobą w całości. Pisałem wtedy na świeżo, każdy ma swój odbiór i ja do końca myślałem, że ten dzieciak jest niewinny (i ten wybuch świadczył o jego problemach psychicznych, ale nie o zabójstwie). Przyjąłem jego winę dopiero w dosłownie ostatniej scenie serialu.
Rozumiem, myślę że znaczenie mogło mieć tutaj to, że większość seriali tego typu zadaje pytanie „kto zabił” podczas gdy ten serial ujawniając już na końcu pierwszego odcinka nagranie zbrodni miał chyba skupić się na pytaniu „dlaczego” oraz na tragedii rodziny tym razem nie ofiary - ta perspektywa była ukazywana już wiele razy, tylko sprawcy.
I tak, jako kobieta też czułam lęk Pani psycholog i to, że momentami boję się go a przecież to jest „tylko” 13letni chłopiec..
Sam nie wiem czemu tak myślałem, a zdaje się, że jestem w tym dość osamotniony. Na pewno może być tak, jak piszesz. Ot, moje własne ograniczenie. Ale tak, zgadzam się z Tobą w całości. Ta scena kiedy on dominuje nad psycholog jest przerażająca, nie trzeba być do tego kobietą, wystarczy empatia. Pozdrawiam
Dziwnie tak pisać o dziecku z twarzą cherubinka- ale był psychopatą i jeśli nie zabiłby w wieku lat 13, to zabiłby trochę później, ale i tak by to zrobił.
W poprawczaku, gdzie jak wspomniał ochroniarz- był najbardziej znanym osadzonym- odżył. Wyglądał i zachowywał się jak młody Bóg. Żartował, cwaniakował, spacerował z rękoma w kieszeniach. Był pewnien, że owinąć sobie Panią psycholog wokół palca i da radę ją zmanipulować.
Z jednej strony udawał że jest dzieciątkiem, które tęskni za czekoladą z piankami a z drugiej, jak wytrawny gracz, pouczał ją jakie pytania może mu zadawać a jakie nie. Był pewnien, że to on moderuje te rozmowy.
Liczył, że ona uzna go za niepoczytalnego i że wyjdzie.
Nie udało mu się i dobrze, bo wyszedłby z poczuciem, że może nadal bezkarnie zabijać.
W serialu zostało powiedziane, że Jamie sprawiał problemy w szkole związane z jego zachowaniem (scena przesłuchania w 1 odc.). Być może nie były to sytuacje takie jak ta z Panią psycholog, ale musimy mieć na uwadze, że długotrwała obecność w otoczeniu, w którym się znajdował (uważał pozostałych wychowanków za chorych psychicznie), poczucie winy, tęsknota za rodziną czy obecność wyłącznie obcych mu osób na pewno miało wpływ na to jak się podczas tamtego wywiadu zachowywał. Miał dopiero 13 lat, mógł to być pierwszy, tak bardzo psychotyczny atak w stosunku do dorosłego.