bo chciałem się przygotować na ten (obiecany) emocjonalny rollercoaster i jako ojciec dwójki dzieci spodziewałem się naprawdę mocnego uderzenia, a tu jakiś kapiszon...
Nie powiem, jest ciężkawy klimat na początku, rewelacyjny odcinek z panią psycholog, który właściwie mógłby stanowić całość, bo świetnie pokazuje naszego bohatera, jakim jest. Reszta jest nudna i zbędna.
Te próby pokazania, że emocje, że relacje, że środowisko... Tu akurat tak pokazane, że w ogóle nie ma w tym autentyczności i nie wywołało we mnie żadnych reakcji. Kilka ckliwych, oklepanych rodzinnych wstawek i to wszystko, nic z tego nie wynikało.
W serialu nie jest ważne, kto zabił, bo szybko się to wyjaśnia, ale dlaczego?
Cała historia zbudowana na tym, że chłopak nie wytrzymał hejtu i zabił, serio?!
Kilka wpisów na instagramie sprawia, że główny bohater jest tak gnębiony, że wybucha i zabija?!
Bardziej spodziewać by się można, że ta zabita dziewczyna (oczywiście jak jeszcze żyła) mogłaby zrobić coś chłopakowi za opublikowanie nagich zdjęć, tu był prawdziwy powód, takie upokorzenie przed całą szkołą i kto wie przed kim jeszcze.
A tu kilka podśmiewajek i nazwanie incelem? I to ten wielki hejt, który spowodował ten wybuch? Mocno naciągane.
Albo ta koleżanka, której poza ofiarą nikt nie lubi - tu jest mega problem, jeszcze jakaś patologiczna matka, której nie wolno wspominać o bójce w szkole, bo będzie się musiała z pracy wcześniej zwolnić itd... No ewidentnie tu jest patologia i taka osoba może się czuć zaszczuta, bez żadnej pomocy i zrobić coś głupiego lub strasznego.
Koledzy Jamiego też są hejtowani, ale funkcjonują.
Syn policjanta - też prześladowany i w ogóle widać po szkole, że co najmniej połowa uczniów ma tam jakieś problemy z rówieśnikami i pewnie niejeden miałby prawdziwy powód, do przemocy czy innego zachowania, a tu za kilka emotikonek od razu jest DOJECHANY?! No bez przesady.
Ja rozumiem, że tego typu przemoc jest straszna, jako ojciec jestem bardzo wyczulony i widzę, że może sponiewierać, ale na serio, to jak ktoś jest gruby, niski, albo ma pryszcze, to uwierzcie mi, na co dzień w szkole doświadcza dużo większego dokuczania, czasem nawet prześladowania, niż "dojechany" Jamie.
Rodzina chłopaka w miarę normalna i tu taki lament ojca na końcu -"mogłem się bardziej starać". Pewnie, ale nie przesadzajmy. Jasne, przykro się słuchało, jak wyszło, że ojciec się trochę wstydził syna, że trzeba było to inaczej rozegrać, no ale nie było tak, że go gnoił na każdym kroku... Wręcz przeciwnie, wyrwał się z przemocowego schematu, jaki przekazał mu jego ojciec. Jamie miał dom, swój pokój, matkę, siostrę, nie kupowali w dyskoncie, jak rodzice kolegi, który przez to był dla innych biedakiem.
Wzór męskości - ojciec, który nigdy nie stosuje przemocy, nie ogląda się za innymi kobietami i do pubu nawet nie chodzi. Nosz lepszego chyba nie mógł mieć (jak na serialowy poziom)!
Ojciec dał wzór, że jak się zdenerwował, to szopę rozwalił, a nie pobił matkę, czy kogoś innego.
Chłopak ma wzorzec, że w afekcie mógłby na szafce dziewczyny napisać zdzira, czy szmata, ale nóż i morderstwo? Skąd syn ma taki wzór, żeby stosować przemoc? Przez cały serial twórcy próbują znaleźć odpowiedź (albo nam ją wskazać), ale bardzo to nieudolne i nieprzekonywujące.
Odpowiedź daje odcinek w którym Jamie rozmawia z panią psycholog - to jest arcydzieło i spokojnie daję 10 za ten odcinek. Rewelacyjnie zagrane, próba kontroli i gierki z psychologiem, szybkie sprowadzenie do parteru, ponowna próba, zastraszenie, patrzenie z góry, coś wspaniałego! Mistrzostwo!
No i pada tam dużo ważnych stwierdzeń, które wskazują, na chorobę psychiczną i która jest jedynym sensownym wyjaśnieniem postępowania głównego bohatera, a którą to twórcy serialu na siłę próbują rozegrać relacjami rodzinnymi/koleżeńskimi, traumami z przeszłości itp.
Chełpienie się, że nie zgwałcił, a mógł i powiedzenie, że dlatego jestem lepszy od innych, bo nie wykorzystałem słabości dziewczyny i jej nawet nie zmacałem, tylko to potwierdza, bo nie mając takich wzorców w rodzinie nikt tak po prostu nie postępuje. Ale, że zabił, to już się nie chwali, wręcz przeciwnie, prawie do końca bohater się nie przyznaje i wypiera, że zabił, nawet po obejrzeniu nagrania z monitoringu. W ogóle cały czas jest pokazany, jakby to działo się w ogóle poza nim (schizofrenia?).
Tak postąpić (zabić) może ktoś, kto rzeczywiście jest zaszczuty i nie ma wyjścia. I tu bym mógł w to uwierzyć, ale niestety serial tego nie pokazał (zaszczucia), dlatego uważam, że jest słaby i naciągany. Naprawdę można było pokazać prawdziwy hejt w szkole i jego skutki.
Cała ta otoczka o rodzinie, emocjach, wzorcach, przeżyciach z dzieciństwa jest jak dla mnie mało przekonująca. Jest sporo lepszych filmów, gdzie rzeczywiście można się popłakać.