Kolejny kameralny odcinek. I bardzo, hm, przyjemny. Tylko znowu: skandalicznie mało Nardola! ;)
Własnie szkoda ze tylko na początku był, w następnym odcinku tez pewnie bedzie tylko w jednej scenie jak juz sie woda zagotuje :/
Odcinek nie da się ukryć że mimo wszystko trochę słabszy od poprzedniego, jednak podobało mi się stopniowe nawiązywanie więzi między Doktorem i Bill, a same stworki też niczego sobie. Wyraźnie widać że zawierał w sobie głębszą treść, co mnie cieszy, bo tego typu względy w tym serialu lubię najbardziej. Nardolla mi akurat nie brakowało (irytował mnie nawet w swoim debiucie) ale myślę ze przez kilka odcinków jeszcze serial skupi sie na postaci Bill. Myślę że odcinek być może oceniam nieco surowiej, bo w końcu zdecydowanie inny niż pozostałe z NewWho, ale mimo wszystko uważam że wyszło porządnie. Zdecydowanie o wiele lepiej niż w przypadku "Forest of the Night tego samego scenarzysty.
A i dopiero przy "smile" zauważyłem jak strasznie nudne zrobiły się "wejściówki" do odcinka w przeciągu paru ostatnich sezonów.Dawniej mieliśmy efektowną - lub nie -krótką scenkę z prezentacja przeciwnika i dopiero opening,a teraz większość scen sprzed czołówki mogłaby z powodzeniem zapchać środek odcinka :( ( znaczy się :) )
Takie 7,5, może naciągane 8
Moja pełna recenzja: http://recenzje-dw-classic.blogspot.com/2017/04/cos-ze-wspoczesnosci-usmiech.htm l
A ja powiem tyle.
W mojej opinii będzie to najlepsza seria Doktora z Capaldim.
Nie będę ukrywać, że dziadyga mnie głównie drażni i Bill jest pod tym względem bardzo urocza, że też jest zaprojektowana jako po murzyńsku nabijająca się z piernika.
Acz jego gitarowe solówki imponujące... :-) W seriach z Clarą wygrywała jednak Clara raz za razem.
znaczy się...
pingwin, któremu ktoś podpalił kuper.
będzie seria bardzo amerykańska, a mi w zasadzie sensownie wtonowany amerykanizm nie przeszkadza.