Mocne otwarcie ósmego sezonu; Doctor zatracił kontakt z rzeczywistością, i jest zagubiony,
powraca Vastra, Jenny oraz Strax, a to dopiero początek, bo mamy Tyranozaura oraz
mechaniczne droidy rodem z 51 wieku. Jeśli chodzi o postać Doctora to ciężko coś konkretnie
stwierdzić. Niewątpliwie wolałem Jedenastego, ale to normalne odczucie towarzyszące zmianie
Doctora, gdyż potrzeba czasu na przyzwyczajenie i polubienie nowego "wcielenia", ale
niewątpliwie dojdziemy i do tego, kwestia czasu. Chociaż nie on jest najmocniejszym punktem
odcinka - bo jak pisałem wcześniej wolałem Jedenastego -, a osoba Clary i jej problem moralny
na tle nowego-starego Doctora, który to towarzyszy także widzowi podczas seansu. Rozmowa od
serca Vastry i Clary pozamiatała cały odcinek - była znakomita i równie znakomicie zagrana!
Fabuła odcinka jest interesująca i solidnie poprowadzona, szczególnie cieszą nawiązania do
minionych odcinków, serii, bo zawsze to cieszy i wywołuje uśmiech na twarzy... Jedynie irytuje
ponowne wprowadzanie nowej postaci od dupy strony, bo o ile za pierwszym, drugim razem było
to fajne zagranie, to ileż można? Ale to Moffat, zatem to nie dziwi, bo czego więcej można od
niego oczekiwać? Ale to jedna z niewielu rys w tym odcinku, zatem ogólnie wrażenie jest
pozytywne... Nowy rozdział został otarty.
Pozostaje jeszcze kwestia końcówki, która to pozostawiła wiele pytań, bo z jednej strony "kobieta
w czerni" zdawała się wiedzieć co tam zaszło, spotkało naszego droida, ale z drugiej strony
zapytała się o okoliczności jego śmierci, co może sugerować, że była tam obecna, bo miała
wiedzę zbliżoną do tej pozostałych, znała okoliczności, ale nie była świadkiem ostatecznego
starcia, co raczej wyklucza obserwowanie zdarzenia przez swego rodzaju portal... I do tego
dochodzi cały ten motyw z Rajem i Niebem, z tym, że można bezpiecznie założyć, że nie chodzi
dosłownie o Niebo, a swego rodzaju miejsce, inny wymiar.
Nazwa Niebo przewijała się wielokrotnie w Doctorze Who. Chociaż pierwszym skojarzeniem jest
oczywiście Pierwsza i Druga Wojna w Niebie, Wojny Czasu, z naciskiem na tę drugą, co w tym
przypadku oznaczało, że obie strony dysponowały technologią umożliwiającą podróżowanie w
czasie, co jest oczywiste, zważywszy, że większość wrogich frakcji stanowiły odłamy Władców
Czasu + kilka innych ras oraz nieuchwytny Wróg. Problem w tym, że nie było to materialne
miejsce, a starcia toczyły się na licznych frontach. Ale mamy Celestianów - Niebieskich, grupa
Władców Czasu -, którzy to usunęli się z tego wymiaru, by uciec przed uszkodzeniami w czasie -
motyw przewijający się i obecnie, pęknięcia w continuum - i stać się niemożliwymi do
zniszczenia, coś na wzór tego, co Rassilon planował uczynić w ostatnich dniach Ostatniej
Wielkiej Wojny Czasu, co miało uchronić Władców Czasu przed działaniem nałożenia
Ostatecznej Sankcji - wymazaniem na wskutek użycia Momentu. Ale raczej to mało
prawdopodobne, ale pozostałe strzały są mało ciekawe, bo kogo obchodzi kolejna kolonia ludzi?
XD
+ rozmowa od serca Vastry i Clary!
+ rozmowa Clary i Doctora w restauracji!
+ Clara, Clara Clara ;3
+ Vastra, Jenny oraz Strax,
+ powrót mechanicznych droidów,
+ mroczniejsze wcielenie Doctora,
+ cameo Jedenastego Doctora,
+ teksty Straxa, ten to potrafi rozbawić ;d,
+ zdezorientowany Doctor,
- ponowne wprowadzenie nowej postaci od dupy strony,
- mroczniejsze wcielenie Doctora,
Nom, o ile samo intro jeszcze znośne ( choć zdecydowanie wolałam te dwa poprzednie z seri 5-7 ) to ta muzyczka według mnie do bani ;(
Tak się złożyło że intro widziałem już wcześniej (tj. to oryginalne), bo szukałem co fani wymyślili jako potencjalne intra. Cóż, nawet mi się ono podoba, ale sądzę że twórcy trochę za mocno się nim zainspirowali (co oczywiście nie znaczy że samo w sobie jest złe, ale twórcy mogliby się bardziej wysilić). Przeczuwam, że Youtube przeżyje zalew intr do dziesiątego sezonu, jeśli sytuacja się powtórzy przy sezonie 9 (i tak to może to spodowować większą ilość tegoż samego do dziewiątego sezonu)
Wlasciwie to BBC nie tyle co sie zainspirowalo ale Moffat znalazl to intro na YT i zaprosili autora do wspolpracy ... wiec ...
Dobrze, ze ktos ma podobne odczucia co do nowego odcinka i nowego doktora.
Mnie zastanawia tylko jedno...dlaczego Clara dalej jest towarzyszka?
Wyraznie widac, ze Doktor zle czuje sie z samym soba. Nie moze liczyc na zadne wsparcie ze strony Clary. Trudno nie odniesc wrazenia, ze ta go po prostu nie lubi. Z mlodzienca za ktorym szalala zmienil sie w dojrzalego mezczyzne przez co jej juz nie pociaga. Cala chemia prysla.
Dlatego gdy doktor odlecial trudno mi bylo zrozumiec dlaczego mialby po Clare wracac. Tym bardziej, ze nowy doktor do najmilszych nie nalezy (odkradl zebraka, zabil/namowil do zabojstwa robota, jest arogancki i nieprzyjemny)
Do minusow moznaby jeszcze dodac nachalne przypominanie, ze jenny i vastra sa razem.
Taaak, ktoś w temacie napisał, że od odcinka świątecznego może już jej nie być.
Co do wracania, to ewentualnie liczyłem na to, że trafi do jej domu i tam ją wysadzi, a potem znowu odleci.
A to, że Doktor nie należy do najmilszych bardzo mi się podoba, choć trzeba przyznać, że dalej pozostaje Doktorem i nawet mimo szoku regeneracyjnego chyba by się tak nie zachował, zwłaszcza, że jednak zależy mu na Clarze.
A co do ostatniego punktu, to muszę powiedzieć, że mnie to specjalnie nie razi.
Chcialbym, zeby tak bylo.
Dla mnie jest ona najgorsza towarzyszka doktora i z niecierpliwoscia oczekuje jej odejscia. Z dwojga zlego przynajmniej jest bardzo ladna - wiec milo na nia patrzec...choc aktorka z niej slaba.
Co do samego towarzysza to w lutym na profilu doktora na fejsie ujawniono jak wygladac bedzie kolejny: https://www.facebook.com/DoctorWho/photos/pb.127031120644257.-2207520000.1408919 933./827544993926196/?type=3&permPage=1
Niestety, ale Jenna Coleman byla bardzo aktywna w promowaniu 8 sezonu. Pojawiala sie tez we wszystkich zaprowiedziach, ujawnionych fragmentach serialu czy zdjec z planu. To oznacza, ze niemal pewne jest kilka kolejnych miesiecy z nia u boku doktora.
To, ze doktor jest - jak to niektorzy okreslaja - mroczny, nie uwazam bynajmniej za wade. Przeciwnie, przekonal mnie do siebie niemal natychmiast. Mam nadzieje, ze w kolejnych odcinkach taki pozostanie i nie zlagodnieje.
To mimo wszystko troche wiecej niz regeneracja. W koncu nie poznaje sam siebe i zdaje sie nie pamietac pewnych rzeczy, np pyta Clare o to, czy jest dobrym czlowiekiem oraz czy ta wie jak sie lata tardis.
Doktorowi zalezy na wszystkich ludziach. Clara jest jego towarzyszka, wiec musi miec z nim dobre relacje...przynajmniej na razie
Odcinek był spoko, chociaż bardziej podobał mi się początek z 11 doctorem. Ale cóż... Mamy już za sobą premierę i szczerze było całkiem, całkiem. Choć "moim" doctorem był matt to capaldi też nieźle sobie poradził, więc... brawo, czekam na następny odcinek.
W moim odczuciu o ile nowy Doktor zapowiada się bardzo dobrze, to sam odcinek był nudnawy i przekombinowany. Być może to kwestia fatalnego lektora, obejrzę z napisami i wtedy wydam ostateczny osąd. :)
Fatalnego lektora? To chyba nie oglądałeś/aś Czasu Doktora. Teraz jest o Niebo (hehe) lepiej!
Nie, to pierwszy odcinek od 4 serii, który odważyłam się ruszyć z BBC. Właśnie z powodu "cudownych" tłumaczeń wolałam oglądać w oryginale, ewentualnie z napisami.
Odcinek całkiem niezły lecz nie tego oczekiwałem po pierwszym odcinku nowego Doktora. Po pierwsze akcja działa się w Londynie na przełomie XIX i XX wieku, a ja od zawsze nie lubię odcinków które się tam odbywają, choć wielu z Was to pewnie nie przeszkadza. Drugi minus to to międzygatunkowe lesbijskie małżeństwo którego nie cierpię głównie przez to że cały czas to podkreślają, a nawet pomijając to i tak te postacie nie są ciekawe. Odcinek co najgorsze nie był zbyt ciekawy, przynajmniej na początku, zbyt długie przegadane sceny.
Na plus: Capaldi bardzo tajemniczy i intrygujący,a Clara jak zwykle urocza. Scena z Mattem była moim zdaniem największą zaletą odcinka, to było piękne bo między innymi nie sądziłem,że go tak prędko zobaczę znowu w DW.
Eleven Hour zrobił na mnie o wiele większe wrażenie, był znacznie bardziej zabawny, ciekawy i dynamiczny. Po nim do Matta przekonałem się już podczas sceny gdy Amy chciała go nakarmić, a do Capaldiego przekonałem się w stu procentach dopiero podczas sceny w "restauracji".
Dobra, poważnie, czy tylko mnie ta babka z "Nieba" przypominała TARDIS z "Doctor's Wife"?
Plotki z planu pozwalają mniej więcej określić kim ona jest.
SPOILER
Bardzo krótko. Ma ona być głównym przeciwnikiem Doktora w tym sezonie. Bankierem z przyszłości. (Chyba dobrze pamiętam).
(A Niebo - Raj - to jest nawiązanie do celu droida).
Panna Delphox wygląda zupełnie inaczej... Chyba, że coś przegapiłam i The Gatekeeper of Nethersphere ma być głównym wrogiem...
Jakby co, to mnie poprawcie :)
To może ja źle czytałem. :P
W każdym razie, z tego co zrozumiałem, ma ona pojawić się w przyszłym odcinku i nie być przyjaźnie nastawiona do Doktora.
Nawet nie wiem. :) Ale zdecydowanie więcej informacji jest dostępnych w innych tematach na tym forum. także jeśli ktoś chciałby się czegoś dowiedzieć, to polecam przeczytać (i wychodzi na to, że lepiej nie czytać tak pobieżnie, jak ja to zrobiłem :) ).
Do Capaldiego jeszcze się nie przekonałem, ale uzyskał częściowo moją sympatię. Ten doktor jest mroczny (absolutnie na plus) i nawiązuje do starszych wersji przed wznowieniem serialu. Nie jest to 11 wcielenie, które rozłożyło mnie na łopatki (the eleventh hour - czysty geniusz!), ale 12 zaciekawił mnie.
Sam odcinek potwornie nierówny. Fenomenalne relacje Klary i nowego wcielenia oraz same dylematy 12 zasługują na pochwałę. Pierwsza część epizodu była lekko nużąca, a całość oceniam jako zbyt przekombinowaną. Para lesbijek zdaje się tu nie pasować, a końcówka psuje lekko klimat i można było sobie ją darować. Na plus oceniam też główne zagrożenie, zwroty akcji, jak i samą motywację robotów. Ciekawe, jak będzie dalej to wyglądało.
Zacinało mi się bardzo przy oglądaniu w necie, ale jest dobrze :) Do Capaldiego byłam przekonana od miesięcy, Clara stała się jakby ciekawsza, bardziej też polubiłam nasze szalone trio (a w Jenny się zakochałam :P). Matta się nie spodziewałam, ominął mnie jakoś ten spojler. Znowu Moff wyskoczył z zagadką na początku sezonu. Ten sezon też będzie przedzielony w połowie świątecznym odcinkiem, czy tym razem ma być cały po ludzku? Bo [SPOJLER] słyszałam ploty o odejściu Clary w święta, a wydaje mi się, że Clara będzie jeszcze cały ten sezon. W każdym razie że ma odejść po 8 sezonie, a ludzie narzekali, że kolejne Boże Narodzenie "umilone" przez BBC :P
clara odejdzie po christmas special w sensie pewno zemrze\odejdzie w nim;o
SPOILER
ma juz ktos jakies pomysly jak sie jej pozbeda? ja mam pare, podejrzewam ze chodzi o tego jej nowego chlopaka. albo z nim odejdzie albo on ja zabije\umra razem czy cos takiego. chociaz taki motyw byl juz z rory'm i amy wiec moze jednak on okaze sie zly? ;d
Może tym razem bez dramatów na spokojnie odejdzie do normalnego życia :) Z drugiej strony Amy z Rorym mieli łzawe pożegnanie, ale jednak żyli długo i szczęśliwie, może w końcu towarzyszka zostanie młodo ukatrupiona, mua ha ha - Moffat zUo :P
/czyli rozumiem, że cały sezon się zdarzy tej jesieni? :)/
12 odcinkow i christmas special. do 12 na razie nakrecili, takze chyba nie. w sensie potem znowu pol roku czekania. hm, hm. tak mi sie wydaje xD no i musza wybrac nowego towarzysza.
serio wierzysz ze sie obejdzie bez dramatow? toz to moffat.... ;p i jakby odeszla tak 'normalnie' bo by ja np doctor wkurzyl to by sie kupy nie trzymalo z ta cala 'impossible girl' ktora istnieje zeby ratowac doktorka...jak z nia skoncza, to raz na zawsze zeby juz sie nie pojawila, bo jak odejdzie tak sobie, to potem beda pytania przy nowych doktorach i towarzyszach ze gdzie jest clara?
Zabiją ją. Oby. Żaden główny towarzysz nie zginął w New Who. Dobrze, że czekać będziemy na świąteczny tylko 1,5 miesiąca.
Oni nie umarli.. zostali przeniesieni do Nowego Jorku lat 30. (chyba) i tam toczyli swoje życie w spokoju ;)
Ale mimo wszystko można to potraktować jako śmierć.
Anioły określane są mianem zabójców. A to, że zabijają w dość niekonwencjonalny sposób, to już inna sprawa.
Mam nadzieję.. żaden dotychczasowy towarzysz Doctora nie irytował mnie tak bardzo jak ona. Z niecierpliwością czekam na świąteczny odcinek, bo ta "piękna panna bez skazy" okropnie zakłóca mi odbiór.
O nieee... Clara to moje ulubiona towarzyszka... Czemu tak szybko się z nią żegnają? Amy musiałam znosić przez 2,5 sezonu... ;/
jenna odchodzi dobrowolnie z tego co slyszalam,w sensie nie chce juz wiecej jej grac. zazwyczaj kompani byli przez jeden sezon. marta, donna. rose byla przez dwa, amy przez dwa i pol. clara tez w sumie dlugo bedzie, polowka 7 sezonu i polowka 8 plus dwa christmas episodes i 50th anniversary special. wiec wcale nie tak szybko.
Jakoś wydaje mi się, że tak szybko. No własnie Amy była wyjątkiem, a do tego jeszcze nigdy jej nie polubiłam. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Jenna tak sama z siebie odchodzi...
amy tez nie za bardzo lubilam ale sie przyzwyczailam. ogolnie towarzysze doctora po rt mi nie za bardzo pasuja. a clara chyba najmniej ;p
No i jak wrażenia po 1 odcinku?
Moje plusy i minusy:
+ Przegenialna gra Capaldiego - zwłaszcza scena rozmowy z włóczęgą i w restauracji. Majstersztyki za które polubiłem Capaldiego jako Doktora (samego Doktora mniej póki co, ale na razie jest dobrze). W pewnym momencie już tylko czekałem aż się pojawi.
+ Cameo Jedenastego - no tego się po prostu nie spodziewałem Przyznaję, że wzruszyłem się nieco. Właśnie po tym inaczej spojrzałem na Dwunastego - to było takie przypieczętowanie akceptacji nowego wcielenia
+ Vastra, Jenny i Strax - jak zawsze świetni. Zwłaszcza teksty Straxa z czego moim ulubionym było dostarczenie "kurierem" gazety Clarze
+ Sugestie mroczniejszej natury Doktora - szaleństwa związane z regeneracją plus zabójstwo/samobójstwo robota. To jest właśnie to czego serial potrzebował teraz - odmiany w postaci mniej bajkowego Doktora
+ Clara, która teraz była jeszcze barwniejsza niż była i chyba staje się moją ulubioną towarzyszką Doktora zaraz po Donnie z nowych sezonów.
+ Nawiązania do poprzednich sezonów. Tym razem było ich więcej (nie liczę odcinka rocznicowego) niż zazwyczaj i to mnie cieszy. W takich chwilach czuję, że oglądam jednolity serial, a nie przygody Doktora wyrwane z kontekstu.
+/- Z jednej strony to plus bo ułatwiało oswojenie się a z drugiej strony w pewnym momencie lekko irytowało całe to powtarzanie, że to dalej ten sam Doktor. No przepraszam bardzo, ale idiotą nie jestem. Pomysł na serial był taki, żeby tę samą postać grali różni aktorzy. I ok. I ja to wiem. Nie trzeba mi tego na siłę przypominać, choć oczywiście wiadomo - nowy cykl sprawiał, że mogły zaistnieć podejrzenia że Dwunasty może tak bardzo zapomnieć kim jest, że stanie się przynajmniej na tą regenerację, a może na cały cykl, kimś zupełnie innym.
+/- Tak się złożyło że intro widziałem już wcześniej (tj. to oryginalne), bo szukałem co fani wymyślili jako potencjalne intra. Cóż, nawet mi się ono podoba, ale sądzę że twórcy trochę za mocno się nim zainspirowali (co oczywiście nie znaczy że samo w sobie jest złe, ale twórcy mogliby się bardziej wysilić). Przeczuwam, że Youtube przeżyje zalew intr do dziesiątego sezonu, jeśli sytuacja się powtórzy przy sezonie 9 (i tak to może to spodowować większą ilość tegoż samego do dziewiątego sezonu)
- Pocałunek Vastry i Jenny w takim ujęciu moim zdaniem był zbędny. Można to było inaczej pokazać.
- Brak wersji z napisami na BBC
Plusy i minusy jeszcze mogą dojść po obejrzeniu odcinka bez lektora, wtedy dopiero będę mógł powiedzieć że ten odcinek obejrzałem w całości.
Generalnie jestem zadowolony. Odcinek pozytywnie nastraja co do jakości całego sezonu. Jak na razie lubię Dwunastego choć nie przestawiłem się na niego jeszcze w 100% i nie jest to "mój Doktor". Jednak teraz mogę powiedzieć tylko jedno: "Into the darkness!"
Trochę przemyśleń:
Mimo wątpliwości wielu fanów widać Moffat postanowił jakoś wykorzystać do tego wcześniejszy występ Capaldiego. Rzuciła mi się w oczy jedna rzecz. Dwunasty pytał się "dlaczego wybrałem tą twarz?" a jak wiemy z sezonów klasycznych tylko Time Ladies mogą wybierać swój wygląd w czasie regeneracji, panowie nie. Czyżby nowy cykl regeneracji dał Doktorowi raz taką możliwość, bardziej podświadomą niż świadomą? Czy może raczej Moffatowi chodziło tylko o nawiązanie do tego i tak to zostawi?
W pierwszym momencie kobieta z końca odcinka wydawała mi się podobna do Tashy Lem, ale po zastanowieniu to chyba dwie osobne postacie. Co nie zmienia sytuacji, że pewnie będzie to wątek główny sezonu. I pewnie jest to ta sama kobieta, która doprowadziła do spotkania Jedenastego z Clarą za pomocą numeru do TARDIS i Dwunastego z Clarą w restauracji przez ogłoszenie
Co do kobiety z końca odcinka - ewentualnie może też być tak że jest to jakimś cudem wcielenie River Song. Ten ogród skojarzył mi się z tym "miejscem" do którego trafiła River w Bibliotece. Wszystko by pasowało - Niebo jako miejsce gdzie może być tylko twoje jestestwo, określenie "mój chłopak" najpewniej na Doktora. Cóż zobaczymy jak to się dalej rozwinie.
A propos tego wypominania, że to ten sam Doctor... mnie się osobiście wydaje, że Moffat się tłumaczy : D Do roli 11 zatrudnił sobie najmłodszego aktora do grania w DW, nieprzykrego z twarzy, więc wiele zleciało się fanek przyciągniętych jego urodą i młodością. Aż tu nagle Moff wpada w drugą skrajność i zatrudnia... najstarszego aktora. Jeden z powodów oglądania serialu dla niektórych przepadł. Czuje, że Moff bał się, że troche mu fanów odejdzie z tego względu, więc na siłę tłumaczy, że to jest wszystko w porządku a na osłodzenie serc fankom Matta wepchnął go pod koniec odcinka. "Patrzcie! Wasz idol też aprobuje nowego Doctora! Kochajcie go!". W ogóle, Clara nigdy nie przywiązała się do 11 tak jak Amy, ją to bym rozumiała, że miałaby mieszane uczucia po jego nagłej zmianie wieku. Więc czemu tak strasznie podkreślała jego wiek? Bo samą zmianę rozumiem. Ale tyle aluzji do siwych włosów to ja dawno nie widziałam.
No to tak pokrótce - o Doktorze już pisałam w wątku o Capaldim, więc nie będę się powtarzać. Dodam tylko, że chce się go oglądać więcej i więcej i poznawać coraz lepiej ;-) Co do odcinka samego w sobie, to na moje był dobry, może nawet bardzo dobry. Wątek androidów mi się podobał, szkoda tylko, że bardziej wartka akcja zaczęła się gdzieś tak mniej więcej od połowy odcinka. Ale scena w podziemiach restauracji, tudzież w statku kosmicznym klimatyczna, czuć było Classic Who. Za to te dłużyzny na początku zdecydowanie można było skrócić. Zresztą co niektóre sceny w ogóle bym usunęła, typu pocałunek Vastry z Jenny - serio? Co by nie mówić, od początku nie należałam do fanów tria Vastra-Jenny-Strax, więc pewnie stąd ta niechęć. Jedynie rozmowa z Clarą na plus.
Skoro już jestem przy Clarze... Naprawdę świetna i jak dla mnie, to przez ten jeden odcinek nabyła więcej charakteru niż przez wszystkie pozostałe od początku swojej "kariery". Myślę, że pomimo swoich poczatkowych wątpliwości może stworzyć z Dwunastym super duet.
Co tam jeszcze? Teksty, nawiązania pierwsza klasa. W pamięci mi utkwiło to o szaliku, w którym Doktor "nie wygląda dobrze". Od razu gęba mi się uśmiechnęła :-) Co do babki z "Nieba" na końcu odcinka - strzelam w ciemno, że to Rani i szczerze chciałabym, żeby tak było. Choć pierwsze wrażenie wywarła na mnie takie sobie. Nie wiem, czy już jestem wyczulona na tym punkcie, czy co, ale znowu wyczuwam charakter a'la River Song... Ta gadka o Doktorze jako jej "chłopaku" spowodowała, że znowu przewróciłam oczami. Czy Moffat umie pisać tylko jeden typ charakteru? Się zobaczy. Mam nadzieję, że jeszcze w finale będę mile zaskoczona.
Na koniec scena z rozmową telefoniczną całkiem milutka, ale czuję się jakbym była jedną z nielicznych osob, które przy niej nie płakały :D
Z drobnostek to na plus jeszcze intro, czuć oldskul - to samo w przypadku efektów specjalnych. Nie wiem jak Wy, ale ja widzę różnicę w porównaniu z ostatnimi sezonami. Nawet soundtrack był dziś znośny i nie przeszkadzał aż tak bardzo jak to miało miejsce w ostatnim czasie. Choć wciąż może być lepiej i na to liczę. Jak coś jeszcze mi się przypomni, to dopiszę. Wciąż nie ochronęłam do końca i jeszcze bazgram na emocjach. Jutro pewnie obejrzę jeszcze raz przynajmniej częściowo i spojrzę chłodnym okiem ;-)
Tak czy siak odcinek mocny i już czekam na za tydzień i spotkanie z Dalekami, choć naprawdę jestem pełna obaw. Szczerze nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz Dalekowie stanowili jakieś zagrożenie i byli straszni. Mam nadzieję, że nie będzie zawodu.
Fajny odcinek, Capaldi jest świetny, a scena z Jedenastym mnie rozwaliła kompletnie, Moffat tradycyjnie robi z moimi emocjami co chce. I tak jak napisał jeden z przedmówców, ta scena przypieczętowała moje przekonanie się do Capaldiego - chociaż z drugiej strony trochę się boję, bo i do Dziesiątki, i do Jedenastego musiałem się trochę czasu przekonywać, więc mam nadzieję, że teraz nie będzie odwrotnie xD
No ale zastanowiła mnie ta scena z Doctorem który pamiętał swoją twarz i zwracał uwagę, że zawsze je skądś kojarzył - może kiedy regeneruje, twarze przejmuje od widzianych już kiedyś osób?
A, no i zaskakująco irytowała mnie Vastrowa trójka - fatalne "sceny akcji", a humor Straxa też już się zaczyna przejadać.
Cały odcinek miałam nawiną nadzieję, że 11 Doctor jeszcze się pojawi. Rozumiem Clarę, że tęskni, ja też tęsknię za Mattem. A tutaj nagle taka niespodzianka i pojawił się na ekranie!! Od razu się popłakałam.
Odcinek całkiem spoko, ale smutno po odejściu Matta, nawet nie spodziewałam się takiej atmosfery odcinka, to wszystko dokładnie to co czułam. Kiedy poprzedni odchodzili i się regenerowali nie było takiego smutku. Capaldi będzie fajnym Doctorem, o ile do tego dojdą super odcinki. Matt jest moim absolutnie ulubionym i tak jak Clara, wolałabym aby został :)
Capaldiego oceniać jeszcze nie będę.. za mało go jeszcze znam (nie jestem taki powierzchowny! - hah :P)
Le małżeństwo jak zwykle nijakie, bez Strax'a byłyby okrutnie nużące
(Tak, wiem, Strax opowiada ciągle ten sam jeden żart - mnie to wciąż bawi.. choć rozumiem jak może się przejeść)
Fabuła odcinka nieciekawa... brak dangerzone, brak patosu, ilość tekstów niewystarczająca, całość zbyt podporządkowana przejściu doktora w doktora (większość odcinka wydaje się krzyczeć "starość też radość! starość też radość! uwierz mi uwierz!" zamiast wykorzystać ten czas na rzucaniu w nas tą radością)
Zaś najbardziej mnie wzruszył przedśmiertny monolog dinozaurzycy.. biedactwo ; (
A.. i przez was strasznie mi się tęskno zrobiło za River Song...
Zgadzam się z autorem wątku - mocne wejście na otwarcie sezonu. Podoba mi się nowa buzia Doktora. Uważam, że to czas najwyższy, aby powrócić, przynajmniej na jedno wcielenie, do doroślejszych wersji. Doktor zrobił się nam chłodniejszy .."I don't think I'm a hugging person now." i mroczniejszy. Chociaż ma tę samą krejzolską świeżość co Numer 9 .."big, sexy woman!" (do Pani dinozaur).
NB Peter Capaldi zarezerwował sobie miejsce wśród Doktorów mając zaledwie 15 lat. Napisał list do Radio Times wykrzykując m.in. " Ah, but we'd be safe, as we'd have Dr Who to protect us!" (cały list tutaj: http://www.radiotimes.com/uploads/images/original/34582.jpeg)
p.s. "We will (NOT) melt him with acid." !
Jedna rzecz nie daje mi spokoju - 11 wiedział, że tak naprawdę to jego ostatnia regeneracja - powiedział to w rozmowie z Clarą na końcu poprzedniego sezonu - nie ma regeneracji, to koniec, so long. A tu nagle scena, w której dzwoni do Clary pewny, że regenerował (!) i prosi, by z nim została, by pomogła jego nowemu wcieleniu... trochę to naciągane.
Racja, bo to Władcy Czasu przyszli mu na ratunek z nowym cyklem regeneracyjnym, tudzież nową regeneracją, bo nie wiadomo ile ich dostał...
Ale istotną tu informacją jest to, że dzwonił z Pół Trenzalore, a w tym momencie niby jeszcze nie pamiętał o wcieleniu War Doctora, zatem mógł myśleć, że nadal przysługuje mu jedna regeneracja,, z tym, że nie do końca ma to sens, ale to już wina odcinka Dzień Doktora, który powiedzmy sobie szczerze nie miał za wiele sensu, i kłócił się z naszą wiedzą na temat wydarzeń z ostatnich dni Wielkiej Wojny Czasu...