Jakieś cuda dzieją się w tym sezonie. Albo odcinki wtórne, a jak już a nóż wymyślą dobry pomysł na fabułę to Moffat, tudzież jego team, musi tak drążyć, że ostatecznie przedobrzy i sknoci. Tak jeszcze tylko czekałam, aż się 15 razy obudzą. Strasznie mnie męczyła końcówka. Oczywiście Clara musiała być jednak na końcu piękna i młoda. Nie dało się tego zrobić z polotem. Jenna jest beznadziejna, bo od jej widzimisię i tego czy łaskawie będzie się jej chciało zagrać uzależniana jest cała fabuła i partaczenie następnych odcinków. To mi przypomina trochę sytuację jakiegoś toksycznego związku - cały czas narzekam na mojego faceta, ale wracam jak bumerang. Nie ma za grosz kręgosłupa ta jej postać. Najbardziej, żal mi pomysłu bo był świetny. Potwory boskie. Tylko ten głupi związek Klary z Doktorem to wszystko psuje. Jak tak bardzo chciała zostać w świecie fantazji to trzeba jej było na to pozwolić do diabła, a nie 12 razy wyciągać za uszy. Klaro umrzyj i przestań wkurzać!

"Klaro umrzyj i przestań wkurzać!"

Amen.

O dziwo dobre. Odcinek mi się podobał, pomysł fajny, postacie też, ale końcówka im nie wyszła. Nawet szkoda byłoby mi, aby Clara w ten sposób zakończyła swój, wątek co nie znaczy, że te wieczne pobudki były fajne, albo że ciesze się, że ona nie odeszła. Wręcz przeciwnie. Clara mogłaby zrobić wreszcie goodbye.