Jakie są według was najsmutniejsze sceny ?
Klasyczne: śmierć Adrica ("Earthshock")
Współczesne: monolog Doktora przy łóżku małej Amelii ("The big bang")
Dwie sceny przychodzą mi do głowy: pierwsza to pożegnanie Doktora z TARDIS w "The Doctor's Wife", a druga to "śmierć" Johna Smitha w "The Family of Blood".
Hmm... chyba pożegnanie Doktora z Amy w "The Angels Take Manhattan" i regeneracja Dziesiątego. Z klasycznych nie wiem, bo jeszcze nie znalazłam takiej sceny, która by mnie jakoś specjalnie wzruszyła :/...
Mój Boże, jak ja wtedy ryczałam. To, regeneracja Dziewiątego, "śmierć" River w bibliotece, pożegnanie Rory'ego ze "starą Amy" w "The Girl Who Waited", odejście Pondów i płaczący Doktor z powodu Trenzalore to jest ostatnio takie moje ścisłe top, gdzie nawet paczka chusteczek nie pomaga.
Klasyczne serie oglądałam na razie tylko pobieżnie, ale na pewno muszę tutaj wymienić scenę pożegnania Pierwszego Doktora z Susan ;c
Myślałam, że chodziło o wybranie jednej sceny :), ale skoro wszyscy wymieniają więcej... to i ja się poprawię.
Mam tak jak Ty. Wszystkie te 3 sceny były dla mnie wyciskaczami łez. Pożegnanie Donny, pożegnanie Rose i regeneracja 10 Doctora.