Witam,
jako że niedawno zacząłem przygodę z Doctor Who i skończyłem wczoraj oglądać 4 sezon,chciałbym podzielić się z wami paroma uwagami i zobaczyć czy mieliście podobne odczucia do moich.Ale zacznę od pewnej sprawy z 3 sezonu.
Także uwaga SPOILERYYYYYYYYYYYYY:
River Song według mnie skończyła beznadziejnie.Czy nie uważacie że lepsza byłaby śmierć niż być uwiezionym na wieczność w komputerze ze swoją ekipą i sztucznie wygenerowanymi dzieciakami w całkiem nudnej lokacji? będzie przebywać wieczność w tym miejscu z myślą że Doctor jest gdzieś tam,bez niej,że cały prawdziwy świat jest gdzieś tam,i wszystko ją omija.
W dodatku Doctor miał tyle czasu żeby wymyślić sposób na uratowanie jej,i tylko na to go było stać?(uwięzienie świadomości w komputerze)
Też dziwne jest według mnie to,kiedy Song spotkała 10 Doctora padł komentarz z jej ust,że ta jego wersja jest taka młoda itd.To sprawdziłem z ciekawości kiedy Ona spotka go pierwszy raz i jakie bedzie mieć wtedy wcielenie Doctor,i myślałem że będzie to obecne 12 wcielenie gdzie z tego co widzę Doctor jest starszy,a tu się okazuję że spotyka go kiedy Doctor jest w 11 wcieleniu,a według mnie On wygląda jeszcze młodziej niż 10.Z tą fryzurą itd wygląda jak jakiś nastolatek hipster.Więc uwagi na temat tego jak młodo wyglada 10 Doctor w oczach Song są dziwne.
Co do finału 4 sezonu,to kurdę strasznie tragicznie było,tzn to co spotkało Donnę to masakra jakaś xD.Tyle zrobiła,tyle przeżyła i to wszystko utraciła.Jeszcze ten moment kiedy Doctor pozbawiał ją wspomnień,kiedy prosiła i mówiła że nie chce.Strasznie mi jej szkoda,i nie wiem do końca co o tym myśleć,czy się złościć na serial czy co.Z ciekawości poszperałem czy w przyszłych sezonach może to odkręcą ale NIE.Po tylu sezonach cisza w tej sprawie,co smuci mnie jeszcze bardziej.
Jeśli chodzi o Rose Tyler,rozczarował mnie wątek szczerze.To powinno byc niezręczne dla niej,że dostała "klona" Doctora w ramach pocieszenia.Mimo wszystko to nie jest ten prawdziwy Doctor.Twórcy stworzyli to tylko po to by zakończyć wątek Rose na zawsze.Przez co właśnie wygląda to jak zrobione na siłe
"Ooo dajmy klona Doctora na pocieszenie niech ma,papa"
I też żal mi było Doctora jak spoglądał(ta jego mina) na Rose całująca się(to było dziwne) z jego "klonem".Potem Rose ma spędzić całe życie ze starzejącym się "klonem" Doctora wiedząc właśnie że ten prawdziwy którego pokochała jest gdzieś tam,ze swoją budką i przeżywa dalej wspaniałe przygody....bez niej.Wolałbym żeby inaczej poprowadzili ten wątek bo wyszło dziwnie.
Tak to nigdy już jej pewnie nie ujrzymy,a fajnie byłoby ujrzeć taki crossover wszystkich towarzyszy Doctora raz jeszcze w przyszłości(przyszłych sezonach).Zdaję sobie sprawę że dużo ludzi Rose nie znosi,ale zwyczajnie czuję sentyment do pary Doctor-Rose,i to chyba nic dziwnego bo to oni byli pierwszymi postaciami jakie poznałem zaczynając oglądać ten serial.Będzie mi też brakować matki Rose i Mickeygo.
A jak już jesteśmy przy Mickeym,też mam tu dziwne odczucia.
Po co wrócił do swojego świata? owszem babcia w równoległym świecie już mu umarła.Ale przecież mógł tam zostać,w równoległym świecie jednak moze przyjaznić się z Rose,"klonem" Doctora i z Jackie.Przecież NIC nie ma też w tym normalnym świecie.Pożegnanie jego z Jackie było smutne,wszyscy razem też tyle razem przeżyli,czemu miałby więc ich zostawiać? to było bez sensu.Także podsumowując strasznie dołujący finał 4 sezonu :(.W dodatku zbliża się chwila kiedy 10 Doctor zmieni wcielenie.A tak kurdę się przywiązałem do 10 :(.
To tyle,pozdrawiam.
Jeśli chodzi o River i "młodość" Doktora: Dziesiąty wygląda starzej od Jedenastego (Bo i aktor grający Dziesiątego jest starszy od następcy) ale jego Doktor jest jednak młodszym wcieleniem. River widziała to bodaj po oczach Władcy Czasu.
Co do Rose dla mnie postać jak postać, ani ją lubię ani nie lubię, co nie zmienia faktu, że gdyby nie wracała w czwartej serii, jej wątek byłby lepiej zakończony.
Donna - osobiście wolałbym, aby skończyła podobnie, jak pewien inny towarzysz Doktora (https://www.youtube.com/watch?v=idEcvdL_zHA od 2:35 mniej więcej :) ) ale to zakończenie, które dostała miało jedną zaletę: nie cierpiała w żaden sposób, bo zapomniała o wszystkim, było więc dla niej bądź co bądź łagodne.
" gdyby nie wracała w czwartej serii, jej wątek byłby lepiej zakończony"
O tak,też bym chyba wolał żeby zostało tak jak było wcześniej.
"zakończenie, które dostała miało jedną zaletę: nie cierpiała w żaden sposób, bo zapomniała o wszystkim"
Czemu miałaby cierpieć? Donna została najtragiczniejszą postacią jak narazie :(.Wszystkie te przygody,stała sie przecież lepszym człowiekiem dzieki Doctorowi,oraz on dzięki niej.Straciła wszystko to co uczyniła i kim się stała.I nigdy nie będzie pamietać o tym jak pewnego razu ważna była dla całego świata :(
Chodziło mi, że niektórzy towarzysze odchodzili w sposób dla nich boleśniejszy.
Tragiczną na pewno, ale dyskutowałbym, czy najbardziej, zwłaszcza, że nie ona jedyna na końcu wojaży z Doktorem straciła pamięć.