PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=199691}

Doktor Who

Doctor Who
2005 - 2022
8,1 33 tys. ocen
8,1 10 1 32936
8,5 12 krytyków
Doktor Who
powrót do forum serialu Doktor Who

RTD czy Moffat

ocenił(a) serial na 10

RTD czy Moffat? który scenarzysta bardziej przypadł Wam do gustu? Które sezony bardziej lubicie i dlaczego. Ja nie ukrywam że wolałam RTD.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Ja wolę Moffata. Jego odcinki bardzo przypominają stare serie, no i poza jednym przypadkiem (Tęczowi Dalekowie) nie stara się "poprawiać" tego, co już jest/było dobre. No a RTD...cóż, nie był zły w tym, co robi, ale Doktor (Dziesiąty konkretnie)i Mistrz jego pomysłu byli jacyś tacy...żeby nie używać mocnych słów, słabi.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Moim zdaniem Moffat jest lepszy od RTD. Widać po nim, że jest fanem Doctora od wielu lat (chodzi mi tu o liczne nawiązania do starych serii i więcej mrugnięć okiem dla fanów). Natomiast wrogowie stworzeni przez niego byli jacyś dziwni (Sleethenowie, Wsysacz, Master próbujący naśladować bardziej Jokera niż swoje starsze wcielenia). Niezbyt kreatywnym było ciągłe pojawianie się Daleków w finałach sezonu i ich ciągłe wracanie do życia. Czasem wydawało mi się, że nie mógł wymyślić ciekawego zakończenia i szedł na łatwiznę (wszyscy pomyślmy o Doktorze to wróci swojej formy i pokona Mastera). Moffat spełnia zadanie scenarzysty i producenta lepiej. Sezony jedenastki są dla mnie lepsze, co nie znaczy, że nie lubię tych RTD. Ale, gdy Moffat jest świetny, tak RTD raczej w najlepszym przypadku niezły w tym, co robi.

ocenił(a) serial na 10
Bojczew

Zgadzam się w 100% :)

ocenił(a) serial na 10
Bojczew

Mi bardzo podobał się Master. Uważam że był genialny ale ja nie widziałam Mastera w starych seriach więc może dlatego :). Co do zakończenia 3 sezony faktycznie tragedia z tym myśleniem. Natomiast zakończenia innych sezonów (zwłaszcza 2 i 4) są rewelacyjne, poruszające, trzymające w napięciu coś co mnie jako widza chwyta za serce. Nie podobają mi się za to zakończenia ani 5 ani 6 sezonu. Mam takie wrażenie że są zrobione na siłę "och wielki Doctor wszyscy się razem przeciwko niemu sprzysiężają". Jakoś nie kupuję tego. Tak samo z tymi aniołami. Odcinek Blink był rewelacyjny. Anioły super. A teraz? Raz ładnie zabijają przenosząc innych w przeszłość. Innym razem są najgorszymi morderczymi istotami a za chwile znów przenoszą w przeszłość. U Moffata brak moim zdaniem konsekwencji. On robi co chce. Jak oglądam teraz Doctora to wielokrotnie czuję się przez niego oszukana.

ocenił(a) serial na 10
Belief

To chyba zależy. Moim ulubionym sezonem jest zdecydowanie 4, ale to zapewne tylko ze względu na Donnę. Serie 1-4 były naprawdę świetne i to chodzenie na łatwiznę, jak ktoś napisał wyżej, jakoś nieszczególnie mi przeszkadzało (jestem po prostu mało krytyczna co do moich ulubionych seriali). Natomiast serie od 5 wzwyż są całkiem inne. Brakuje mi czasami tego powracania do Londynu przy każdej możliwej okazji, ale nie można zaprzeczyć, że Moffat jest mistrzem w swojej dziedzinie. Jedyne co mogę mu zarzucić to motyw River. Postać ani trochę nie przypadła mi do gustu, a jej "wielką tajemnicę" pochodzenia rozwiązałam już na początku 6-tej serii.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Mnie pasują obaj, choć faktycznie mają różne style. Nie to, że obaj tacy idealni :) Obojgu można zarzucić przedalekowanie, czkam już tymi puszkami pojawiającymi się przy każdej okazji, ale większość fanów za nimi przepada a oglądalność musi być. Postać River też spartaczona aż miło. Największy zarzut, no, bolączka niech będzie jeśli chodzi o Moffata, to fakt, iż za mało jest podwójnych odcinków. Dwuodcinkowce pozwalają pokazać więcej, co zwłaszcza przy finale serii jest ważne. Ale to tylko takie marudzenie, dobrze jest póki co i oby tak dalej.

użytkownik usunięty
Belief

U Moffata dzieje się zdecydowanie więcej. Jedyne co mnie raziło w oczy, to robienie z widza idioty - ujęcia pęknięcia we wszechświecie. U RTD Bad Wolf nie rzucał się tak w oczy, a gdy obejrzałam jeszcze raz pierwszy sezon, to dopiero wtedy stwierdziłam "wow, rzeczywiście".
każdy z panów wniósł coś nowego serialu - z przyjemnością oglądam 4. i jak i 5. sezon. :)

ocenił(a) serial na 10
Belief

Jakoś tak bardziej lubię Moffata, ale nie wiem do końca dlaczego :/. A ulubione sezony to 5 i 6 jak do tej pory ;P (no może jeszcze 4 ze względu na finał :))

Belief

Sam nie wiem. U mnie chyba są na równi.RTD stworzył mój ulubiony jak narazie 4 sezon, ale Moffat to w końcu facet od "Blink", "The Emty Child" czy "Silence in The Library", więc...

Belief

Nie potrafię tego rozsądzić. Opowieści Moffa są fantastyczne, ale w porównaniu do RTD, wydają się takie płaskie. Takie bardziej rzewne, mniej sf w sf, niekiedy nie ma też takiego wow, na zakończenie jakiegoś wątku, gdy wszystko się wyjaśnia. Z RTD zdarzało mi się notorycznie, takie olśnienie, takie właśnie wielkie WOW! I postacie, jakoś bardziej mnie ruszały u RTD, no i dodam jeszcze, sama ciągłość - z Pondami to się ciągnie, Doctor ich gdzieś zostawia, wpada do nich, oni nie chcą/mogą z nim wyruszyć, wtf? kto nie chciałby spędzić całego życia w TARDIS? Mam do nich jakiś sentyment, ale towarzysze za czasów RTD byli znacznie lepsi! I mimo że ówczesne efekty specjalne, były, łagodnie mówiąc, kiepskie, to klimat serialu był większy. Moffat oczywiście kochany jest za Blink, za Empty Child, Doctor Dances, ale delikatnie sformułuję sąd, że średnio nadaje się do epickich, długodystansowych wątków. Jego historie łapią za serce, wyciskają łzy, i naprawdę, trudno je zapomnieć, ale momentami to jest aż przesłodzone. No a totalnie nienawidzę Moffata za to że nie wraca do nieskończonych wątków RTD, chociażby Jenny. Tak na koniec, jeśli już koniecznie przyszłoby mi rozsądzać, niewielka przewaga RTD :)

ocenił(a) serial na 9
Narvany_Chochlik

Jak ja się z Tobą zgadzam. I problemy u RTD wydawały się mieć sporo większą wagę, jakby to nazwać, etyczną. Wiem, że to się ludziom wielu nie podobało, że Doktor był taki ludzki, ale mi to bardzo odpowiadało, czuło się moc postaci. U Moffata postaci są po prostu płytkie, a próby nadania im głębi zwyczajnie chybione. Z banalniejszych rzeczy, 11. w prawie każdym odcinku traci dostęp do TARDIS, a to mu się utopi w kwasie, a to zniknie, a to ucieknie czy ktoś ją sobie porwie. Co. Za. Pierdoła.

ocenił(a) serial na 10
Narvany_Chochlik

Dokładnie te Moffata odcinki są jakieś takie płaskie. U RTD było właśnie takie WOW. A Moffat nas nakręca, człowiek oczekuje w napięciu na koniec a tam...niewypał. Może dlatego że RTD budował napięcie powoli, delikatnie, dyskretnie i nagle uderzał a Moffat uderza od razu z wielkiego C i na końcu wychodzi jak wychodzi. Postacie też ma gorsze. To że Pondowie nie chcą z nim podróżować to akurat mi nie przeszkadza. Bardzo lubię postać Roryego ale Amy była na początku strasznie irytująca. Dzięki niej doceniłam Martę której nie lubiłam wcześniej :). RTD też wszystkie wątki zakończył oprócz tych co Moffat chciał aby zostały jak to z ożywioną Jenny, więc ona powinna wrócić. Mam tez nadzieję ze wyjaśni się sytuacja z imieniem Dorctora a konkretnie w jakiej sytuacji Doctor może komuś zdradzić swoje imię. Jak tego nie wyjaśni to się wkurzę na Moffata.

ocenił(a) serial na 9
Belief

RTD, styl Moffata jest za bardzo amerykański, a za mało Doktorowy

ocenił(a) serial na 10
MistrzSeller

Zwłaszcza, że to odcinki Moffata, nie RTD przypominają to, co było Doktorowe przez wiele długich lat. No ale co ja tam wiem :)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Ja mówię o nowych seriach, nie o starych. Przestań powoływać się na stare serie, gdy mówię o nowych.

ocenił(a) serial na 10
MistrzSeller

Masz prawo mówić o nowych. Ja mam prawo mówić i o tych i o tych. Widzę pewną przerwę w "doktorowatości" serialu i to wcale nie zaczynającą się wraz z rozpoczęciem "władania" w nim RTD :)

ocenił(a) serial na 8
Belief

A ja choc wole bardziej 10 Doctora to jednak Moffata bardziej lubie za całokształt pracy : - )

ocenił(a) serial na 10
Belief

Obaj mieli mocne i słabe strony, ale RTD dużo lepiej dowodził serialem. Moffat potrafi pisać naprawdę niesamowite scenariusze, ale tworzy beznadziejne postaci, wątki ciągnięte przez niego przez serie bywają pełne dziur albo są zwyczajnie głupie. Trzeba zauważyć, że obydwaj przykładali się do max 2 odcinków na sezon, robiąc z nich perełki i klasyki, a reszta była tylko dobra, przeciętna, rzadziej do dupy. Za RTD serial był bardziej różnorodny, kolorowy i taki... bajkowo-przygodowy, a Moffat ze wszystkiego próbuje robić horror. Pewnie kwestia gustu, ale podejście RTD jest dużo bardziej oryginalne.

Obaj namieszali też sporo w świecie DW, ale jak dla mnie RTD robił to z większym wyczuciem.

Belief

Zdecydowanie wolę erę Daviesa. Moffat jest bardzo dobrym scenarzystą, ale moim zdaniem nie nadaje się do pisania całych sezonów - co innego historie jedno-dwuodcinkowe. Najbardziej drażni mnie fakt, że Moffat nie potrafi za bardzo rozwinąć swoich postaci (a już postacie kobiece u niego to w ogóle katastrofa). U Moffata najważniejsze wydaje się, żeby widz oglądając odcinek, był zachwycony wszystkim - ciągłe "WOW" i "epic". Że już nie wspomnę o łamaniu 'zasad' ustalonych wcześniej - "Tworzenie paradoksów i przekraczanie własnej linii czasowej? A co tam, zróbmy to, w końcu w ten sposób wyjaśnimy dosłownie wszystko". Odcinki Moffata są bardzo... sprytne, ale i - przynajmniej dla mnie - płytkie. Z tego powodu wolałam już czasami przesadnie sentymentalnego RTD.

A, ktoś napisał, że Moffat inspiruje się starszymi seriami? Ba, nawet więcej, on je praktycznie kopiuje - vide wiele wątków ściągniętych z poprzednich przygód Doctora ;). U RTD te mrugnięcia okiem też były, tyle że dużo bardziej delikatne.

ocenił(a) serial na 10
colirya

To z tymi nawiązaniami na poz. niemal kopiowania też zależy, jak na to spojrzymy - dla np. takiego jak ja fana Siódmego Doktora nie ma większej zalety :) (Oj, gdybyż tylko pan McCoy wrócił na rocznicę...)

Capitano_S

Pewnie, zależy jak kto na to patrzy ;). Ja akurat zamiast oglądania, jak Doctor w podobny sposób, jak zrobił to z Fenriciem, rozprawia się z Minotaurem, wolę Marthę mówiącą do Doctora: "I thought you were going to say he was your secret brother or something" ;). Dla mnie po prostu podobieństwo sytuacji/postaci jest zbyt duże w niektórych momentach :).

ocenił(a) serial na 10
Belief

Przy RTD miałam wrażenie, że to wszystko może zdarzyć się za rogiem mojego domu, a przy Moffacie powstaje większy dystans. Poza tym co dwie głowy to nie jedna, dlatego też wydaje mi się, że sezony 1-4 były bardziej urozmaicone pod względem formy. Tłuczenie samego RTD bez Moffata mogłoby stać się przewidywalne tak samo jak dzieje się to teraz z Moffatem.

ocenił(a) serial na 10
Pam815

Chyba trafiłaś w sedno w to co mi najbardziej przeszkadza u Moffata. Historie RTD wciągały i miało się właśnie to wrażenie że to się może zdarzyć "za rogiem" zaś Moffat dla mnie stworzył dystans. Może to kwestia formy kręcenia ale mnie te nowe serie nie potrafią wciągnąć w swoją fabułę. Wiem że to fikcja ale u RTD na te 45 minut dawałam się nabrać tym historiom zaś u Moffata może zdarzyło się to raz lub dwa.

ocenił(a) serial na 8
Belief

To dlatego, że RTD tak mocno osadzał bohaterów w rzeczywistości - widzieliśmy ich rodziny, to, jak na nie wpływał kontakt z Doktorem. Poza tym (nie licząc finału 3 serii i odcinka Turn Left) RTD rzadko stosował ulubioną zabawkę Moffata, czyli reset. Ludzkość RTD po prostu musiała sobie poradzić z tym, że nie są sami we wszechświecie. Pod tym względem Doktor był bardziej realistyczny. Tymczasem gdyby akcja Moffata miała miejsce w rzeczywistości, i tak byśmy o tym nie pamiętali... Poza tym mam słabość do tego, co RTD wyprawiał z Doktorem :)
Do Moffata musiałam się przyzwyczaić. Piąta seria wydawała mi się jakoś mroczniejsza, a szósta niemożliwie zamerykanizowana, ale siódma jest znakomita i bardzo "Doktorowa" - jakby Moffat doszedł do wniosku, że już więcej nie musi udowadniać swojej odrębności od RTD i zaczął robić naprawdę świetnego Doktora. Myślę, że się wyrównuje :)

ocenił(a) serial na 10
Belief

Zdecydowanie wolę RTD i tęsknię za klimatem serii przez niego pisanych. Moffat był dobry jako scenarzysta pojedynczych odcinków. Jego "Girl in the fireplace", "Blink" czy "Empty Child" znajdują się w mojej osobistej czołówce, jednak kiedy został głównodowodzącym nie wyszło to na dobre serialowi. Pondów nie trawię, szósty sezon był bardzo słaby, a Moffat wiele rzeczy zbyt pogmatwał czy, jak to lubię mówić, "przemoffacił". Ciągle coś zmienia, uważa że wszystko można wytłumaczyć tym, że "doctor zawsze kłamie" (co to niby za zasada? We wcześniejszych sezonach tego nie było) albo że jest "wibbley wobbley". Odcinki RTD były bardziej klimatyczne i "kameralne". Moffat musi mieć wszystko wielkie, wybuchające i rozdmuchane. Jak towarzyszka, to cały kosmos się wokół niej kręci, jak finał to wybuchy i cuda na kiju. Wielkie tajemnice wcale nie są tak wielkie jak mu się wydaje, a momentami traktowanie widza jak idioty drażni (zrobimy zbliżenie na tę szczelinę za lodówką. Jeszcze większe. Widzieliście ją? Na pewno? Jeszcze chwilę ją potrzymamy na ekranie żebyście nie przegapili. Zapamiętaliście? To dobrze, bo to WAŻNE!). Mam czasem wrażenie że Moffat nie liczy się z nikim - ani z widzami, ani z wcześniejszymi seriami (od piątego sezonu kręci jak gdyby od początku, można tam zacząć serial i wielu ludzi tak robi, bo odciął się kompletnie od sezonów 1-4. Nie podoba mi się to).
Nie smuciłabym się gdyby oddał dowodzenie i wrócił do pojedynczych odcinków, bo boję się co zrobi z tym serialem. Po odejściu Pondów sezon 7b jest całkiem fajny, więc może jednak Steve trochę przyhamuje. :)

ocenił(a) serial na 10
basstet

No ale jak to się odciął? A wspominanie wydarzeń z serii 1-4? (Doktor wspominał m.in wielkiego Cybermana i inwazję Daleków z serii czwartej) Jest też River, która pojawiła się przed piątą serią, jest wspominanie Jacka i Rose, czy hologramy tej ostatniej i pozostałych towarzyszek ery RTD. Wśród migawek z poprzednimi Doktorami są też twarze Dziewiątego i Dziesiątego.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Może źle się wyraziłam. Nie chodzi mi tyle o odcięcie się (allonsy i fantastic w ostatnim odcinku mnie bardzo ucieszyło, żeby nie szukać daleko), ale o to, że sezony 1-4 stanowią odrębną całość od serii 5-7. Zmiana 9 w 10 przebiegła łagodnie dzięki postaci Rose, to była gładka kontynuacja. Pomiędzy sezonem 4 i 5 jest przepaść, wiele osób ogląda serial właśnie od tego momentu co mnie boli, bo można to było zrobić łagodniej. Nowy doktor, nowa towarzyszka, nowa TARDIS i fabuła która kręci się wokół samych nowych wątków, nawet postaci trzecioplanowe nie wracają (weźmy choćby częstego gościa 9 i 10 - Jacka ;p). Nie chodzi mi tyle o odcinanie się Moffata od tego co było, bo ponoć jest dużo nawiązań do starych serii, których wyłapać nie potrafię, ale właśnie o tę kolosalną wyrwę między czwartym i piątym sezonem. Przydałaby się jakaś kładka nad tą przepaścią, jeśli już tak metaforami lecę. ;p

ocenił(a) serial na 10
basstet

Oczywiście że się odciął że jest przepaść. W innym temacie o tym już rozmawialiśmy. Jeden z użytkowników zwrócił uwagę że nawet muzyka się zmieniła. Od siebie dodam że kamera też. Moffat tak bardzo chciał się odróżnić od RTD że zapomniał o fanach. Przez ponad 2 sezony nie było znać że to kontynuacja tego samego serialu. Teraz zaczął coś zmieniać.
Wiele fanów przez ten zabieg opuściła serial.

ocenił(a) serial na 10
basstet

Dodam jeszcze że zanim ruszył 5 sezon zastanawiano się jaka będzie numeracja sezonów. Chodziły słuchy że znów mają numerować od początku. Wtedy dla mnie to było niezrozumiałe i idiotyczne dziś się na tą myśl lekko uśmiecham pod nosem bo nowa numeracja wcale nie byłaby taka bezpodstawna. Niestety.
Ciekawa teoria z tymi towarzyszkami i kosmosem :). Faktycznie tak jest. No cóż kolejne oderwanie od rzeczywistości. Kiedyś towarzyszem mógł być każdy.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Praktycznie w nowych seriach wszystkie towarzyszki są wyjątkowe.
Rose - Bad Wolf
Martha - Uratowała wszechświat i Doctora przed Mistrzem
Donna - Tez była wyjątkowa nie pamiętam o co chodziło
Amy - ta cała sprawa ze sczeliną i River
Clara - też jest wyjątkowa

Praktycznie po za niewielkim wyjątkiem ( Turlough ) w seriach klasycznych każdy mógł być towarzyszem i żadna towarzyszka ani towarzysz nie byli wyjątkowi.

ocenił(a) serial na 10
Grozer

Rose nie była wyjątkowa. Bad Wolf to tylko wynik jej decyzji na samym końcu, to samo z Marthą. Masz racje uratowała wszechświat ale uratowała go po ludzku a nie dlatego że była wyjątkowa. Donna też była zwykłą kobietą, kiedy Doctor ją zabierał ba nawet bym powiedziała nieudacznikiem. Zaś Clarę Doctor zabiera za jej wyjątkowość a Amy wyrastała przy szczelinie. Obie nie mają w sobie nic z normalności. Myślę że o to chodziło. Rose, Amy, Donna zmieniły się przez Doctora zaś Clara i Amy na samym początku zaczynają z "wyjątkowej" półki.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Donna nie była znowu taka zwyczajna - to, co się działo w "Turn Left" miało związek już z jej pierwszym występem. No i była przez Rose nazywana "najważniejszą w historii ludzkości", czy jakoś podobnie.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Donna urodziła się zwyczajna i taką wziął Doctor ze sobą a o to tu chodzi. Cała jej wyjątkowość wzięła się przez Doctora i Daleka Cana. Ktokolwiek by wtedy podróżował z Doctorem spotkałby go podobny los.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Clara od "The Bells of st John" do "Nightmare in Silver" też jest zwyczajna, co jest podkreślane. Dopiero w finale stanie się z nią coś, co wytłumaczy obecność jej innych "ja" w "Asylum..." i "The snowmen".

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Clarę poznajemy jako wyjątkową, jako tą która umiera dwa razy, staje się zagadką dla Doctora i tak jest nam przedstawiana od samego początku. Dlatego 11 ją zabiera. Żadna poprzednia towarzyszka nie była tak przedstawiana. Nie oglądałam jeszcze wszystkich odcinków ale w The Snowmen, The Bells of Saint John i The Rings of Akhaten mamy cały czas wątek że coś z nią jest nie tak. I wybacz ale ja zakończyłam oglądanie na Cold War i to że coś się z nią stanie w ostatnim odcinku właśnie się dowiedziałam od Ciebie więc nie wmawiaj mi że jest pokazywana jako zwyczajna od Bells of ST John bo nie jest.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Spoko, ale ona dopiero stanie się nadzwyczajna - ta, którą poznaliśmy w "Bells..." jeszcze nie jest.

ocenił(a) serial na 8
Capitano_S

Ale w sumie, że Donna jest wyjątkowa dowiedzieliśmy się na końcu. Na początku była normalną kobietą. Nawet przecież Doktor nie wiedział jak bardzo jest wyjątkowa.

Belief

Amy nie zaczynała z "wyjątkowej" półki. Od samego początku była zwyczajną dziewczyną. Dopiero w finale 5 sezonu dowiedzieliśmy się, że nie jest zwyczajna. Właściwie spośród wszystkich towarzyszek i towarzyszy sezonów 1-7, to tylko Martha i Rory byli zwyczajni. Reszta z nich ma zawsze jakieś wielkie przeznaczenia: Rose jest Bad Wolfem, Jack jest niemożliwy, Donna najważniejszą osobą we wszechświecie, Amy osobą wokół której kręci się wszechświat, a Clara jeszcze nie wiadomo. Tylko Martha do swojej niezwykłości doszła za pomocą swojej ciężkiej pracy i inteligencji, reszta od początku jest wpisana jako ważne osoby w uniwersum.

ocenił(a) serial na 10
Luelle

Amy wyjątkowość ("Godzinę Amy"albo datę) poznajemy już w Flesh and Stone a jest to 5 odcinek czyli nawet nie połowa serii. Potem jest jeszcze gorzej, pod nią są wszystkie wydarzenia bo niby wyrastała przy szczelinie. Nawet rzymianie byli "przez nią". Ona nigdy nie była zwyczajna. Wybacz ale wcześniej żadna z towarzyszek nie była przedmiotem badań Doctora ani też nie kręcił się koło niej główny wątek. Jeśli coś się z nimi działa to dopiero w finale (ostatnim odcinku) i był to wynik przebywania przy Doctorze.
Nie wiem po co piszesz o Rose i Donnie na post w którym masz odpowiedź?

Belief

Ponieważ Rose i Donna są dokładnie takim samym przykładem jak Amy i nigdy nie był zwyczajne. Nie zapominajmy o timey-wimey - taka np Rose jako Bad Wolf zainicjowała wszystkie wydarzenia w czasie tak, by to doprowadziło ją do bycia Bad Wolfem, co od razu sprawia, że jest niezwykła, a nie zwyczajna. Cały pierwszy sezon kręcił się wokół Bad Wolfa, którym okazała się Rose (więc wokół niej kręcił się główny wątek). Cały czwarty sezon (plus odcinek specjalny) z Donną też kręcił się wokół tego, że jest najważniejszą osobą we wszechświecie ("Turn Left"). Sam Doktor powiedział Donnie, że ich spotkanie nie było przypadkiem. Musieli się spotkać, ponieważ Donna była najważniejszą osobą we wszechświecie i gdyby nie ona, to Doktor by nie żył, a wszechświat zostałby zniszczony.

Amy nie była "przedmiotem badań Doktora". To, że jest niezwykła wyszła w praniu, a tak to była sobie zwyczajną dziewczyną mieszkającą w Leadworth, to Doktor ją zmienił. To przez to, że była towarzyszką Doktora stała się niezwykła, ponieważ jego wrogowie wykorzystali ten fakt. Sami Rzymianie pojawili się dopiero w finale. We wszystkich sezonach (oprócz 3) w trakcie trwania tego sezonu, wcześniej czy później, okazuje się, że towarzyszka Doktora jest niezwykła. I zawsze jest to w wyniku timey wimey, czyli okazuje się, że wydarzenia z przyszłości (tak jak Bad Wolf czy Pandorica) wpływają na przeszłość (nawiązywania do Bad Wolfa i szczelina). W sumie to historia Rose i Amy ma mnóstwo paralelizmów. Wcześniej wspomniany Bad Wolf i szczelina oraz podobnie skończyły - Rose uwięziona w równoległym wszechświecie bez możliwości spotkania Doktora, a Amy uwięziona w przeszłości również bez możliwości spotkania Doktora.

ocenił(a) serial na 10
Luelle

Jasne Doctor zabiera Rose bo była Bad Wolfem a Donne bo miała być najważniejszą istotą we wszechświecie i chciał mieć ją przy sobie aby zobaczyć jak to się stanie. Mało tego my wszyscy o tym wiemy i czekamy z niecierpliwością na wyjaśnienia. Tak? Ja chyba oglądam inny serial.

Belief

Ta, jasne, a Doktor zabrał ze sobą Amy, bo wiedział, że ta jest kluczem do Pandoricki....

Nigdzie nie napisałam, że Doktor zabierał je z jakiegoś konkretnego powodu (tzn., że są niezwykłe), tylko że one od urodzenia były niezwykłe i nigdy nie było w nich niczego zwyczajnego. To samo tyczy się Amy. Tylko Clara jest teraz inna i ją Doktor zabrał z premedytacją.

ocenił(a) serial na 10
Luelle

Nie zgodzę się z tym. Żadna z nich nie urodziła się wyjątkowa. Wszystkie były zwyczajne w momencie NARODZIN (pomijam Clarę bo nie oglądałam ostatnich odcinków ale podobno ona też urodziła się zwyczajna). Tylko że kiedy poznajemy Rose, Marthę czy Donnę to one nadal są zwyczajnymi kobietami z sąsiedztwa i w ten sposób prowadzony jest ich wątek przez całą serię i dopiero w ostatnim odcinku coś się dzieje.
Kiedy poznajemy Amy jest ona już niezwykła bo wyrastała przy szczelinie. Nie Doctor nie zabiera jej ze sobą ze względu na to ale już w piątym odcinku okazuje się że koło Amy kreci się "istnienie całego kosmosu". Mało tego wiemy że ma to związek z pierwszym odcinkiem i szczeliną. To jest niezwykłość Amy.

Belief

Ale Doktor nie zabiera ze sobą Amy w 5 odcinku, tylko w 1, więc nie zabrał jej ze sobą przez jej niezwykłość.To, że Donna jest niezwykła nie okazało się w ostatnim odcinku, tylko w "Turn Left" (a później jej niezwykłość w ogóle wzrosła). Amy urodziła się jako zwykła dziewczyna. O jej niezwykłości dowiadujemy się dopiero w 5 odcinku, czyli trochę wcześniej niż z Rose i Donną, ale nie oszukujmy się - wszystkie towarzyszki nie muszą być takie same i historia też musi być taka sama, bo zaczęłoby nas to nudzić. Po prostu o niezwykłości Amy dowiadujemy się stopniowo, a niezwykłość Rose i Donny pojawia się nagle. Co nie zmienia jednak faktu, że te osoby nie są zwyczajne, ponieważ od początku miały niezwykłe przeznaczenie, co czyni je wyjątkowymi.

ocenił(a) serial na 10
Luelle

Sezon ma 13 odcinków a nie 5. Resztę napisałam w poście na który odpowiadasz (znowu). Nie będę w kółko pisać tego samego.

Belief

Chyba dalej nie rozumiesz co ja napisałam... Serio, przeczytaj jeszcze raz moją wypowiedź, bo nie chcę jej kopiować...

ocenił(a) serial na 10
Luelle

To Ty nie rozumiesz tego co ja piszę. Za pierwszym razem odpowiedziałaś na mój post w którym masz dokładną odpowiedź. Teraz zrobiłaś to samo. I wybacz ale kończę bo za chwilę zaczniesz wmawiać mi rzeczy których nigdy nie pisałam jak już to raz miało miejsce w innym temacie. A żebyś znów nie napisała że jestem dla Ciebie niemiła, powiem że już wszystko co miałam w tej kwestii do powiedzenia napisałam i od dziś nie tracę czasu na pisanie tego samego.

Belief

Powiem, że sama robisz dokładnie to, co przed chwilą opisałaś, a ja zwyczajnie nie mam ochoty w każdym poście pisać te same rzeczy tylko innymi słowami. Ale zgadzam się z tobą w jednym - nie ma sensu byśmy dalej dyskutowały na ten temat, ponieważ się zwyczajnie nie dogadamy.

ocenił(a) serial na 10
Luelle

Litości!

Belief

Myślałam, że temat zamknięty.
Nie dogadamy się, więc nie widzę kolejnych powodów do ewentualnych nieprzyjemnych wymian zdań.