W jednym z ostatnich odcinków, kiedy Pondowie zniknęli, Doctor powiedział River, żeby z nim podróżowała, ale w końcu do tego nie doszło i nie wiem dlaczego? wątek z River
jest trochę skomplikowany i nie wiem czy może coś mi nie umknęło, ale czemu River z nim nie została?
W rzeczonym odcinku powiedziała, że nie będzie z nim podróżować na stałe, bo jeden psychopata w Tardisie wystarczy.
Myślę, że chodzi o odmienne poglądy na kwestie kradzieży i zabijania xD Poza tym kłóciliby się o kierownicę...
Szczerze mówiąc, trochę mnie to drażni. Mam na myśli to, że River niby tak go do bólu kocha i to z wzajemnością, nie mówiąc już o tym, że są małżeństwem - a jednak nie chce z nim podróżować, chociaż mogłoby to złagodzić tragizm tego, że spotykają się w na wspak w ich liniach czasowych. Ja rozumiem, różnice charakteru, zagryźliby się i tak dalej... Ale jakoś mnie to nie przekonuje. Ta "Jedyna" Doktora powinna być kimś, kto zawsze przy nim jest i której on nie byłby w stanie POZWOLIĆ odejść. Może brzmi zbyt melodramatycznie, ale chyba każdy wie, że nasz ulubiony Władca Czasu potrzebuje mieć kogoś przy sobie i jeżeli już kiedykolwiek miałaby zaistnieć jakaś stała, porządna miłość w jego smutnym życiu - to chyba tylko do kogoś, kogo nie odrzucałaby myśl stałego podróżowania z Doktorem. Takie jest moje zdanie, no ale może przemawia przeze mnie gorycz i nie za wielka sympatia do River ;)
A ja bym powiedziała, że właśnie na odwrót - River jest w pewien sposób stałą w życiu Doktora, ale nie jest od niego zależna, w dodatku zazwyczaj to ona decyduje, kiedy się spotkają, to ona go znajduje - inaczej, niż wszystkie pozostałe. Ona jest jego żoną, kimś naprawdę wyjątkowym, kimś, kto poznał jego imię - a nie wymiennym elementem wyposażenia TARDIS, jakim w pewnym sensie wydają się być jego towarzysze.
No nie wiem. To znaczy, właściwie się zgadzam, własnie dlatego napisałam, że ktoś ważny dla Doctora powinien być kimś stałym. Miałam na myśli to raczej nie mógłby być zwykły towarzysz, i owszem. Oni muszą prędzej czy później odejść, zazwyczaj ze względu na posiadane rodziny (może nie bezpośrednio, ale nieraz właśnie przez wieczne do nich powracanie rodzą się komplikacje...), ale jednak sądzę, że ktoś najważniejszy w życiu Doctora powinien być kimś, kto, jakby to ująć... bardziej TECHNICZNIE i więcej przechodzi z Doktorem. Chciałabym wierzyć w te wszystkie wspólnie przeżyte przygody River i Doca, ale problem polega na tym, iż ukazane zostały głównie tylko te przełomowe momenty w ich życiach co, paradoksalnie, jakoś nie potrafi mnie przekonać co istoty ich wspólnego przywiązania. Ojć, sama czuję subiektywizm zalatujący z moich słów - owszem, nie szaleję za River. Ale może powodem tego własnie jest to co mniej więcej na górze napisałam...
W każdym razie - feministyczna i samodzielna River, okej, to całkiem fajne cechy, ale jakoś nie mogę się przekonać do tego, żeby była ona kimś naprawdę JEDYNYM dla Doctora. No chyba, że bardziej przekona mnie do niej końcówka siódmego sezonu, bo coś czuję, że właśnie wtedy River pozna jego imię - i faktycznie, może stanie się coś, co wpłynie na moją opinię. :)
Fakt, że ciągle jeszcze wydają się być raczej na etapie zakochiwania niż głębokiego związku, poza tym działa mi na nerwy, że w świątecznym odcinku Doktor był samotny, a River nieobecna - nie wydaje mi się, żeby zostawiła go, widząc, że aż tak z nim źle. Przeszło mi przez myśl, czy nie zrobili przeskoku czasowego na tej zasadzie, że w międzyczasie River udała się do tej biblioteki, gdzie zginęła - to by uzasadniało głęboką depresję. Ale halo,sporo się jeszcze nie wydarzyło w temacie, chyba za dużo jak na taki ruch...
Dokładnie, mniej więcej to mam na myśli, kiedy mówię, iż nie widać tego wsparcia River i Doctora tak wyraźnie - ona znika w najgorszych momentach :( Ja wiem, to zazwyczaj nie od niej zależy, no i dotychczas było mnóstwo tego zawikłania w ich liniach czasowych. Raz River była jeszcze w więzieniu, a drugim razem już na zawsze od niego wolna... Sama się w tym gubiłam :D W każdym razie, the thing is, że to chyba właśnie najbardziej mnie zniechęca do ich związku - gdzie jest to wspólne rozmawianie, wspieranie się, pocieszanie? Oks, jestem w stanie wyobrazić sobie, że jednak w między czasie to między nimi było. Tylko czemu lepiej tego nie ukazali? To mnie martwi. Ja nawet wolałabym bardziej lubić River, skoro już jest jego żoną :/
moja pytanie wynika właśnie z tego, że aż się prosiło, żeby River została przy nim, gdy Ponds odeszli; ja bardzo lubię zarówno aktorkę jak i postać River, ale też mam takie wrażenie, że ten ich związek nie jest nam zbytnio pokazany, tylko mamy po prostu przyjąć, że tak jest; w ogóle szkoda że dotychczas nie mieliśmy okazji widzieć jakiejś przygody/podróży samej River i Doctora, bez innych towarzyszy. Niby w którymś z odcinków specjalnych (First/last night) był wątek jakiejś ich wspólnej misji/wyprawy, ale tylko jakoś fragmentarycznie ;(