Rose - dresiara, Martha - sztywniara, Donna - głupia, a Amy was wkurza bo jest gorsza od
wszystkich trzech razem wziętych - czego wy chcecie od tych dziewczyn? Przecież wszystkie
były fajne, no może poza Marthą która była najmniej fajna...
Carey Mulligan -- ona grała Sally Sparrow w tym odcinku.
Lubię ją za film "Była sobie dziewczyna" ;)
niestety nie widziałam jej w innej roli , ale prześwietnie zagrała w "Blink" xd a szkoda że tylko jeden odcinek z nią ...
Żadna z towarzyszek jak dotąd nie wzbudziła mojej sympatii (najlepsza już Amy) ale przyznam że po tym jak widziałam Sally Sparrow w odcinku Blink miałam wielką ochotę zabaczyć ją jako stałą bywalcynię Tardis :) Może kiedyś?
Moffat mówi: "The final days of the Ponds are coming during the next series. Then the Doctor will meet a new friend".
Ahhhhh, kto to będzie!!?? Już się nie mogę doczekać! Amy i Rory już mnie zmęczyli, czas na kogoś nowego ;)
A ja żałuję, że lady Christina (Michelle Ryan) z odcinka specjalnego "Planet of the dead" nie została towarzyszką Doktora :) Była świetna :)
Też się cieszę, że będzie ktoś nowy, ale martwi mnie trochę sposób odejścia Pondów ("they will leave 'heartbreakingly'"), dlaczego nie mogą sobie po prostu zamieszkać na brytyjskiej prowincji i mieć dzieci, które nie byłyby starsze od nich?
Osobiście nie narzekałabym gdyby Canton został towarzyszem Doctora. ;P Ale rola nowego towarzysza nie została jeszcze obsadzona, więc -yay!- nowa twarz (oby ładna x))!
Nieee... Dość tych koszmarnie smutnych odejść towarzyszy... Po Donnie nigdy się nie pozbierałam i dalej nie potrafię wybaczyć twórcom tego, co jej zrobili ;(
Problem w tych nowszych seriach polega na tym, że jeden z głównych scenarzystów - Steven Moffat - jest mizoginem, co udowodnił niejednokrotnie w wywiadach. Widziałam tylko parę odcinków, i przebija przez nie wyraźna nutka seksizmu. Mam znajomych którzy oglądają Doktora namiętnie i niejednokrotnie dyskutowali o tym, że Moffat pisze postaci płci żeńskiej tak jakby ich nienawidził. Pomyślałam, że wspomnę o tym tutaj, spróbujcie spojrzeć na serial pod tym kątem, może to wyjaśni waszą niechęć do tych postaci.
Ale wcześniejsze postaci tworzył głównie Russell T. Davis... Moffat może i jest mizoginem, ale nie miał aż tak wielkiego wpływu na ten serial podczas ery 9 i 10 Doctora.
Wg moich znajomych (sama nie jestem w stanie ocenić bo widziałam dosłownie kilka odcinków z kilku ostatnich sezonów) postaci żeńskie i ich cała otoczka pogorszyła się odkąd Moffat przejął ster. W kazdym razie warto wziąć pod uwagę, że osobiste uprzedzenia scenarzysty mogą łatwo zostać przeniesione na ekran. Nie byłby to pierwszy raz kiedy dzieło łagodnie obchodzi się z postaciami płci męskiej a kobiety czyni nieznośnymi. Przyjrzę się temu dokładnie kiedy zabiorę się porządnie za oglądanie Dr Who ;). Póki co chciałam jedynie wspomnieć.
W pewnym sensie się zgodzę, ale mizoginia to chyba trochę za dużo powiedziane. Chodzi mi głównie o Amy - bo postaci żeńskie drugoplanowe są u Moffata w większości ok, zdarzają się całkiem fajne. A River to action hero:) irytowała mnie z początku, ale postać ma pewien urok.
Ogólnie wydaje mi się, że Moffatowi idealnie wychodzi pisanie pojedynczych odcinków, tworzy czasem istne perełki, ale ma problem z pomysłem na cały sezon i właśnie tworzeniem złożonych, interesujących postaci.
Bo wiele można zarzucić RTD, ale większość companionów i wielu bohaterów z drugiego planu z jego ery po prostu uwielbiałam.Można się było do nich naprawdę przywiązać, część odcinków mniej ciekawych fabularnie oglądałam z przyjemnością właśnie ze względu na fajne interakcje towarzyszy z Doctorem. Ostatnio tego nie mam - jedyną postacią, którą naprawdę lubię, jest Rory. Amy wydaje mi się strasznie płytka, jedyne cechy charakteru, jakie posiada, to bycie irytującą, przemądrzałą i własnie nieznośną.
Tak, mi postać Amy też wydała się jakaś taka płytka, niedokończona, no i irytująca. Z tego co widziałam River Song jest fantastyczna, ale w dużej mierze zawdzięcza to chyba też Alex Kingston.
river song mi sie podobała w odcinku z opustoszałą biblioteką tam wtedy grał jeszcze mój ulubiony dr david tennant. ale teraz to juz czasami wątki z river nie kleja sie w całosc i czasami są bez sensu.
ja nie jestem ani fanka dr nr 11 i odcinków z nim.
Towarzyszem Doktora którego lubie najbardziej chyba zawsze będzie Rory, pamiętam jak płakałam jak bóbr na koniec 5 serii :)
Jeszcze Kapitan Jack był genialny, ale nigdy nie lubiłam Rose ani Marty
Liczę na to że teraz pojawi się ktoś wart podróżowania z Doktorem
Rory i Jack- popieram!!! Rose bardzo lubiłam, ale mogli zostawić ją w równoległym świecie (chociażby dlatego, że ostatnie odcinki z Tennantem oglądałam niemiłosiernie zawodząc- między innymi przez jej powrót). W sumie poprzez relacje Rose-Doctor z serialu zrobiło się takie mini-romansidło. Trudno uwierzyć, że w zamierzeniu jest to serial dla dzieci!:)
nie lubiłem strasznie Rose, irytowało mnie w niej wszystko, a konkretnie to jej zuchwalstwo i była za brzydka na towarzyszkę Doktora. Moim zdaniem. Martha była ok, nic wielkiego. Donny nie polubiłem, a Amy jest średniawa, troszkę irytująca, ale za to najładniejsza.