Zastanawia mnie pewna kwestia, na którą nie znalazłam na tym forum odpowiedzi: dlaczego 10. Doktor robi taki problem ze swojej przemiany, podchodząc do niej jak do śmierci?
Niedociągnięcie scenarzysty, najkrócej rzecz ujmując. Dlatego ja wolę następnego :) (I Doktora, i scenarzystę)
Właśnie specjalnie obejrzałem wczoraj ponownie ten odcinek.
To jego "I don't want to go" jest smutne - owszem, ale jak się pomyśli to dość nielogiczne - bo nie umiera, a regeneruje się.
Zgadzam się z wypowiedzą powyżej, że musiało to być jakieś niedociągnięcie bo jak dla mnie to nie jest tak naprawdę do końca logiczne.
To nie jest niedociągnięcie. Dziesiąty bardzo dokładnie tłumaczy dlaczego boi się regeneracji. ". Everything I am dies. Some new man goes sauntering away...and I'm dead.". "Wszystko kim jestem umiera, nowa osoba idzie dalej... a ja jestem martwy". Czyli że nowa osoba, o nowym wyglądzie i charakterze umiera... a to co wyróżniało, to kim był dziesiąty doctor umiera wraz z regeneracją.
A jednak niedociągnięcie. Żadne inne wcielenie nie miało problemów ze strachem przed regeneracją. Która jest ucieczką od śmierci, a nie śmiercią w jakiejkolwiek formie. Zresztą Dziesiąty zaraz po "wyregenerowaniu" z Dziewiątego powiedział "Rose, to ciągle ja"
Ale w sumie też wcielenia mu się zaczynają kończyć. :> Więc to może być też strach przed śmiercią (ale taką na śmierć xD).
Dla mnie to nie jest niedociągnięcie. Po prostu moim zdaniem 10 miał inne spojrzenie na regeneracje.
No właśnie: skoro dla wszystkich innych wcieleń typowe było traktować regenerację jako nic strasznego, to czemu temu jednemu Dziesiątemu taka palma odbijała?
Nie chce mi się na ten temat gadać ;) ty masz inne zdanie ja mam inne ;D Możemy wymieniać tak poglądy i tak się nie dogadamy :P Moim zdaniem po prostu z każdą regeneracją coraz bardziej czuje zbliżający się koniec, ten już prawdziwy. I już nie patrzy na regeneracje tak jak wcześniej. W końcu jak ma się pierwsze, drugie, trzecie wcielenie, to "e tam jeszcze tyle ich mam". Ale jak już się zbliża jedenaste, to już nie chce się odchodzić, chce się to spowolnić jak najbardziej.
Jeśli Jedenasty przy swojej regeneracji będzie jojczył tak samo, to się zgodzę, że martwi się limitem :)
Ale podobno limit już jest nieaktualny... W "Przygodach Sary Jane" coś o tym było.
Nie wiem... przyznaje się że nie oglądam PSJ więc nie wiem. Jeśli jest nieaktualny to powinni powiedzieć o tym w serialu a nie w spin-off'ie. Zobaczymy jak będzie kres jedenastego ;d
Już dobrze nie pamiętam, bo też nie oglądam tego serialu, ale do odcinka z Jedenastym zajrzałam. Była mowa o tym, że teraz może się regenerować albo w nieskończoność, albo wymieniono jakąś trzy- lub czterocyfrową liczbę. Ale masz rację, że powinni to potwierdzić w DW :)
A co do końca Jedenastego, to bardzo możliwe, że go nam zafundują już niedługo, bo wstępne przesłuchania do roli nowego Doktora już się odbyły i podobno nawet są faworyci.
Mówiono o liczbie 507, ale to był taki zgryw: chodziło o to, że 5+0+7=12 Dwanaście regeneracji.
Zawiodłem się na tym "zakończeniu żywota" dziesiątego Doktora. Właściwie większość doktorów nie miało takiego problemu z regeneracją (jako wyjątek poza dziesiątym wymieniłbym jeszcze drugiego, ale to były inne okoliczności). Wręcz przeciwnie, niektórzy przed śmiercią pocieszali towarzyszy, mówiąc, żeby się nie martwili. Jak dla mnie to scenarzysta zawalił sprawę. Jasno wynika z tego co mówi dziesiąty, że on umiera, a ktoś inny tylko dostaję jego wspomnienia. Nie martwił się, że zostało mu niewiele regeneracji. Według mnie to trochę koliduje z tym co było wcześniej powiedziane, że to wciąż Doktor. Poza tym nie kupuję tego wytłumaczenia "regeneracji" z odcinków 12 i 13 czwartej serii, wyjątkowo naciągane to było. I jeszcze jedna rzecz. Czy tylko mnie denerwuję wygląd procesu regeneracji? Jakoś w tych klasycznych odcinkach jakoś to wyglądało w miarę normalnie, teraz to jakieś promienie emituje na wszystkie strony, ogólnie nie podoba mi się to. I jeszcze wydaję mi się, że w klasycznych odcinkach doktor regenerował się już po śmierci, a nie tak jak tu jeszcze za życia. I skąd scenarzysta wziął to, że doktor może nie dożyć do regeneracji? Prosiłbym o zweryfikowanie tego czy mam rację kogoś kto oglądał klasyczne epizody.
Nie nie, regenerował zawsze za życia. Inna sprawa, że podczas części regeneracji był nieprzytomny. A do pierwszej potrzebował być na Tardisie
Mi się też nie podoba to jojczenie Dziesiątego. Swoją drogą to nie jedyne niedociągnięcie w "The end of time" - Dziesiątemu nic nie było po upadku z dużej wysokości, tymczasem Czwarty z identycznego powodu zregenerował :)
Co do efektu regeneracji, to dla mnie on wyglądał fajnie, ale niepotrzebnie za każdym razem, i w przypadku każdej osoby jest taki sam - w klasycznych seriach każda regeneracja wyglądała trochę inaczej - a to przemiana bez jakichś szczególnych efektów, a to białe światło zasłaniające pół twarzy, innym znowu razem takiej jakby fioletowe błyskawice...
Wydawało mi się, że trzecie i siódme wcielenie regenerowało się już po śmierci. Dzięki za wyprowadzenie mnie z błędu.
Siódmego ludzcy lekarze uznali za martwego, tymczasem on był w śpiączce na skutek ich błędnego działania. Trzeci potrzebował pomocy innego Władcy Czasu, aczkolwiek rzeczony powiedział, że Doktor żyje - potrzebuje tylko "kopa", który pomoże w zainicjowaniu procesu.
Mnie się najbardziej podobała chyba regeneracja Siódmego w Ósmego - taka ciut z horroru :D
No nawet fajne to było, jednak uważam, że zmarnowali 8 regeneracje na jeden film. xD 9 była tylko jeden sezon. Strasznie są rozrzutni. Dobrze, że nie będą się trzymać limitu.
Też mi się nie podobała regeneracja w End of time. Rozumiem, że RTD chciał, żeby było wzruszająco i chciał pożegnać 10 Doktora inaczej niż innych, ale nieco przesadzone to było. Wyszło melodramatycznie i smutno. Nie chce pamiętać 10 w ten sposób, a przed oczami ciągle mam to jego I don't want to go... W sumie cieszę się, że jest nowy Doktor, bo już miałam dość tego bólu w oczach poprzedniego (zaczęłam teraz 5 sezon). I myślę, że niedopatrzeniem ze strony scenarzystów są słowa Doktora o umieraniu i przejściu wspomnień na inną osobę. Wcześniej było jasno postawione, że to jest ta sama osoba. To prawda, że się nieco zmienia, ale to ciągle ten sam Doktor. W skrócie odcinek nieco zawalony.
Dla mnie cały ten odcinek był porażką. A już wybitnie ta "rasa Mistrza" Bez problemu można było zrobić tak, że przejął kontrolę nad wszystkimi bez zmiany ich wyglądu - byłoby sensownie, i pasowałoby do "dawnego" Mistrza - bardzo często parającego się hipnozą.
Też racja, ale najbardziej mnie ugodziła regeneracja. Całą resztę już mogłabym przełknąć, ale ten dramat mnie dobił. xD
Z tą rasą Mistrza, to niby było coś takiego, że on chciał wkurzyć Doktora, bo Doktor lubi rasę ludzką właśnie za indywidualność. RTD się tak wypowiadał kiedyś.
Jeśli chodzi o te regeneracje to sądzę, że mu się nie skończą - chyba, że definitywnie będą chcieli zamknąć serial. Dziesiąty Doctor niby zregenerował się też od dłoni, chociaż czy to była regeneracja?
River oddała swoją energie regeneracyjną Doctorowi, zaś ten uleczył ją w 7 sezonie.
Chyba jako tako nie musimy się martwić o ilość regeneracji Doctora.
A co do zmiany - chodzą plotki, że Doctor "umrze" w odcinku rocznicowym, a nawet gdzieś czytałem, że prawdopodobnie Clara będzie podróżowała z 12 Doctorem. Nie wiem gdzie to czytałem, na jakiejś zagranicznej stronie, a przeglądam ich mnóstwo. Po części mam nadzieję, że to bzdury ponieważ mimo początkowej antypatii bardzo polubiłem 11 wcielenie, no i mam nadzieję, że Clara zostanie na dłużej (ale nie tak długo jak Amy), ewentualnie będzie ona powracać tak jak np. Marta za czasów 10 ;)
Ja czytałam gdzieś, że niby jest 13 regeneracji, ale twórcy wcale nie będą się kurczowo trzymać tego limitu. W skrócie, póki jest zainteresowanie serialem to coś można wymyślić.
Teoretycznie przeciętny Władca Czasu ma 12 regeneracji, czyli 13 wcieleń. Z tego co pamiętam, to Rada Władców Czasów miała władzę nad rozdzielaniem tych wcieleń, i tak podstawową liczbą było 12. Ale Rada ta mogła np odebrać lub przyznać kilka wcieleń za różne czyny. Taki np Master miał więcej regeneracji niż 12. Myślę, że jako Gallifrey i w tym Rada Władców Czasu przestały istnieć, to nikt już nie sprawuje pieczy nad ilością wcieleń. Ponadto Doktor jest ostatnim Władcą Czasu, jego nie obowiązują takie same zasady.
Pamiętajmy, że Doktor kłamie ;) Myślę, że nie powinni rezygnować z limitu, najwyżej odwlekać regeneracje - w końcu nowi Doktorzy zmieniają się dość szybko w zestawieniu ze starymi seriami. Ale taka świadomość, że kiedyś się skończy, dodaje smaczku serii :)
Bo RTD nie chciał odchodzić i przelał to na Doctora :D. Ale tak poważnie mówiąc to on chyba za krótko żył. A w dodatku był cholerykiem i wszystko ciężko przeżywał. Poza tym on od dłuższego czasu wiedział że umrze i bał się tego. Wiedział że nie ucieknie. Może on tą regeneracje tak postrzegał. Jako śmierć. A był też wykończony. Wszyscy go opuścili, stracił Rose na rzecz kogoś innego, Donne przez przypadek, reszta poszła swoim życiem a on został sam, Cierpiał i to cierpienie się pogłębiało. Tyle razy ratował wszechświat a nic z tego nie miał i jeszcze musiał umrzeć. Spanikował. Taka regeneracja :).
Poza tym, tak mi się teraz przypomniało, nie wiem czy nawet słusznie, ale 10th wspominał że jego regeneracja nie przeszła tak jak powinna. Może to też jakoś wpłynęło na ten strach przed regeneracją. Bellief też dobrze mówi, cierpienie jest w stanie zmienić każdego. Ja bym tego tematu już nie głębiła, bo i tak do zgody nie dojdziemy. Jedni będą sądzić że to błąd w serialu, inni że celowy zabieg by pokazać cierpienie i mocno obciążone sumienie Doctora.
Ja bym też dodała, że może Doktor sobie policzył, jak mało regeneracji mu zostało. Wiecie, zdrowy dwudziestolatek raczej nie przeżywa swoich urodzin jako czegoś dramatycznego i zbliżającego do śmierci, ale przeciętna kobieta zaczyna wpadać w panikę, gdy zbliżają się 40 urodziny, a koło pięćdziesiątki i mężczyźni robią się melancholijni. Potem znowu przychodzi częściowe przynajmniej pogodzenie się z sytuacją. Więc można chyba uznać, że ten wybuch był czymś w rodzaju kryzysu wieku średniego.