"Winter of the Doctor"
Za dużo tego dobrego, a raczej tego złego :
- Dalekowie
- Cybermeni
- Anioły
- Cisza
- Kościół ?
- Pęknięcia w czasie
" Doctor Who ? question " z Gallifrey
300 lat na Trenzalore / Christmas a nawet więcej
ale z Clarą poryczałam się masakrycznie....
PETER CAPALDI
Nie, nie tylko Ty. Tak jak świetny i genialny był Day of the Doctor, tak nijaki i przeciętny był Time of the Doctor. Niestety bardzo się zawiodłem :(
przedobrzyli po prostu, jak zobaczyłam anioły to się zaczęłam śmiać - a sprawę Ciszy potraktowali w masakryczny sposób - powinni się byli na tym skupić
Nie tylko Ty. Nagromadzenie wątków, którymi intrygowali nas od dwóch sezonów i... kupa, bo ich zakończenie bez pieprznięcia.
Odcinek trochę miałki, wrogowie niepotrzebni a walka o Trenzalore niesamowicie słaba i nie epcika...
Ale na ostatnich chwilach Matta się poryczałem :(
TOTD był słaby, prawda, ale za to DOTD był super, nie wiem czy ktoś wymyśliłby coś lepszego ;) Nie ma co hejtować ^^
Och, ale ja go nie hejtuję ;) I wcale nie uważam, że odcinek świąteczny był słaby (może trochę, ale specyficzny i dziwny, to dla mnie lepsze słowa). Mówiąc, że go nienawidzę, mam na myśli to, że po raz kolejny złamał mi serce wzruszającymi scenami i wielkimi emocjami. To taka dobra nienawiść, dziękczynna, bo ja lubię sobie zdrowo popłakać.
Ten odcinek to według mnie było mistrzostwo. Wszystkie emocje naraz. O wiele lepszy od odcinka rocznicowego. I ten moment kiedy nagle pojawia się Capaldi... GENIALNE
E, nie było tak źle, obawiałam się sieczki a wyszli tylko statyści ;) Faktycznie, na ograniczeniu wrogów odcinek nic by nie stracił, a mógłby zyskać, ale poza tym wcale nieźle. Nie wytrzymam do sierpnia, Capaldi już w tej jednej scence pokazuje, że będzie genialnym Doctorem :)
ja mam problem ze zrozumieniem co mówi Capaldi ... trzeba się będzie przyzwyczaić do jego wymowy...
"Do you happen to know how to fly this thing" - nic poza tym niestety nie zrozumiałem :P
"KIDNEYS, I’VE GOT NEW KIDNEYS"
"DO YOU HAPPEN TO KNOW HOW TO FLY THIS THING"
CAPALDI IS HERE, BITCHES
tumblr szaleje
Tumblr nadchodzi z pomocą "Do you happen to know how to fly this thing" powiedział. xd
Cudownie było. Aż się popłakałam, jak doktor regenerował.
Capaldi będzie świetny! Już to wiem.
Nie było idealnie...ale!
pojawiło się "Rest Now" - może tylko na chwilę, i bez wokalu, ale to był moment kiedy wszystko we mnie pękło. O ile wcześniej miałem łzy w oczach, o tyle w tym momencie zacząłem regularnie ryczeć :| świetna regeneracja, świetny powrót do Amy, świetne wyciągnięcie i wyjaśnienie motywu Pęknięć, ciekawe wejście Capaldiego (kolor nerek? :D ), Matt nie regenerował jako dziadek (a już się bałem), kolejna regeneracja spowodowana powrotem Gillafrey, spłata długu przez Władców Czasu, team up z Ciszą i genialna postać Tashy (oby jeszcze wróciła!), wyraz twarzy Clary po tak nietypowej zmianie twarzy Doctora, przemówienie Jedenastego(każde jest klasyczne, to też)... to część plusów, które mi przychodzą do głowy...
Niestety plusy zaczęły się pojawiać dopiero od momentu kiedy okazało się że Dalekowie przejęli kościół, i to bardzo powoli, większość nastąpiła od momentu kiedy Clara "porozmawiała" z Władcami. Odcinek był moim zdaniem słaby, ale końcówka odkupiła wszystko :)
Okej, ja tu nie jestem specjalistką od spraw fabularnych itd. a szczególnie nie tak krótko po odcinku. Jako osoba bardzo emocjonalna przeżyłam ten odcinek bardzo mocno. Kocham Jedenastego Doktora, tak jak inni kochali Dziesiątego dlatego jego regeneracja była dla mnie ciosem. Ale muszę przyznać, że to było wspaniałe. Nie użalał się nad sobą, to bardzo ważne. I WYSADZIŁ PRAKTYCZNIE CAŁĄ FLOTĘ DALEKÓW! To jest dopiero moc. Drugą część regeneracji pozostawię bez komentarza, bo nadal łzy mi ciekną po twarzy na samą myśl...
A więc to tak zyskał nowy pakiet regeneracji... Clara. Lubię ją i ta uczuciowa część mnie jest bardzo wzruszona tym, że to za jej sprawą Time Lords się zreflektowali i pomogli Doktorowi, ale z drugiej strony niby dlaczego mieliby posłuchać w tej sprawie zwykłej dziewczyny?
Oh, i na koniec: "KIDNEYS! I'VE GOT NEW KIDNEYS... WOULD YOU HAPPEN TO KNOW HOW TO FLY THIS THING?"
Panie i Panowie - Dwunastka (tak jakby. chyba... a sama nie wiem)
Mam nadzieję że jednak Dwunastka. No chyba że Jedynka :D Ciągle nie umiem przeboleć tego że regeneracja Tennanta w Tennanta była regeneracją :|
Przypuszczam że w jakiś sposób Władcy mogli wiedzieć, jak ważna jest Clara dla ich istnienia. Gdyby nie ona, Gallifrey spłonęłaby tak jak było to jej przeznaczone. Nie wiem skąd władcy mieliby to wiedzieć, ale może wiedzą ;d
No tak, teoretycznie była nawet Władczynią Czasu, skoro miała dostęp do hangaru TARDIS...ale czy wiedzieli że tamta Władczyni to TA Clara? To już jest zbyt poplątane, żeby w ogóle cokolwiek spekulować ;p
No i czy w ogóle można powiedzieć że rozrzucone w czasoprzestrzeni kopie Clary były Clarą? Ciężko to chyba jednoznacznie określić.
Jak usłyszałem motyw z "Rings of Akhaten" to naprawdę się rozkleiłem, myślałem że nic takiego się nie stanie, ale to...
Też w to nie wierzyłem, chyba nawet wcześniej to pisałem gdzieś tutaj. A tu taka niespodzianka. Może to nie cały utwór, ale ładunek emocji i tak był w tym krótkim fragmencie gigantyczny. Motyw muzyczny z regeneracji Dziesiątego to przy tym nic! :D
Słabszy od rocznicowego.
Ciekawe podejście do przemijania i kończenia, widać ze zamykają pewien etap w tym serialu i zaczynają od nowa co jest fajną konsekwencją odcinka rocznicowego. Bardzo dobrze ze wyjaśnili kwestię regeneracji uznanie Hurta jako oficjalnego doktora i uznanie regeneracji z 4 sezonu (kiedy biegnie do rose i dalek strzela)
Tylko samo zostanie na tej planecie takie jakieś dlaczego i po co i jeszcze tych przeciwników za dużo, a skoro oni tak atakują zmasowanie a on sam to mi się jakoś nie dodaje.
Ale najbardziej brakowało mi ciągłości z The Name of the Doctor - jak sie wydostał z własnego wiru jak uciekli z tej planety i co z River?
Sama regeneracja super. A nowy doctor to reset serialu jednocześnie powrót do korzeni bo doctor znowu starszy wiec romantyczne wątki sie urwą zapowiada się intrygująco
River nigdy na Tranzelore z przyszłości nie było fizycznie. A to że Doktor ją widział, to już cuda Moffata :D Wydaje mi się że nie ma tu co wyjaśniać, choć miałem nadzieję że ją zobaczymy. Przez chwilę miałem wrażenie że Tasha okaże się River po regeneracji. To by było fajne.
Ale fakt, pominięcie wydostania się z wiru trochę jest denerwujące. Tyle że ja na przykład całkowicie o tym zapomniałem oglądając ten odcinek. W sumie to na szczęście, bo za bardzo by mi to głowę zaprzątało.
"Tasha okaże się River po regeneracj" - coś tu może być na rzeczy.
- Latała tardis
- Ewidentnie ma historie z Doktorem
- Ale przede wszystkim bo Doktor rzuca tam zdanie "poradzisz sobie, całe życie walczyłaś z psychopatą wewnątrz ciebie" (czy jakoś tak), a to River właśnie była określana często jako psychopata wyhodowany by zabić doktora.
Ciągłość z The Name Of the Doctor to raczej zarzut w stosunku do odcinka rocznicowego
Odcinek rzeczywiście - mówiąc kolokwialnie - dupy nie urywał, ale ostatnie minuty to czysty wyciskacz łez. Jak zobaczyłam Amy to już w ogóle cała twarz zalana (nie spodziewałam się tego). Karen wyglądała przepięknie. <3 Nie podobało mi się, że nie było pokazane jak Jedenasty zmienia się w Dwunastego. Zdecydowanie za szybko się to wydarzyło. Poza tym Calpadi zapowiada się interesująco (ale to już wiadomo od dawna) i bardzo, bardzo przerażająco.
Uff.. Emocje wciąż ogromne. Będę tęsknić za Mattem, bo to mój pierwszy Doctor i pewnie na zawsze zostanie w czołówce ulubionych, jednak już nie mogę się doczekać Dwunastego w akcji.
"I will always remember when the Doctor was me". <3
Wybaczcie za chaotyczną wypowiedź, ale ledwo co starłam łzy z polików i cała buzuję. :D
KICHNĄŁ I ZMIENIŁ SIĘ W DWUNASTEGO.
Ah, typowy Jedenasty :P
Bardzo się cieszę, że wyjaśnili w końcu wszystkie szczegóły fabuły od 5 sezonu.
Jestem ciekawa czy Władcy Czasu dali Doktorowi następne regeneracje z dobroci serca, czy z konieczności, gdyż tylko Doktor może ich uwolnić z kieszonkowego uniwersum i przywrócić do naszego...
Bardzo się wzruszyłam na końcówce i kompletnie się rozkleiłam przy przemowie Matta (widać było, ze to są też jego prywatne słowa dla nas), symbolicznym upuszczeniu muszki i wizji Amy. Teraz co prawda chichoczę, ponieważ w tej scenie zarówno Matt jak i Karen nosili peruki ^^
http://justtouchedawkwardly.tumblr.com/post/71133645026/all-i-could-think-during -this-scene tumblr też o tym pomyślał :D
Jeżeli byłyby już angielskie napisy, to pomysł jest niezły, bo roboty nie jest za wiele. Angielskich napisów brak, więc nie widzę sensu zarywać nocy w tworzeniu polskich...
Cudo. Tyle rzeczy, na których wyjaśnienie czekaliśmy są wreszcie jasne. I Clara... Jo Grant ma poważną konkurencję w kategorii "Najlepsza towarzyszka" :) Pewnie, idealnie nie było, bo panna Oswald mogła w sposób niesłyszalny dla widza powiedzieć do szczeliny imię Doktora, w końcu prawdopodobnie wyczytała je w "Journey to the centre of Tardis", a druga sprawa to że obok Pond powinna stać River, ale kto by się przejmował detalami przy takiej reszcie? Dalekowie jako główni mąciciele nadali się idealnie - kto, jak nie oni? I tak oględnie rzecz ujmując dostaliśmy też wszystko, co było świetne w Jedenastym Doktorze. Szaleństwo. Dziecinność. Powagę. Mrok. WSZYSTKO! A Doktor Capaldiego? "Kupił" mnie on od razu tymi minami, kolorem nerek i genialnym pytaniem.
Na koniec: tak szczerze mówiąc, sam koncept Doktora tyle lat broniącego miasteczko jest, delikatnie mówiąc, słaby. Ale tym bardziej barwa dla Moffata za zrobienie na owym kiepskim pomyśle naprawdę dobrego odcinka. Niech mi ktoś jeszcze powiem, że gość nie jest dobry w tym, co robi :)
Oj, hejterzy już pukają do bram, szykują mu jego własne Trenzalore albo planują zesłać do Azylu Daleków...
Nie sposób się z Tobą nie zgodzić ;) Może sama fabuła mnie nie powaliła, ale wszystko inne już tak. A szczególnie Doktor. Nadal nie mogę się pozbierać po regeneracji, ale już wiem, że Capaldi to jest to :D NIE PODOBA MU SIĘ KOLOR NEREK! I NIE WIE JAK LATAĆ TARDIS! I POZWOLILI MU ZACHOWAĆ SZKOCKI AKCENT! WOO HOO!