Tak jak w temacie. Który z dotychczasowo wyemitowanych sezonów podobał wam się
najbardziej? Mi sezon 4 za odcinki z River, Midnight oraz ciekawą postać Donny i jej rodziny.
Ja też najbardziej lubię czwarty sezon, z właściwie tych samych powodów. Lubię też pierwszy, ale to raczej po prostu dlatego, że cóż, był pierwszy. ;)
Ja najbardziej lubię piąty sezon - należę do tych nielicznych, wedle których Dziesiąty Doktor nie był jakoś szczególnie świetny , toteż zmiana na Jedenastego od razu przypadła mi do gustu. Co do samej piątej serii to moim zdaniem było w niej zwyczajnie więcej znakomitych odcinków, niż w poprzednich ("Jedenasta godzina" - jeden z moich ulubionych w ogóle, dwuczęściówka o Aniołach, "Vincent i Doktor", czy też "Pandoryka się otwiera" z wbijającym w fotel zakończeniem) Nie było też takich porażek jak "Miłość i potwory" z serii drugiej, czy obrzydliwa dwuczęściówka ze Slitheenami w serii pierwszej.
A mi odcinki Slitheenami się podobały. Odrobina grozy i brzydoty doda serialowi różnorodności i smaczku.
Zgadzam się co do Eltona :) Może główny potwór był trochę obleśny, ale i tak lubię ten odcinek: za Eltona, za muzykę ELO (<3!) za pokazanie całej historii z trochę innej strony (nie-doktorowej) i w sumie ciekawe zakończenie :) Może był trochę specyficzny, oryginalny, ale nie uważam żeby to był najgorszy odcinek Doktora w historii, a jeśli tak wyglądają najgorsze odcinki, to w sumie można się tylko cieszyć, że Doctor tak czy siak jakoś trzyma poziom :)
Pięknie to ujęłaś. Ja również nie uważam, aby brak Doctora temu odcinkowi szkodził. Co prawda, najwyżej oceniony 'Blink' był nieco bardziej 'doctorowy' mimo iż nie było go tam przez prawie cały czas. Jednak 'Love & Monsters' naprawdę nie było złe. Tak jak mówisz - nowa perspektywa oglądania wydarzeń.
A co do ELO, to szkoda, że puścli w tle 'Ticket to the moon' - mój ulubiony ich utwór :D
Trzecia seria - lubię Marthę, powrót Mistrza mnie powalił, poza tym świetny "Blink" no i oczywiście Kapitan Jack :)
najbardziej podobała mi się czwarta seria, lepsze były odcinki z Dziesiątym a i Donna przypadła mi do gustu + genialny koniec w odcinku specjalnym. A na drugim miejscu stanowczo piąty sezon, co prawda Matt mnie tak nie porwał (ale ogółem go lubię) nie wspominając o jego towarzyszach, za to Moffat z odcinka na odcinek prześcigał się w coraz to lepszych starciach,m.in. jak wspominał mój przedmówca Płaczące Anioły i Pandorika.
Czwarty sezon miał najwięcej humoru dzięki duetowi Doctor-Donna, szósty sezon na drugim miejscu - Matt mnie do siebie przekonał :)
Chyba trzeci sezon. Mimo, że Martha jakoś szczególnie ciekawa nie jest, to mamy tu według mnie najlepszy z odcinków otwierających sezon, świetne odcinki z Dalekami i ich ewolucją, fenomenalne Human Nature/Family of Blood, najlepszy ze wszystkich Blink, a ostatnia, trzyczęściowa historia zasługuję na uwagę za samą pierwszą część - potem jest gorzej, ale ogólnie daje radę. Chociaż sezon z Donną jest właściwie niewiele słabszy, a zakończenie (Journey's End/Stolen Earth) dużo lepsze niż w pozostałych, ale jednak stawiam na trzeci.
mój drugi i czwarty :) ale lubię wszystkie, no prawie, właśnie zaczynam 6 sezon
Wszystkie po za tym, w którym występuje Donna. Poprostu ta osoba nie nadawała się do podróży z Doktorem. Oczywiście, to tylko moje zdanie
heh, też tak na początku myślałam. Ale z czasem przekonałam się do nowego Doctora wersji Matta. Nadal tęsknię za 10, ale on się wyrabia. W momencie w którym przestałam ich porównywać to zaczęłam lubić1:)
Co do sezonu, zdecydowanie 4. Donna po prostu rządzi.
heh, ja też uważam, że sezony 1-4 były o wiele lepsze od kolejnych (dobrnęłam już do The Snowmen więc mówię o wszystkich dotychczasowych odcinkach), od 5 sezonu serial się zaczął "amerykanizować", trochę za dużo akcji "zabili go i uciekł" (nawet biorąc pod uwagę to, że to jest s-f, akcja pod tytułem upadek Doktora z orbity okołoziemskiej, po którym po prostu wstał i się otrzepał jest lekką przesadą; podobnie jak jego rzekoma śmierć - bo zginął zmiennokształtny robot podróżujący w czasie i nikt nie zauważył różnicy; czy cudowne "nawrócenie" River w "Let's kill Hitler", które w pięć minut zmieniło ją z wyrachowanej i bezkompromisowej zabójczyni w heroinę, marzącą się i gotową do niezmierzonych poświęceń na rzecz faceta, którego nie zna).
a o tytuł "najulubieńszego" walczą sezony 2 i 4. ;)
Pierwszy sezon z Chrisem jest "Fantastic"
2- 4 sezony jest niesamowity.
Chris i jego uśmiech i to "Fantastic" przeszło do historii .... Kocham tą serię.
David jest świetnym aktorem myślałam, że już nie będzie to samo co w pierwszym sezonie ale to było genialne. Był rewelacyjnym Doctorem i jego uczucia do Rose ukazane. I te teksty przy których człowiek się śmieje.
od 1 - 4 kocham :)
Dalej nie mogę się jeszcze przekonać.
Dla mnie najlepszy jest 1. sezon - 9. Doktor najbardziej mi przypadł do gustu i Rose też była świetna, dla mnie jest najlepsza towarzyszką Doktora. Chociaż sezony z Davidem też są bardzo dobre, oczywiście trudno było się na początku do niego przyzwyczaić, ale taki jest urok Doktora :)
Sezony z Mattem są jak dla mnie robione zbytnio na siłę z kolei, chociaż już się przyzwyczajam powoli do tych zmian.
Najbardziej lubię trzeci i piąty sezon. 1-2 lubiłabym gdyby nie było Rose, która bardzo działa mi na nerwy.
Dla mnie najlepsze były stare odcinki z Davidem. Te nowe już mnie nie bawią, ani nie ciekawią zupełnie. Obejrzałam, tylko po to, by się spróbować do nich przekonać, ale nic z tego. 4 sezon był najlepszy ;-)
Może być. Nie robi na mnie wrażenia, bo jestem dziewczyna ;p Ale na pewno jest lepsza od Rose
Aj sorry :* nie zauważyłem, Rose taka sztywna wydaje mi się po obejrzeniu 5-6.
Ja nawet lubiłam Rose, ale z czasem już miałam jej dość... w sensie tych wątków romantycznych, itd. Amy nie lubię, może i jest ładna (też jestem dziewczyną :D) ale co dalej? Nie lubię jej tekstów i generalnie jej roli.
Chłopaki trzeba bronić Amy !! XD
http://profile.ak.fbcdn.net/hprofile-ak-snc4/50260_173892122625465_2770388_n.jpg
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Amy_Pond.jpg
Dziewczyny przyznajcie wam się podoba Doktor :)
Który?! 11?! Heh, na pewno nie. Przepraszam fanów, ale po prostu wizualnie mi się Matt Smith nie podoba :/
Mi takowoż. Nie da się jednak ukryć, że David i Matt grają lepiej :) A jednak żałuję, że z Chrisem nie było więcej odcinków.
Dopiero zaczęłam drugi sezon, więc jeszcze nie mam porównania :D Ale muszę przyznać, że David jest fajny (ale Chris był Fantastic! :D) Aż sama się zdziwiłam, że tak szybko przyzwyczaiłam się do nowego Doktora :)
Dla mnie sezony 3 i 4. Za piąty i szósty się nie zabieram jeszcze i szczerze nie wiem, czy mam chęć :/ Trzeci, bo porządnie się rozkręciła akcja (Mistrz), a czwarty za Donnę. 1 i 2 też są fajne, ale Rose w sezonie drugim (i czwartym) zaczęła mnie irytować.
Najlepsze sezony to były 2,3,4 ponieważ grał w nich D.T. reszty nawet nie oglądałem bo zmienili aktora :D
Zdecydowanie 3 i 4. W 3 sezonie powrót Mistrza i świetna gra John Simm. 4 sezon oczywiście ze względu na Donne (sporo śmiechu prawie w każdym odcinku) i sexy pani archeolog River Song ^_^
Trzeci, i piąty. Trzeci w sumie za brak jakichś wybitnie marnych odcinków, oraz za "Blink, i "Utopię" a piąty za takie odcinki jak "The eleventh hour", czy "Vincent and The Doctor"
Sezon 7 tez swietny, rywalizuje godnie z 4 jak na razie, choc mimo wszystko troche gorszy. Oby tego nie schrzanili w drugiej czzesci, tak jak schrzanili 6 (W 2. czesci podobaly mi sie bardzo tylko odcinki 9,11,12.)
Na razie obejrzałam 4 serie. Najlepsza z nich to 4, szczególnie odcinki o bibliotece. Uważam, że 10 doktor był genialny i podobnie jak kilka osób na tym wątku, mam wielkie wątpliwości czy oglądać kolejne sezony. Boję się, że się rozczaruję.
Zaryzykuj, i spróbuj. Jedenasty Doktor jest zupełnie, zupełnie inny niż poprzednik, ale to ekstra postać.
Pewnie zaryzykuję :) Ale na razie muszę trochę ochłonąć po The End of Time, kiedy po raz ostatni mogłam zobaczyć Dziesiątego.
Pierwszy, bo miał Ecclestona. Był fantastyczny. Jego Doktor był pełny, wielowymiarowy, a w każdej odsłonie przekonujący. Zmieścił w jednej postaci entuzjazm i ciekawość wręcz dziecięcą, zgorzkniałość i smutek starca, dobroć i czasem bezwzględność, ludzkość i obcość. To on był powodem, dla którego nie wyłączyłam od razu pierwszego odcinka (mordercze manekiny i gumowy Mickey...). I chociaż ta seria nie była może tak efektowna i wizualnie doszlifowana jak kolejne, to pozostaje moją ulubioną.
Popieram każdziutkie słowo! To brzmi jakbyś czytał/ła mi w myślach :O Miałam tak samo, pierwszy i, przyznajmy, nieco tandetny odcinek pierwszego sezonu przekonał mnie tylko dzięki Chrisowi. Rose wydała mi się wtedy sztuczna i zbyt uśmiechliwa (aczkolwiek od razu zauważyłam, iż ma piękny akcent :)).
Uwielbiam wszystkie ale tak trochę bardziej 1-4. 5, 6 7 też są ekstra ale tego czaru jakby nieco mniej ;)
Przyznaję, iż nie oglądałam jeszcze żadnego pełnego sezonu z Mattem. Jak na razie stawiam na 4 sezon. Był ciężki, a ostatnie odcinki (te specjalne) wręcz depresyjne, ale Russel T Davies dał z siebie wszystko przed odejściem z serialu ;). Chwała mu za to.
Polemizowałbym. Jak dla mnie to końcowe odcinki produkcji pana RTD (Finał czwartej serii, i speciale po niej) to kompletna porażka. No, może finał czwartej nie jest w stu procentach do niczego, ale speciale już tak :(