Znacie osoby, które waszym zdaniem nadawałyby się tej roli lub chętnie byście je zobaczyli?
On już kiedyś grał tę postać, wiesz? :-)
A na serio, to nie mogę za cholerę zrozumieć, czemu wszyscy tak się udali: Tennant i Tennant. Nie mogę powiedzieć, żeby grał źle, ale w porównaniu z kilkoma innymi jego Doktor wypada jednak dosyć blado :-(
Wtrącam się. W porównaniu z którymi Doktorami wypada blado? Wg mnie z nowych serii wybija się zdecydowanie, a starych jeszcze nie obczaiłam zbytnio, więc mów którzy są lepsi, ciekawam : )
A moja propozycja to Stephen Merchant.
Dla mnie z "nowych" Doktorów Tennant plasuje się na ostatnim miejscu. Jakiś taki za bardzo ludzki ten jego Doktor, zbyt dobry, i współczujący. Chodzi mi o takie rzeczy jak proszenie wrogów o kapitulację, niemal popadnięcie w depresję na końcu odcinka "Wody Marsa" w sumie bez powodu, i wreszcie słaby finisz, czyli regenerację. No sorry, ale po pierwsze żaden chyba poprzedni Doktor nie traktował regeneracji jak śmierci (Bo nią nie jest!) a po drugie jak to powinno wyglądać od strony "emocjonalnej" pokazał jego poprzednik. Regeneracja powinna przebiegać z uśmiechem na Doktorowych ustach :-)
Acha, więc mówimy tylko o nowych? Co do regeneracji to się zgodzę ale to bardziej wina scenarzysty niż Tennanta że zapodał taką dramę ; ) Aczkolwiek cenię The Waters of Mars za pokazanie chwili Doktorowego zadufania i szaleństwa.
A tak ogólnie to cenię Dziesiątego za entuzjazm, właśnie za Doktora idealistycznego no i za widoczną pasje samego aktora (dla Ecclestona rola Doktora to było bardziej kolejna rola do odegrania, nic wielkiego w jego karierze).
Jedenasty ma dla mnie za mało wyrazu, ale też miał miało okazji żeby zabłysnąć, głównie w odcinkach przesłaniała go relacja na linii Amy - Rory i telenowelowe wstawki typu czekanie tysiące lat na ukochaną, ciąża nie ciąża, porwane dziecko zabójca....
A i Doktor żonaty. Nie wiem ale czuję jakby ten wątek był wepchnięty na siłę.
Toż ja nie obwiniam Tennanta, bo to dobry aktor jest. Ale jego Doktor był po prostu jak dla mnie gorzej wymyślony, niż inni. Sorry, ale na ten przykład to, jak się zapienił, gdy jego pół ludzki klon załatwił Daleków to już przesada. Albo jak chciał ratować Davrosa.
A jeśli patrzeć na sprawę przez pryzmat nie nowych, a wszystkich Doktorów, to Dziesiąty jak dla mnie plasuje się na pewno przed Pierwszym i Trzecim - wg. mnie najsłabszymi wcieleniami w ogóle. Gdybym miał w ogóle umieścić go na jakiejś "liście", to byłby gdzieś wśród tych najbardziej "średnich" dla mnie wcieleń - ex aequo z Czwartym, i Piątym
Jeszcze co do Jedenastego, to jak dla mnie on sporo wyrazistych akcji już pokazał - choćby "wiadomość" dla Cybermanów, (O tak! Nie jakieś durnowate współczucie dla swoich śmiertelnych wrogów, tylko prawdziwy pokaz mocy!) czy w ostatnim specialu świątecznym jego zabawa w nazwijmy to, dekoratora wnętrz. ("I know!") Czy tez takie detale jak końcóweczka odcinka "Zabijmy Hitlera" (Chodzi mi o rozmowę z Pondami, gdzie rozwalił mnie swoją niewerbalną, acz rewelacyjną odpowiedzią na ich pytanie)
Właśnie patrzę sobie na regenerację Trzeciego, i to w sumie zdecydowanie wygląda jak śmierć, przynajmniej z biologicznego punktu widzenia. A że miał nad sobą Sarę Jane Smith i tego brygadiera obok, to wiadomo, że musiał się zachować dzielnie. Pech Dziesiątego polegał na tym, że nie miał akurat żadnego stałego towarzysza i nie licząc Marthy, pozostałych stracił w dramatycznych okolicznościach (nie tak jak Pierwszy, który jako stary dziadek zostawił swoją wnuczkę z jej facetem).
W sumie tylko Donnę - Rose za drugim razem właściwie sam zostawił.
Odnośnie Trzeciego to zauważ, że tutaj on samodzielnie nie był w stanie zregenerować, gdyż cały czas był obłożony karą Władców Czasu (Choć złagodzoną już po "The three Doctors") - musiał mu pomóc K'anpo.
Wyobraź sobie, że cholernie kochasz swoją babkę, ale wiesz, że jak z nią zostaniesz, to i tak nie pożyjecie długo w szczęściu i zdrowiu, bo to rozwali dwa światy. A tu pojawia się nagle twój klon - identyczny, wszystko pamięta, też ją bardzo kocha, ale ma jedną przewagę - żadnych przeciwwskazań. Jeżeli masz jaja, mówisz swojej dziewczynie, że jesteście tym samym i że powinna ułożyć sobie życie z gościem, który nie złamie jej serca. Robisz WSZYSTKO żeby ją do tego przekonać i sam znikasz z jej życia. Na mój gust to SĄ dramatyczne okoliczności i to Dziesiąty miał najbardziej przekichane. Nie wspominając o tym, że musiał ją zostawić po raz drugi, a pewnie gdzieś tam myślał też o tym, że mógłby ją lepiej ochronić w Canary Warf.
Rozwali dwa światy? Możliwość podróżowania między równoległymi wymiarami istotnie zanikała, ale gdyby Rose została w "pierwszym" wymiarze nic by się nie stało.
Za drugim razem? Możliwe że trochę przesadziłam z tym rozwalaniem dwóch światów, ale w każdym razie coś było na rzeczy, że ona musiała tam wrócić.
Jestem pewien, że nie musiała. Byłaby jakaś wzmianka, czy choćby sugestia, gdyby było inaczej.
Szlag by to, sprawdziłam jeszcze raz dla pewności i masz rację, nie musiała, Micky na przykład zmienił wymiar (again). Wygląda na to, że scenarzyści nie wiedzieli, co zrobić z Rose i Ludzkim Doktorem i po prostu postanowili ich wywalić do równoległego świata, bez możliwości powrotu. Grrr, mogli się bardziej postarać. Z mojej teorii zostaje jedynie fanfiction.
nie zgadzam się z tobą. według mnie Tennant IDEALNIE pasuje na Doctora, zagrał tę rolę najlepiej ze wszystkich
Oooooj, tu już pojechałaś po bandzie :-) Z ciekawości: widziałaś w akcji wszystkich Doktorów? Bo z dawnymi, klasycznym wcieleniami takimi, jak Szósty, czy Siódmy, Dziesiąty nie ma zbytnich szans.
otóż cię zaskoczę - widziałam. i według mnie właśnie Tennant jest najlepszy. a tak w ogóle, to o co ci chodzi? chyba napisałam, że według mnie. a o gustach niby się nie dyskutuje
o to, że z twojej wypowiedzi wywnioskowałam, że uświadamiasz mi, że się mylę i że inni Doctorzy byli lepsi
Ja tam najbardziej to lubie chyba Smitha, a potem Ecclestona (mój doctor w końcu)
Moim zdaniem 12 Doctorem powinien być Rupert Grint, ale uważam że Matt powinien zostać jeszcze pare lat na stanowisku Doctora, większość Doctorów była 3 lata, nie licząc oczywiście Tennanta, (Toma) Bakera, czy Ecclestona, moim zdaniem 12 Doctor mógłby się pojawić najwcześniej w 2014/15 roku.
Harry' Lloyd. Był kandydatem do roli 11, może obsadzą go jako 12, przynajmniej taką mam nadzieję.
Harry Lloyd grał epizod w Human Nature, więc raczej odpada. Poza tym do tej pory widziałam go tylko w rolach "tych złych", nie bardzo mi jakoś pasuje na Doktora, chociaż na Mistrza już bardziej
Nie sądzę, żeby jedna mała rola w dwóch odcinkach sprzed 6 lat miała go dyskwalifikować. Jest świetnym i wszechstronnym aktorem, dlatego chciałabym go zobaczyć w tej roli. I jeżeli się wejrzy w jego filmografię, to ma na koncie wiele występów w rolach "tych dobrych".
Karen Gillian (serialowa Amy Pond) grała w Fire of Pompeii, Matt Smith ponoć w którymś odcinku był Dalekiem. Patrząc po serialach BBC Wlk. Brytania ma za małą ilość aktorów, żeby wybrzydzali ;)
Może Tom Hiddleston? Wiem, że zasłynął jako czarny charakter z "Avengers", ale jest świetnym aktorem, ma piękny głos i oczy stworzone do spoglądania ze... zgorzkniałym smutkiem (że tak sobie pozwolę wymyślić własne określenie :D).
Pozwoliłam sobie nawet już całkiem nieźle wyobrazić w tej roli i naprawdę nie miałabym nic przeciwko :)
Też przez chwilę tak myślałam, ale biorąc pod uwagę jego wcześniejsze role, to nie sądze aby był tak bardzo nastawiony na komercję typu "Avengers". A poza tym, Doctor Who też się dość mocno rozkręcił po wejściu na amerykański rynek. Więc może nawet jest nadzieja :D
Hiddelston, ciekawe. czy Doktor w jego wykonaniu nie stałby się znów trochę melodramatyczny jak za Tennanta? choć w sumie wiele zależy nie tylko od aktora ale też od wizji reżysera i scenarzysty...
Hiddleston, TAK :) Uwielbiam melodramatycznego Doktora (a co do przemiany z uśmiechem - zazwyczaj Doktor ma towarzystwo, pewnie, że gdyby patrzyła na niego Rose, to by powiedział "nie przejmuj się, gęba mi się zmieni". Ale Dziesiąty był sam jak palec, przed kim się miał popisywać?). Mógłby być też ktoś nieco starszy. Jedenasty wydaje mi się jakiś taki... dziwny. Czasami jakby miał tę twarz z plastyku, bez jednego włoska xD
Jedenasty jest "kosmiczny". na zdjęciach wygląda dziwnie, mało pociągająco, i, jak na mój gust, jest za młody. na szczęście w akcji zbiera sporo punktów. ale przez prawie cały piąty sezon czekałam aż Doktor rozbłyśnie zabójczym uśmiechem Tennanta i wykrzyknie "brilliant!" siła przyzwyczajenia :).
Mam bardzo podobnie :D Właśnie chciałam napisać, że uwielbiam kiedy Doktor jest melodramatyczny (może dlatego, że jestem dziewczyną xd). Jestem właśnie po obejrzeniu piątego sezonu i lubię Jedenastego, jest całkiem słodziaszny, ale czegoś mi jednak... brakuje. Jak na mój gust czasami bywa zbyt "cool" i za bardzo chowa emocje, przynajmniej te negatywne. Bo nawet kiedy cierpi ogranicza się tylko do milczenia i spuszczania wzorku. Jest jakiś taki... zbyt pogodzony ze wszystkim. A kiedy się denerwuje, to po prostu dużo krzyczy. Z kolei wobec wrogów ciut za bardzo się popisuje.
Jestem w stanie zrozumieć, że niektórych raziło łzawe pożegnanie Dziesiątego, ale ja osobiście jestem nim urzeczona. Wycisnęło ze mnie parę hektolitrów łez i wolałabym się przychylić do teorii, że Doktor wcale nie jest tak łatwo porzucić własną osobowość i się zregenerować. Nazwijcie mnie nadwrażliwą romantyczką :D
Pomyślałam sobie, że to wszystko się zgadza, bo gość, który ma prawie tysiąc lat i dwanaście regeneracji, nie będących identycznymi kopiami, zwyczajnie przechodzi przez wszystkie stany ludzkiej natury. Raz wyraża siebie tak, raz inaczej, czasem lepiej sobie radzi z emocjami, czasem gorzej... W zasadzie byłoby bez sensu, gdyby to tak nie działało. Co nie zmienia faktu że David rządzi. Może dlatego właśnie z niego powstał "ludzki Doktor".
No nie wiem, nie wiem. Niezbyt mi odpowiada takie tłumaczenie, bo, na dotychczasowych jedenaście wcieleń, każde oczywiście było zupełnie inne, ale pewne cechy je łączyły. U Dziesiątego właśnie tych cech (Które mieli Doktorzy 1-9 oraz 11) brak.
Tennant moim zdaniem się niczym nie wyróżniał, najlepsi byli Ci z oryginalnych serii... <3 Siódmy
Cytując klasyka: "Mordo ty moja" :) Siódmy rządzi! Niedawno się dowiedziałem, że istnieje oprócz mnie jeszcze jedna osoba, która tak uważa, a tu jest i druga!
Sorry, dopiero teraz zobaczyłem że Tom jest brytyjczykiem, to w takim razie tak.