mnie bardziej przerażają fani Sherlocka
a Whovianie hmm... wystarczy mieć jakąś inną opinię na dany temat a rozlega się głośny i donośny wrzask mimo iż opinia jest poparta argumentacją i mimo że to jest moja prywatna opinia
Odniosłam całkiem inne wrażenie :). Whovianie z reguły są bardzo mili i uprzejmi. Ci o których mówisz należą do mniejszości :)
Sympatyczni - to prawda, ale byłem kiedyś w Londynie, i facet w czapeczce z obłąkanym wzrokiem, lizał budkę telefoniczną nucąc motyw muzyczny, i powiedz mu że to nie było chore. 0_0
ja natrafiłam na takich widać psychofanów, co nie zmienia faktu, że fani Sherlocka potrafią być jeszcze bardziej pokręceni
Jako Whovianka i Sherlockianka poczułam się zainteresowana.;> Raczysz rozwinąć temat a propos tego pokręcenia?;> Co może być bardziej pokręcone niż w/w lizanie budki telefonicznej?:D
Z lizaniem budki to się jeszcze nie spotkałam. Takie spotkanie z całą pewnością zmieniło by moje życie, bo im ktoś dziwniejszy, tym bardziej prawdopodobne, że zostanie moim chłopakiem/przyjacielem/przyjaciółką. A potem trzy lata zmarnowane jak zorientowałam się że chłopak przyjaźnił się ze mną, bo byłam tego samego wzrostu co jego ulubiona japońska piosenkarka i mógł sobie ją ze mną porównywać. No cóż, liczyłam jednak, że mam inne zalety, niż niski wzrost. I to, że można się na mnie wygodnie oprzeć łokciem.
Najzabawniejsza była chyba akcja z wpisami w "Metrze" z różnymi określeniami nawiązującymi do fabuły Sherlocka. Muszę, przyznać, że specjalnie w poniedziałki przed buwem zabierałam tę gazetę, by sobie popatrzeć co tym razem wymyślili. No cóż, redaktorzy gazety się zbuntowali, jak takie wiadomości zaczęły MASOWO napływać.
Co jeszcze jest zabawne. Skupianie się na szczegółach. Tapeta z pokoju Sherlocka, jak by można tak było, była by na każdym przedmiocie prawdziwego fana. Ja nawet na nią nie zwróciłam uwagi w serialu. Wpisy typu: Benedict był na zakupach, Benedict kupił sobie buty, Benedict zmienił koszulę. Bla blabla. Analizowanie każdego zdania z serialu, cytowanie tych zdań w rozmowach. Mi zdarza się powiedzieć Allonsy, czy You are briliant, ale nie w co drugim zdaniu i zwykle się z tego muszę tłumaczyć, bo mało kto rozumie.
A koleżanka, wielka fanka Sherlocka non stop w rozmowie sypie cytatami z Sherlocka. I bynajmniej nie oświeca niewtajemniczonych. Ale ile można rozmawiać z taką osobą?
Czytałam Sherlocka zanim to było modne. Zwrócenie komuś uwagi, kto jeszcze nie czytał, że opowiadania są fajne i że serial to chyba nie wszystko było błędem. Nie wzięłam pod uwagę, że ta osoba nie ma zamiaru czytać książek. Ba, żeby ją uświadamiać, że serial czerpie z książek też sobie nie życzyła. Wgl, nie powinnam sugerować, że czegoś o Sherlocku nie jest świadoma. Ona widać wie wszystko i taki laik jak ja, który obejrzał serial RAZ, nie powinien się wypowiadać. W ogóle nie powinnam istnieć.
Fanów Sherlocka spotykam na co dzień. Fanów Doctora, głownie w internecie. Mam przyjaciółkę, która ogląda Doctora i tyle. Pewnie z tego wynika, że dla mnie fani Sherlocka są bardzie pokręceni.
Ale i tak nic nie umywa się do lizania budki. Swoją drogą, jak będę remontować swój pokój to sobie sprawię regał na książki w kształcie TARDIS. Czy to podchodzi pod psychofanizm, czy jeszcze nie?
" A potem trzy lata zmarnowane jak zorientowałam się że chłopak przyjaźnił się ze mną, bo byłam tego samego wzrostu co jego ulubiona japońska piosenkarka"
Co? xD
Tak z ciekawości, on Ci to powiedział, czy sama wydedukowałaś? Bo jeśli to drugie, to czytanie i oglądanie Sherlocka się chyba opłaciło. ;)
Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek napisałem coś na tutejszym forum o Sherlocku, chociaż serial śledzę prawie od początku. Odrzuca mnie trochę stężenie ludzi ktorzy są bardziej fanami aktorów niż serialu i ogólna tendencja do powtarzania tych samych opinii. Czyli w sumie taka hermetyczność. Za to większość (choć nie wszystkie) krótszych lub dłuższych dyskusji z fanami DW wspominam dobrze.
W ogóle zacząłem się zastanawiać jakie dziwne nawyki mają psychofani takiego Hannibala, albo Gry o Tron. Już widzę ludzi którzy chodzą po mieście z jeleniem.
Sam się wygadał. Moja mina wyrażała wtedy więcej niż tysiąc słów, jak dotarł do mnie sens jego wypowiedzi. A potem zaczęłam się śmiac bo co miałam zrobić.
Po namyśle, to bardzo ciekawa historia jest. Zastanawiam się, czy od początku świadomie o tym myślał w taki sposób, czy dopiero w trakcie waszej znajomości do tego doszedł.
W ogóle nie rozumiem trochę, bo jest dużo niskich dziewczyn, więc skoro dajesz do zrozumienia, ze to była w jego oczach najważniejsza Twoja zaleta, to nasuwa się znane skądinąd pytanie - "dlaczego ja?" (w tym przypadku - Ty) Chyba, że podzielasz jego fascynację j-popem/j-rockiem. (zgaduję, piosenkarki z innych gatunków raczej nie są znane w Europie. Chociaż możliwe, że chodzi o jakieś noise'y, ale gdyby w ten sposób się zachowywał i do tego słuchał noise'u to byś go raczej nie miała okazji widywać w pomieszczeniach z klamkami. ^^ )
Znam chyba tylko dwie tak niskie dziewczyny jak ja. A i tak one są trochę wyższe. Ja mam 155 cm wzrostu do tego jestem bardzo drobna. Mogłabym spokojnie uchodzić za Azjatkę, gdyby nie to, ze mam bardzo europejskie rysy i jasne włosy.
Bardziej to było tak, że głównym powodem, dla którego w ogóle on ze mną zaczął rozmawiać zwracać uwagę, było to że jestem niska. Nie trwało by to tak długo (4 lata) gdyby tylko o to chodziło.
Nie, nie słuchałam żadnego japońskiego popu, te piosenki, które znam, znam dzięki niemu. Ale byłam otwarta i nie miałam nic przeciwko temu, żeby mi to puszczał.
Dlaczego ja? Pewnie dlatego, że chodziłam z nim do klasy i byłam blisko.
Do dzisiaj mam z nim kontakt, nie tak bliski jak kiedyś. Czasem zadzwoni i rozmawiamy.
No to jeszcze do przełknięcia. Ludzie mają różne "typy" często nie uświadamiając sobie skąd one wynikają i w sumie trochę głupio mieć do kogoś żal, że bardziej zwraca uwagę na ludzi z określonymi cechami fizycznymi skoro sami robimy to samo, często nawet nieświadomie. Dlaczego nazywasz te lata zmarnowanymi, jeśli to nie zbyt osobiste?
W sumie Pink Floyd i j-pop to byłoby nietypowe połączenie. ;) (powiedział koleś z prog-rockiem, electro-swingiem i Dead Can Dance na jednej playliście)
To jest bardzo długa historia, może kiedyś napiszę książkę o naszej pokręconej znajomości, na pewno zostanie bestselerem, bo jest w niej wszystko, co taka opowieść mieć powinna: zwroty akcji, wiele łez, próby samobójcze, trochę uczucia, depresję(nie moją) stratę znajomych, poświęcenie i zazdrość. I dużo żalu
To będzie epicka powieść.