Hmm... To chyba jednak tylko kwestia gustu, bo według mnie 7 sezon jest właśnie najlepszym ze wszystkich nowych serii ;) To właśnie przy tym sezonie wreszcie całkowicie przekonałam się do Matta jako Doctora(mam wrażenie, że po odejściu Pondów zaczął grać wyraźnie lepiej) i Moffata jako głównego scenarzysty, a Clara może nie jest jeszcze tak wyraźnie zarysowana jak pozostałe towarzyszki (ale to dopiero pół sezonu - myślę, że w 8 sezonie, kiedy lepiej ją poznamy, będzie ciekawszą postacią), ale jest za to naprawdę sympatyczna i łatwo ją polubić (na pewno łatwiej niż Amy...). A jeśli chodzi o to, że serial złagodniał - moim zdaniem ta "mroczność" jest właściwie cykliczna - po nieco mroczniejszej drugiej połowie 1 sezonu przyszedł dość lekki (poza końcówką) sezon drugi; później mieliśmy ponownie cięższą atmosferę w sezonie 3; sezon 4 był właściwie mieszany (lekkie odcinki, takie jak Partners in Crime czy The Unicorn and the Wasp przeplatały się chociażby z biblioteką czy z Midnight), speciale były mocno angstowe, 5 sezon w moim odczuciu był jednak lekki, w szóstym Moffat zamoffacił i wyszło pomieszanie z poplątaniem, przez co sezon mógł się wydawać nieco bardziej "ciężkostrawny", sezon 7, jak już napisałaś, był bardziej przygodowy (przypominał mi pod tym względem sezon 2) - wydaje mi się więc, że to tylko taka cisza przed burzą, i w sezonie 8 klimat serialu znów zboczy w bardziej mroczne rejony, co biorąc pod uwagę końcówkę ostatniego odcinka jest nawet bardziej prawdopodobne...

Kwestia gustu- dla mnie sezon 7 jest najlepszym sezonem po 2005r, szczególnie zakończenie, a sezon 6 uważam za jeden z najsłabszych- niżej oceniam tylko sezon 3.