Zauważam pewną nieścisłość w serialu. Główna bohaterka śpiewa w retrospekcji "Marsz lwoskich dzieci". Ponadto w 1945 roku oświadcza, że przed wojną mieszkała kilka przystanków kolei za Lwowem. Kolegę swojej przyszywanej wnuczki nazywa batiarem, bo użył on przy niej bałaku (lwowskiej gwary). To wszystko sugeruje, że urodziła się jako mieszkanka Galicji (dawnego zaboru austriackiego). Tymczasem rodzina jej męża, prawdopodobnie mieszkającego w sąsiedniej wsi (wynika to z fabuły) i posiadającego tam rodzinny dwór (co najmniej od czasu przed I rozbiorem Rzeczpospolitej - nie jest więc nowoprzybyłym mieszkańcem tych okolic) miała być znacznie zubożona przez wywłaszczenia dokonane przez cara, w odwecie za udział w powstaniach. Jakim więc cudem car wywłaszczał polską szlachtę w Austrii/Austro-Wegrzech? Ponadto Paul jedzie na współczesną Ukrainę w poszukiwaniu swoich korzeni. Podczas rozmowy z wybranką serca, mówi że dzwoni do niej z Wołynia (dawny zabór rosyjski). Znajduje się wtedy na cmentarzu, na którym pochowani są jego przodkowie. To w takim razie przeczy galicyjskiemu pochodzeniu głównej bohaterki. Albo jest to błąd w scenariuszu, albo rzecz dzieje się idealnie na pograniczu dawnych zaborów austriackiego i rosyjskiego. Mam nadzieję że w kolejnych odcinkach zostanie to wyjaśnione.
To jest serial nie oparty na faktach. Pewne rzeczy się zgadzają jak szowinizm ukraiński, niechęć do Polaków, powódź w 1997 we Wrocławiu. Ale wyłapałam też kilka rzeczy, które się nie miały prawa zdarzyć, np mały telefon komórkowy, który gdzieś na "zadu*piu" ma zasięg - pamiętam dobrze ten rok swojego życia i dobrze wiem, że wtedy komórki dopiero wchodziły do PL, mieli je tylko biznesmani i to były ciężkie kanciate cegły z antenką. Że nie wspomnę o tym, że Paul nie miałby jak ładować tego telefonu.
Akurat do telefonów bym się nie czepiał. Nie wiem jak było na Wołyniu, ale od 1996 jako nastolatek miałem swój pierwszy telefon komórkowy ( na kartę) tak, że wtedy były już dość powszechne, a nie tylko u biznesmenów. Akcja dzieje się w mieście więc tam zasięg raczej był.
Ze Lwowa do Łucka jest trochę ponad 100 km, a tam już Wołyń, więc może się zgadzać, te "kilka stacji kolejką"
Ze Lwowa do Łucka jest trochę ponad 100 km, a tam już Wołyń, więc może się zgadzać te "kilka stacji kolejką "
Ale konie wysyłało się na najbliższą stację (Antoni mówił, że wysle konie po zegar), a nie 100 kilometrów dalej.