Nie zrozumcie mnie źle, serial pod względem akcji jest niezły, trzyma fajny klimat, niektóre postacie są na prawdę fenomenalne, wciąga. ALE... Na początku te romanse, związki i sceny z Ursulą podczas uniesień są w porządku, tylko że jestem przy 4 sezonie i odnoszę wrażenie, że to telenowela, a nie serial akcji. Mniej niż 8 postaci pierwszoplanowych, a związków między nimi, jakby żyli w poligamii, w dodatku nawarstwienie gejostwa, a w 4 sezonie "huanito" przyjeżdża jako gorąca laska, a w rzeczywistości trans. Rzygam po 4 sezonach ideologią równości i ciągłych romansach. Dodając absurdy, które naparzają w widza z prędkością kul wystrzeliwanych z ThunderBolta, otrzymujemy średniawy serialik, ze świetną grą aktorską i fenomenalnymi momentami, których jest na prawdę niewiele na tle tych wszystkich bubli.