Czy tylko dla mnie jest totalnie bez sensu? Odcinek trochę jak to się mówi... "z dupy wzięty". Po 15 odcinkach dzięki którym poznaliśmy postacie takie jak Cliff, Crazy Jane, Cyborg, Larry czy Rita... po 15 odcinkach w których te postacie się rozwijały wraz z główną negatywną postacią jaką miał być Mr Nobody... dostajemy odcinek w którym jak gdyby nigdy nic Mr. Nobody staje się dosłownie Nobody, bo rolę złego przejmuje KARALUCH I SZCZUR? Na domiar złego postać szefa nagle staje się zła i taka... bezpłciowa? Komiks czytałem i wiem jak to jest z postacią szefa no ale bez jaj, Timothy Dalton grał tak pozytywnie, ze przez cały ten czas myślałem, że nawet jeśli pójdą drogą komiksową i zrobią z szefa, osobę odpowiedzialną za wszystkie wypadki głównych bohaterów, to rozwiną ten wątek na tyle, że wciąż będziemy mogli spoglądać na "chiefa" jak na takiego dobrego wujka. Niestety myliłem się i wątek jego postaci w ostatnich dwóch odcinkach został totalnie spłycony. Wygląda to tak jakby od samego początku zależało mu tylko na jego córce Dorotce, o której także wiemy prawie tyle co i nic. Cały sezon mi się bardzo podobał, ale końcówka to dla mnie jakieś nieporozumienie. Mam nadzieję, że będzie drugi sezon... ale taki porządny drugi sezon, który naprawi bądź rozwinie niektóre (niby) zakończone wątki z ostatnich odcinków pierwszego sezonu. Z góry przepraszam za błędy. Pisałem to po przeanalizowaniu ostatnich odcinków i z tych emocji moja wypowiedź może wyglądać chaotycznie, mam jednak nadzieję, że każdy zrozumie o co mi chodzi :p