Dla tych co jeszcze nie dotarli do tego etapu, wydarzenia rozgrywające się w czwartym sezonie, a zwłaszcza na jego początku, mogą okazać się totalnym nieporozumieniem. W rzeczy samej, usuniecie głównego bohatera nie tylko skomplikowało zamysły scenariuszowe na przyszłość, co wprowadziło ogromne zamieszanie już na tym etapie opowieści. Szczerze mówiąc po oglądnięciu pierwszych dwóch odcinków mogę podsumować, że mdli mnie już od ciągłej rozpaczy i rozpamiętywania Mathew. Jaki to nie był wspaniały, dobry i w ogóle. Czemu oczywiście towarzyszy iście pogrzebowy nastrój całego domu, wszystkich zdarzeń (ba nawet rwanie włosów z głowy). Moim zdaniem brak w tym umiaru i niestety przeważa to nad pozostałymi, być może ciekawszymi wątkami.
muszę się zgodzić. obejrzałam 2 pierwsze odc 4 sezonu i jakoś nie chce mi się dalej przez to brnąć. mam wrażenie, że serial jakoś na siłę jest krecony. pierwszy sezon był super. bohaterowie byli bardziej wyrazisci. teraz juz mi się nie podoba. momentami jest tak tkliwy że aż mdli.
Trafna uwaga: "serial na siłę kręcony". Takie same wrażenie odnoszę już od 3 sezonu. Za trzecim razem udało się scenarzystom jakoś utrzymać oglądalność poprzez wprowadzenie ciekawych wątków romansowych różnych bohaterów, które na szczęście przeważały nad destrukcyjnymi zapędami (więzienie pana Batesa, śmierć Sybil) i całościowo było jeszcze ok. Ale teraz widać, że "projekt już się wypalił" i bardziej jest realizowany na życzenie widzów, niż z rzeczywistej potrzeby twórców. Choć nie można bagatelizować wpływu pieniądza, bo to zapewne bardzo dochodowy interes :P
Mnie też, delikatnie mówiąc, zdenerwował ten cały obrót akcji. No naprawdę? Kolejna śmierć? Zaczyna mi to przypominać Grę o Tron, (znam tylko z opowieści, że prawie co odcinek ktoś z głównych bohaterów ginie). Czy po prostu cała rodzina jest przeklęta i nikt nie może być szczęśliwy, bo tak jest bardziej ekscytująco? Mogli po prostu Lady Mary i Matthew zepchnąć na drugi plan i pozwolić innym postacią, wcześniej zaniedbanym, rozwinąć się. Albo wprowadzić nową postać. Nie musieli znowu kogoś zabijać... To robi się jednocześnie denerwujące i nudne. Przecież mogło być tyle ciekawych wątków na których mogli się skupić. W ciągu roku wydają tylko 7 odcinków, nie powinni ich marnować na odgrzewania starych kotletów.
Śmierć głównego bohatera to nie wymyśl twórców tylko rezygnacja z roli a gra o tron jest na podstawie książek Martina więc to też nie jest wymysł scenarzysty
Wiem, że Gra o Tron jest na podstawie książki, ale też ktoś tworzy tutaj scenariusze i nie zawsze jest tak, jak autor książki wymyślił. Ale nie o to tu chodzi, tylko o to, że co chwile tam ktoś ginie i to samo się dzieje w DA. Takie porównanie.
O tym, że aktor zrezygnował to nie wiedziałam. Pomimo tego, mogli to rozegrać inaczej. Że on zniknął, porwali go czy coś, a dopiero po roku by się okazało, że jednak nie żyje. Nie powinni przechodzić z jednej żałoby w drugą...
Fani sagi PLiO na pewno nie byliby zadowoleni z tego że akurat w serialu postacie które w książce ginęły w serialu żyją sobie jakby nigdy nic, poza tym sam Martin pracuje nad scenariuszem serialu i nie zgodziłby się na takie sprawy, trzecia rzecz że saga jest o wojnie więc nie dziwi fakt że ludzie na często gęsto giną no ale skoro nie czytałeś i nie oglądałeś to i nie możesz wszystkiego wiedzieć, zrozumiałe. Co się tyczy DA wcale nie jest tak że przechodzimy z jednej żałoby w drugą od śmierci Sybil mija ponad rok, poza tym gdyby postanowili najpierw zaaranżować porwanie musielibyśmy tkwić w dramacie Mary i innych bohaterów nieco dłużej, nie mogłaby pójść na przód bo oczekiwałaby że się znajdzie i tak by to trwało i trwało, myślę że takie rozwiązanie było najlepsze po rezygnacji z roli tego aktora niestety nie wiem jak się nazywa. Oszczędzili nam też największą żałobę i cały dramat taki jaki był w przypadku Sybil po 4 sezon zaczyna się chyba pół roku po smierci Matthew, więc myślę że zrobili co mogli zostając w takiej sytuacji a tak w ogóle to nie lubiłam Matthew za Mary też nie przepadam
W Grze o tron rzeczywiście dużo bohaterów umiera, ale tam jest to takie... naturalne? Nie wiem jak to inaczej określić. Po prostu jest tak dużo bohaterów i wątków, że każda śmierć nadal pozostawia dużo możliwości rozwoju akcji. Jest to zaskakujące i jednocześnie takie bardziej życiowe - nie to że jeden bohater umiera to cały świat przestaje się kręcić. A co do Downton abbey to jeszcze nie doszłam do ostatniego odcinka 3 sezonu, ale przez przypadek przeczytałam spoiler dotyczący śmierci Matthew i jestem strasznie zła. Przecież ten serial nie ma teraz sensu. Zastanawiam sie czy nie przestać go oglądać. Może dociągne do końca 3 sezonu, ale dalej to już nie ma najmniejszego sensu. Rozumiem ze to aktor zrezygnowal i postawił scenarzystów w trudnej sytuacji, ale po pierwsze mógł się trochę zastanowić i ustalić że zrobią jeszcze jeden sezon i wtedy by mogli zamknąc wszystkie wątki, albo juź lepiej by wyjechal z Mary do Ameryki czy coś takiego i wrócil w ostatnim odcinku żeby przejąć Downton Abbey, sama nie wiem. Nie rozumiem tylko dlaczego nie mozna wymyslic czegos innego niz smierc, bez sensu. Przykro mi, bo naprawdę serial był świetny, zwłaszcza 2 sezon.