Witam moim zdaniem odcinek , był dosyć dobry a co do samej akcji to pacjentowi w sumie to nic , się nie działo jak zwykle z resztą po za kilkoma monetami no i te akcje w hotelu House z dziwkami i tym pracownikiem hotelu niezłe śmiałem się do rozpuku hehe no i trochę więcej Wilsona to i dobrze i świetna muzyka muszę przyznać podobał mi , się wstęp i pod koniec odcinka jak House skakał a już myślałem , że koniec House ale jakimś trafem wskoczył do basenu tylko zwiastun narobił smaku do tego odcinka jak zwykle .
A co mnie wkurzyło że Master chciała się z pacjentem umówić nie no normalnie żal mi jej na co ona liczyła ledwo jego znała rozmawiali tylko przy zabiegach a ona myślała że on na nią leci a tak nie było głupi wątek i tak nie dostała odpowiedzi na swoje pytanie .
A co do Cuddy to i ma rację nie może być z Housem nie da rady w najważniejszych życiowych decyzjach jakie przed nimi są ale przecież wiedziała że jest nie odpowiedzialny i uzależniony od prochów i ma gdzieś co ona chcę tylko ukrywa się
jak małe dziecko po kątach jak zbije mamie wazon.
znowu streściłeś odcinek jako pierwszy. Opanuj się dziecko!
Poczekaj aż wszyscy obejrzą i załóż temat chociażby dopiero jutro.
Na siłę próbujesz robić z siebie znawcę House'a. Ile razy Ci można powtarzać?
naprawdę myślisz że uda ci się przemówić dzieciakowi do rozsądku? nie ma szans, teraz pewnie, gwoli zwyczaju nie będzie się odzywał a za tydzień zrobi to samo.
Oprawa muzyczna genialna. Powie mi ktoś, co to były za utwory na początku i na końcu?
Na końcu odcinka utwór, który się pojawia to cover pt "My body is a cage" w wykonaniu Petera Gabriela. Oryginał należy do duetu Arcade Fire. :)
Oprawa muzyczna dobra. Scena w której house chciał stracić jabłuszko - In the Hall of the Mountain King.
@kamil_morawski1 Co to za różnica kiedy kto streści odcinek? W widoku tematu nic nie widać o fabule. Jak ktoś jest idiotą to oczywiście może mieć za złe że inny mu zepsuł niespodziankę.
Tyle tylko, że Arcade Fire został założony przez dwie osoby, a gra w nim ich 7.
Co do odcinka - bardzo dobry, szczególnie końcówka.
W skrocie napisze ze jest to najlepszy odcinek jaki ogladalem w calym sezonie, byly momenty smieszne ze lalem ze smiechu, byly momenty ze trzymaly w napieciu, bylo sporo psychologi, charakterystyczny pacjent, nie bylo olsnienia House co do przypadku pacjenta oraz jedna z najpiekniejszych scen jakie kiedykolwiek zostaly nakrecone w serialu - czyli koncowka ze swietna muzyczka
Według mnie ten serial stał się taki jakiś inny... tak jakby bardziej dojrzały. Większy nacisk obecnie kładzie się , przynajmniej według mnie nie na śmieszne gagi teksty itp. lecz na aspekt psychologiczny bohaterów. Trzeba się nieco domyślać co on sobie myśli, co czuje. Dobitnie pokazują to dwa ostatnie odcinki. Nic nie jest powiedziane dosłownie sami musimy się nieco wysilić. Mi osobiście się to bardzo podoba. Oczywiście Hous'e nie zrobił się nudny, bo nadal jest w nim wiele śmiesznych scen ("zabawa" z łukiem i wkręt tego czarnego grubaska :) ).
Strikte co do odcinka - niespodziewałem się , że tak się to rozwinie. Liczyłem bardziej na coś w stylu załamania , zamknięcia się w sobie głównego bohatera. A tu reakcja wprost proporcjonalnie odwrotna do tego:)
Świetny odcinek i dla mnie najlepsza scena od dłuższego czasu, kiedy house skacze. Zagrali nam na emocjach, myślałem, że sobie zrobi krzywdę, a tu nagle BOOMBAA!!!! Mógłbym to oglądać bez końca!!
Jak dla mnie odcinek najlepszy od bardzo długiego czasu. Przy scenie z jabłkiem i na końcu myślałem ze padnę ze śmiechu a soundtrack tez fajny zwłaszcza końcowa piosenka.
Wow, a już myślałam, że chce ze sobą skończyć.
A co do Huddy, to dobrze, żę już nie są razem bo House jest taki jak kiedyś. Mimo wszystko, myślę, że i tak do siebie wrócą prędzej czy później.
Hmmm może zacznę od tego że zdecydowanie bardziej wolę oddcinki w których house jest smutny i ma depresje, ćpa vicodin i jest chamem. Szczęśliwy doktorek jest dla mnie dziwny i mało "housowy". Jednak przed rozpoczęciem 7 sezonu sądziłęm że zakochany house będzie nie do oglądania. Nie było tak źle, ale jak dla mnie House został stworzony do bycia nieszczęśliwym. Ot po prostu taka postać "tragiczna" :) Odcinek bardzo dobry ciekawi mnie jak dalej scenarzyści pociągną serial. Końcowa scena i muzyka - majstersztyk
a moim zdaniem szkoda, że nie skończył ze sobą. Byłoby to świetne zakończenie serialu. W szczególności jak zobaczył Wilsona, jak stał na balkonie i się uśmiechnął w swój charakterystyczny sposób, byłem pewien, że się zabije a potem basen. No szkoda trochę. Właśnie to by pasowało do niego, udaje przed wszystkimi, że jest ok, a potem się zabija. No i muzyka pierwsza klasa ;)
Ehhh..koniec jest taki smutny...szczególnie z muzyką końcową "My Body is a Cage"...Jeśli się zrozumie słowa tej piosenki...ahh szkoda gadać ;(
Ogólnie odcinek był świetny, ale i tak koniec zaćmił cały odcinek, ten smutny nastrój...
albo zamiast tego basenu , mogli skończyć odcinek na tym jak House skoczył, Wilson krzyczy "NIE!" i bum koniec odcinka :D to by było coś :D
Właśnie, nie powinni.
Tak to było zaskakujące, nieprzewidywalne. Ja już myślałam, że on popełni samobójstwo, sam wyraz twarzy, smutek, genialna muzyka, Vicodin, przerażony Wilson, gesty i mimika, House skacze z balkonu, czy to koniec? ... nie to tylko BOOOOMBA do basenu.
I kto się tego spodziewał? jeszcze po rozstaniu z Cuddy...
Szczerze mówiąc, to ja się spodziewałem... Nie dość, że byłaby to fatalna końcówka, to ten sezon ma mieć jeszcze bodajże 7 odcinków, a Hugh Laurie ma podpisany kontrakt na kolejną serię, wiec mało by się przydał, jeśli jego postać już teraz byłaby martwa. Kiedy House skakał, to spodziewałem się na dole właśnie basenu - jedyne co mnie dziwi, że Wilson podszedł prawie pod samą wodę i nie zauważył, że skok może nie być samobójczy, skoro jego przyjaciel skacze z balkonu tuż nad zbiornikiem ;p
Wilson zauważył, że skok ma być do basenu, ale to jako przyjaciela nie zwalnia go z troszczenia się o House'a. Bał się, że zrobi sobie krzywdę jak każda osoba jak widzi, że ktoś bliski robi coś nieodpowiedzialnego.
Końcówka zamiotła, mimo iż raczej wiadomo było, że House nie wali samobója to trochę wątpliwości było, szczególnie gdy uśmiechnął się do Wilsona stojąc na barierce, w tym momencie zamarłem.
Za dużo człowiek seriali ogląda, trudno go zaskoczyć, chciałbym aby seriale mnie tak zaskakiwały jak wtedy gdy siadałem do pierwszego serialu z Ameryki, który był na topie.
...Teraz, mimo małej chwili, że to może być "koniec" od razu przychodzi ogarnięcie, że to 7x16, gdyby to był 7x22 to wtedy bym bardziej był skłonny.
Ja chciałbym być zaskoczony w taki sposób, że jest niby oficjalne info, że będzie następna seria itd. a tu niespodzianka, House kończy ze sobą, reżyserzy i producenci tłumaczą się, że chcieli uniknąć przecieków, tylko wąskie grono aktorów wie, że to koniec serialu, wtedy to byłaby miazga, marzenia...
Szczerze mówiąc ciężko mi wyobrazić sobie inny koniec serialu niż samobójstwo House'a i tylko raczej takie by mnie satysfakcjonowało, żadne Happy Endy, żadne żyjemy dalej. House to zbyt pokręcona osobowość i nie da rady żeby normalnie funkcjonował.
Co do jeszcze jednego, zdecydowanie wolę House + Vicodin niż House + Cuddy.
Dla mnie ten odc był dobry ale nie najlepszy. Ostatni odcinek o niebo lepszy. House był zadowolony, oszukujący siebie i innych ale mało przekonywujący. Prawie przez cały odcinek pije, łyka Vicodin, żartuje, zabawia się z prostytutkami, i dodatkowo rozwiązuje zagadkę medyczną (spodziewałem się po Gregu czegoś innego). Popieram Cuddy w 100%, on nie będzie nigdy dobrym partnerem bo taki już jest. Genialny początek i koniec i tylko te dwie sceny zachęcały do zabaczenia odcinka. Nie zapominajmy o b fajnej muzyce.
Odcinek miał zajebiste zakończenie. Muzyka, pomysł i cała scena. MISTRZOSTWO. Poziomem przeskoczyło więszkośc filmów kinowych. Emocje, muzyka i House na balustradzie, WYpas.
Powiem szczerze, że po poprzednim odcinku, w którym skrytykowałem powrót House'a do Vicodinu, jako scenariuszowy wybieg tylko po to, by jeszcze bardziej przeciągnąć serial, który w mojej opinii już i tak został niepotrzebnie wydłużony o 7-my sezon, ten odcinek w bardzo pozytywny sposób mnie zaskoczył. Odzywki House'a do Cuddy i skok do basenu... Boję się to stwierdzić ale o dziwo chyba idzie ku dobremu.