Sam finał fajny. Ładna sytuacja z wypadkiem, podobało mi się podejście do pacjentki. Cuddy wypominająca House'owi jego postępowanie w życiu, a potem ta ekspresja twarzy House'a jak tego słuchał - zdecydowanie najlepsza scena w sezonie.
A końcówka... [tu można wstawić dowolne przekleństwo jakie sobie tam wymyślicie]
Wszystko było dobrze. Widać, że House "przywiązał" się do pacjentki, która umarła na jego rękach, co odbiło się wyraźnie na jego psychice. Już był idealny materiał na sezon siódmy, ale nie. Z nieba musiała zstąpić cudowna wróżka, z wielkimi skrzydłami, wielką różdzką, która ni z gruchy ni z pietruchy wali tekstem że go kocha, przez co wszystkie poprzednie sytuacje idą w niepamięć. Widać, że chciano uszczęśliwić fanów Huddy, ale mi [jako człowieka neutralnego], bardzo o mi się nie podobało. I nie chodzi mi o to, że łaaaaaa House i Cuddy. Codzi też o to, że przez całe sześć sezonów, kreowali idealną House&Cuddy. Kręcili się wokół tego, kręcili i kręcili, idealnie wpasowując to w fabułę serialu. I po prostu dając tą końcówkę, zrąbali [dla mnie] te całe lata pracy.
Wątek 13... czyżby Huntington zaczął coraz bardziej mieszać? Mam nadzieję, że to bardziej rozwiną.
Ocena?
Cały odcinek niezły, lecz ostatnia scena całkowicie go popsuła.
5/10
A ja pytam, czemu nie? Przez te wszystkie sezony oglądaliśmy House'a jako osobę cyniczną, która przez ostatni sezon próbowała nawiązywać jakieś kontakty międzyludzkie. To raczej dobrze, że postać w jakiś sposób się zmienia. Człowiek miał już tyle załamań, że mu już raczej starczy.
Trochę mnie zirytowało to, że ta Cuddy tak nagle się pojawiła, najpierw mu mówiąc, że za nim nie przepada, a potem mu się oddaje. Ale teraz mam wrażenie, że Cuddy odebrała tę książkę jako prezent z okazji końca ich związku.
Podsumowywując, wolę to jak kolejny sezon o tym jak boryka się z jakimś nałogiem.
Odcinek świetny, ostatnia scena FATALNA. Powinno się skończyć po sprzeczce z Foremanem.
to byłobny mega nudne. powinno się skończyć na zażyciu vico, ale wsumie, aj jestem zadowolona, jestem jakby nie patrzć fanką Huddy. ; D
Jak dla mnie - powinno się skończyć na 3 sezonie. Z każdym odcinkiem psuli ten serial coraz bardziej (a że idealny nie był, to teraz jest momentami wręcz, hmm, żałosny?).
Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że się nie dobiją ostatecznie i nie zrobią 7 sezonu - to by było samobójstwo. Doprawdy, jeszcze trochę sympatii do House'a mi zostało, ale 6 sezon tak spieprzyli, że niewiele brakowało, a rzuciłabym to w cholerę.
Żałosny? W końcu odbiegają od tematyki medycyny, a jednocześnie przy niej zostają, innymi słowy House staje się coraz lepszy. Co więcej, ostatnia scena w najnowszym odcinku jest punktem kulminacyjnym relacji Cuddy - House. Nie ma co się wkurzać, oni już od dawna czuli coś do siebie i to było widać. Mimo wszystko, aktorka grająca Cuddy (Lisa Edelstein) w "wywiadzie" dla stacji Fox wyjawiła, że coś między Housem a Cuddy iskrzy, a więc moim zdaniem to po prostu musiało się wydarzyć... Jedynym powodem wkurzania może być to, że nie wiadomo jak to się właściwie stało, że Cuddy zerwała z Lucasem. Gdzie? Jak? Kiedy? Pożyjemy poczekamy, bo nowy sezon już jesienią :)
od początku przecież było wiadomo, że cuddy czuje coś więcej do housa, ale życie z takim facetem jest naprawdę trudne :0 myślę, że dlatego spróbowała uciec w "normalny" związek z kimś bardziej odpowiedzialnym (lucas?) albo przynajmniej mniej złośliwym, trudnym. lucas był bardziej wyborem z rozsądku niż wieloletnim, głębokim uczuciem do kogoś, o kim się wie, że jest popieprzony, ale kocha sie go za wszystko inne. kogoś, o kim wiesz, że cię skrzywdzi, ale nie bardzo potrafisz "move on".
przez cały czas cuddy dostawała od housa tylko potwierdzenie tego, że powinna się trzymać z daleka, ale kiedy house przyszedł przekonać pacjentkę o konieczności amputacji nogi - cuddy po prostu pękła. widać to było po jej twarzy i łzach w oczach. house powiedział, że jest gorszym człowiekiem z powodu bólu w nodze, a ona to gdzieś w środku dobrze rozumiała. zajął się amputacją, czyli też zdjął z niej ciężar tej przykrej konieczności, i myślę, że nawet nie musiała się widzieć z lucasem, żeby podjąć decyzję. czy właściwą - nie wiem. miałam nadzieję, że ona jednak wytrzyma i uchroni się przed toksycznym związkiem z h. :) z drugiej strony, tak naprawdę nigdy nie dali sobie szansy na związek, więc kto wie, może jednak "staną się lepsi".
mi się podoba, że house nie wrócił do dragów - gdyby tak było, jakie przesłanie niósłby serial? nie masz co walczyć w własnymi demonami, bo i tak cię zwyciężą? w przedostatnim odcinku house rzuca terapię, więc już wiadomo, że taki sposób, jak proponował terapeuta nie spełnia jego potrzeb ani oczekiwań. ani mieszkanie z wilsonem, ani dodatkowe zajęcia tak naprawdę nie wyzwoliły go z wewnętrznego popieprzenia. czy cuddy to się uda? cholera wie, ale jeśli nawet miłość nie zadziała, to chyba nic nie zadziała, a to już by było smutne ;)
Żałosny jest m.in. w tych momentach, kiedy próbują zrobić z House'a kimś, kim nie jest. przez ponad cztery sezony przedstawili nam dosyć klarowny obraz, a później nagle BUM!, House zniknął i pojawił się jego sobowtór, który odgrywał jego rolę, ale nim nie był. Jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. Bo z prawdziwym Housem nie dałoby się już nic zrobić, trochę go wyczerpali i żeby dalej to ciągnąć, musieli mu zmienić charakter, co - jak widzę - większości się wydało w porządku, logiczne i wszystko cacy. Mnie nie przekonało.
Jakoś się nie wahają kręcić 7 sezonu "Gotowych na wszystko" czy 10 "Smallville", więc czemu mieli by zdjąć tak świetny serial? "Supernaturals" i "Dexter" na pewno również powrócą. Dobrze, że chociaż "Lost-y" się już skończą bo nie ogarniam tylu seriali na raz.
Nie wiem czy zażycie vico byłoby najlepszym rozwiązaniem. Jaki byłby tego efekt? Zapętlenie do początkowych sezonów, potem znowu jakaś mega deprecha i psychiatryk? Nie można ciągle powtarzać tego samego.
Hmm, ja uważam, że dobrze się to wpasowuje w serial. Zwróć uwagę, że wszystkie bohaterki w Housie są dziwne - 13 chyba najmniej, ale np. Cameron jest naprawdę zdrowo pokręcona. W związku z tym nieprzewidywalne i zaskakujące pojawienie i zachowanie się Cuddy ma jakiś tam sens.
telepek - mam dokładnie to samo zdanie. Zbudowali niezłe napięcie do czasu kiedy nagle w kluczowym momencie brani vicodinu w łazience weszla Cuddy i 'szczęśliwie' zakończyła cały sezon. Bum! i już. Zawiodłam się.
A co do 13 to jej zachowanie bardziej mi nasuwało na myśl to, że zaszła w ciąże niż, ze ma to jakiś związek z chorobą. Ale miejmy nadzieje że ciekaiwe rozwiną ten wątek w nadchodzącym sezonie.
"A co do 13 to jej zachowanie bardziej mi nasuwało na myśl to, że zaszła w ciąże niż, ze ma to jakiś związek z chorobą"
źle Ci nasuwało na myśl
...zobacz sobie w odcinku 19 jak pijąc z Housem drinki w barze dla esbijek zatrzęsła się jej ręka
poza tym, z taubem kilkakrotnie rozmawiali półsłówkami o jej chorobie i pogorszeniu. wiadomo, że pogorszenie było tylko kwestią czasu. no i ostatnia rozmowa z t. też wyraźnie sugeruje, że chodzi o chorobę. nie wiem skąd pomysły, że zaszła w ciążę?
a ja też mam wrażenie że to ciąża. choroba postępuje, dziecko może być nosicielem - dlatego jest zdołowana i nie wie co zrobić...
A to dziecko spłodziła w klubie dla lesbijek? Bo ona gównie zabawia się z kobietami, Foreman był taka odskocznią, to miało być coś powaznego... Myślę, że gdyby się przespała z jakimś facetem to pokazaliby to w serialu, a jeśli nie pokazali to wywalenie jakiejś ciąży teraz byłoby głupie. Pląsawica ja niszczy niestety... A szkoda, bo bez 13 serial straci - moim zdaniem.
telepek ------> hahaha
"że przez całe sześć sezonów"
"Już był idealny materiał na sezon siódmy"
"wali tekstem że go kocha"
1) słabo oglądałeś, Cuddy go cały czas kochała... i było widać wiele razy że jej bardzo zależy na nim
2) wolisz modę na sukces.. 5000 odcinków.. i zakończenie bez happy endu?
..pewnie, najlepsza historia jakby urwali serial w momencie kiedy House się naćpał albo jak psychicznie zmaltretowany zostaje zupełnie sam...
a może autor wątku ma jakieś problemy ze sobą? przez 6 sezonów utożsamiał się z tytułowym bohaterem i nagle rozczarowanie
dla mnie 10/10
dobrze powiedziane, też nie chcę Mody na Sukces. Zakończenie trochę mi się nie wpasowało ale odcinek oceniam naprawdę wysoko. Właściwie to nie zniósłbym ponownego borykania się z vicodinem, a House chyba zasłużył sobie na chociaż jedną przyjemność w całym tym serialu.
Regel, autor tematu napisał SWOJĄ opinie nie musisz sie z nim zgadzac, ale pamiętaj że gdy obrażasz kogoś w ten sposób w jaki to zrobiłeś - pokazujesz tylko jaki z ciebie pajac ;)
No właśnie to Ty na pajaca wyszedłeś... pokaż mi moment w którym go obraziłem...
I ne "regel" a "reqel"... ślepy? aaa. czyli wiemy już czemu nie trafiłeś z ripostą
Hehehe, powinno się skończyć na tym, że jednak wziął dwie tabletki i... wtedy ma tą Cuddy...
Coś mi się zdaje, że siódmy sezon przyniesie nowe postacie do serialu.
taaa... na początku siódmego sezonu okaże się, że tak naprawdę wziął ten
vicodin, ale mu się wydawało, że nie wziął, a Cuddy do niego przyszła, ale
tak naprawdę była to 13, która na jego biurku zostawiła wypowiedzenie albo
pozew o alimeny, albo cokolwiek innego i wogóle to ósmy sezon udowodni, że
House nigy nie przestał brać vicodinu, i że wszystko dzieje się w
stumilowym lesie, albo dawno, dawno temu, w odległej galaktyce. Poza tym
spoko, jak zwykle niespodziewane zwroty akcji. W końcu to House>
Podzielam opinie poprzedników. Już sam początek pokazujący Hausa załamanego w łazience do tego w strasznie złym stanie, więc spodziewałem się całkowicie innego zakończenia. Świetny pomysł na odcinek(przywiązanie do pacjentki, wątek z 13-stką),samo wykonanie mistrzowskie(świetny pomysł pokazania ostatniego wydarzenia w odcinku na samiutkim początku, widz jak najszybciej przez to chce dowiedzieć się co się wydarzyło). Sama rozmowa Hausa z pacjentką przed amputacją(opowiadający o problemie ze swoją nogą) i rozmowa z Cuddy, która dołuje go mówiąc że wszyscy idą do przodu nie licząc jego. Rewelacja, najlepsze sceny w tym sezonie. Niby koniec nasuwa się sam(powrót do brania vicodinu) ale to jest Ameryka, wszystko musi się dobrze skończyć żeby podbudować ludzi. Mimo tego jestem ciekawy co wymyślą w następnym sezonie bo fabuła opierała się.
Obejrzałam i jestem mile zaskoczona.Nie było irocznie-śmiesznych tekstów Housa,ale za to trzymało w napięciu.
Końcówka trochę za różowa.Ale są gusta i guściki.
A co do 13-stki,jak zostawiła ten list to aż mi sie łza zakręciła w oku.Może dziewczyna przegrała jednak walkę z chorobą?Czyżby pożegnanie?
A ja sobie nie dam nogi uciąć, że zakończenie odcinka jest jednoznaczne. I
bardziej byłbym skłonny powiedzieć, że Cuddy jest halucynacją - cóż, tego
nie dowiemy się do października.
sezon slaby, final bardzo dobry, oprocz koncowki rzecz jasna, house powinien rzucic sie w szpony nalogu po raz kolejny kojac w ten sposob bol po stracie i cuddy i pacjentki, nie mam nic przeciwko zdeklarowaniu sie cuddy ze kocha housa, ale powinna byc to scena u niej w mieszkaniu z lucasem za plecami housa
Kolbe- podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami.
I jak dla mnie lepszego cliffhangera na koniec szóstego sezonu być nie mogło.
Tzn. zwróciłem uwagę na ubiór Cuddy, wątpię żeby paradowała w kitlu
lekarskim po mieście. Robiła wrażenie, takiej jaką House by sobie
wyobrażał.
jak dla mnie powinien wziac vicodin
tak ni z tego ni z owego przyszla cuddy i rozladowala cale napiecie
wolalem te ich gieriki a nie takie rzeczy
odcinek fajny ale 10/10 dal bym jakby wzial vicodin
Ja bym się za to zastrzeliła, jakby znowu zaczęli wałkować wątek jego nałogu. no ludzie, ileż można? Niech on wreszcie się weźmie za tą Cuddy, bo ten wątek już był rozwalony tak niemiłosiernie, że zaczynało mnie coś strzelać z tymi ich podchodami.
A jakby jeszcze przez następne 300 odcinków zaczął brać Vicodin i pokazana by była jego walka z nałogiem i by musiał przechodzić przez terapię... Chwilkę... To już było, prawda? Chcieliście znowu pokazywać to samo? Oj, dajcie spokój.
Inna sprawa, że tą ostatnią scenę troszkę spieprzyli, bo mogli to pokazać nieco inaczej, ale cholera, nareszcie skończyli te chore wątki, ludzie... Będzie co oglądać, a nie ciągle to samo i to samo.
10/10.
A mi się wydaje, że kolejny sezon powinien być ostatnim - droga do
zbawienia, droga do Cuddy. Zauważmy, że przez cały sezon nie było żadnego
napięcia między nimi, tym samym ostatnia scena jest nielogiczna, i stawiam
butelkę Black Labela, że to jego wyobraźnia (ale nie Vicodin).
Na początku oglądając ten odcinek zapowiadało się fajnie i jak to ktoś już tutaj zauważył - powinno sie skończyć na sprzeczce z Foremanem (dziwne, że Wilsona tak mało było w tym odcinku ;)
Posłuchajcie - jak przez te 6 sezonów serwuje się nam House'a, który ma raczej problemy z nawiązywaniem przyjaźni, chociaż nie można mu odmówić tego, że jednak gdzieś w głębi właśnie do tego dąży. Chce być z ludźmi, ale jego umysł trochę mu nie pozwala (no cóż każdy chodzi naokoło niego na paluszkach, gdyż jest najepszym diagnostą. House doskonale potrafi wykorzystać tę sytuację i manipuluje ludźmi, ale nie jest bez "serca". Przeżywa też wszystko głęboko.
Zastanówcie się jednak, że to właśnie, takie postępowanie House'a przysporzyło temu serialowi tylu zwolenników - Was :)
Nagle jak grom z jasnego nieba pojawia się finałowa scena Sezonu 6tego i moje uwielbienie do tego serialu spadło o dobre 4 punkty (tak tylko mówię... odnośnie własnie tego odcinka)... ponieważ to co nam zaserwowali (mnie zaserwowali) w końcówce rozłożyło mnie na łopatki.
1 - ostatnia minuta ostatniego epizodu i cały sezon poszedł się ... wiadomo :/
Zwrócę tylko uwagę jak banalne to było rozwiązanie i jak dziwne i szokujące.
Cuddy przychodzi do House i z miną "męczenniczki" (jakoś tak nie odczułem, tej jej żarliwej miłości, którą wyznaje Gregoremu) mówi: "oto jestem, ja Ciebie od zawsze kochałam i teraz hmmm bierz mnie boś Ty mój ;>" - no kurka ... co to ma być?
Być może jest to jakieś zagranie, które dopiero wyjdzie w Sezonie 7mym, ale jak na końcówkę i jak na poziom tego serialu to mnie zupełnie zniechęciło jakby, gdyż uważam, że siła House'a tkwi właśnie w tym jak sie "dogadywał" z Cuddy przez wszystkie te 6 sezonów. Tworzyli idealną parę, tą parą nie będąc. Nie wiem czy scenarzystom zabrakło jakiegoś efektownego pomysłu (bo ten IMHO do efektownych nie należy) na zakończenie serii? Być może to jego wyobraźnia, ale to znowu byłoby takie trochę niskich lotów - czyli ja to tak odbieram, że House powoli się "wyczerpuje" temat jest już lekko wyeksploatowany i nie mają wyjścia jak wstawiać takie "szokujące" zakończenia, żeby widzów przytrzymać przy telewizorze, żeby mogli podziwiać jak House sprawdza się w roli "męża, kochanka i ojca" ;) Szkoda trochę, bo jako, że potrafię sobie wyobrazić taką sytuację to trudniej mi przychodzi z akceptacją takowej.
1. Jestem tego samego zdania co Constantiine
2. U ciebie też średnio z wyobraźnią, skoro tak sądzisz...
Mam identyczne odczucia, końcówka wg mnie zjebana na maxa, ot tak przyszła sobie no rzuciłam lucasa kocham ciebie, jeśli chcieli to tak zrobić powinni to rozwiąć wcześniej w tym kierunku a nie nie wiadomo skąd ona przyszła do niego i już
Ogólnie odcinek spoko tylko końcówka zjeb...
ja jestem za:-) w koncu stalo sie to co chyba juz od poczatku 5 serii chodzilo po myslach scenarzystow. ciekawie zapowiada sie 7 sezon:-) tu watek cuddy i house'a a z drugiej strony wilson,13 ;-)
Nie martwcie się! Zacytuję House'a: "Ludzie się nie zmieniają"! Wydaje mi
się, że jeszcze długa droga przed nim :)
Ach... I znowu trzeba czekać na nowy sezon ;)
Ja tam mówie: dobrze się stało;D jedna jaskółka wiosny nie czyni, House do końca sie nie zmieni. Lubie jak ma ludzkie uczucia, ale wciąż będzie naszym wariatem;)) jakby wziął Vicodin to dopiero byłabym zła, no ileż można powielać schematy. 13- scenarzyści maja sporo czasu to coś wymyślą ciekawego.
Po co 7 sezon?! Ile oni mają zamiar to ciągnąć?! Zostawiliby to już tak, jak jest. Są niedomówienia i dobrze, bo możemy tylko przypuszczać "co by było gdyby". Jakoś mi się nie widzi House z Cuddy. Że niby mąż i ojciec? Śmieszne. Nagle się zmieni? I co? Będzie nawiązywał kontakt z pacjentami? Bez żadnych swoich tekstów? Wtrynień w życie swoich pracowników i pacjentów? ;\ Jak zrobią 7 sezon to spieprzą to na maksa. Błagam niech sobie darują i zajmą się czymś innym, bo w końcu serial zejdzie na jeszcze większe psy...
a ja uważam że końcówka idealna... 6 sezonów House staczał się na dno, nie potrafił iść do przodu. Czas na zmianę... W życiu nie może być źle i gorzej, nikt nie dałby sobie z tym rady i nie byłoby autentyczne gdyby house dostawał tylko w dupę od życia. końcówka świetna i moim zdaniem serial się powinien na tym zakończyć.
właśnie nieautentyczne jest to, że w takiej chwili, jednej z jego gorszych
w życiu nagle pojawia się Cuddy... To jest właśnie nieautentyczne, do
granic niemożliwości. Bardziej realne byłoby, że wróciłbym do Vicodinu ale
będąc już po detoksie nie miewałby halucynacji. 7 sezon pokazałby tego
samego drania z początkowych sezonów i pokazywałby jak House coraz bardziej
się stacza nie widząc innych opcji. Nie wszystko przecież musi kończyć się
happy endem, a czasem nawet to jest niewskazane
Tak sobie zauważyłem, że ty też stoisz w miejscu :). Jeżeli umiesz powiedzieć co jest realne, a co nie - zostań wróżką i przepowiadaj z kart... House w tym sezonie był taki sam jak zawsze - chamski, arogancki, wredny, bla, bla, bla. Masz strasznie płytkie podejście do tematu. Nie widzisz, że Cuddy i House kręcili ze sobą już długi czas, od samego początku serialu. Twórcy zaczęli trochę odbiegać od głównego tematu serialu, a więc medycyna (wszystkie przypadki chorób w serialu są ogromnie naciągane). @Kristen Sądzisz, że Cuddy i House to "mąż i ojciec"? Gratuluje :)
ja też tak uważam, odcinek świetny..kiedy house amputował nogę dziewczynie po plecach przeszły mi ciarki.. a sama końcówka bardzo mi się spodobała, boję się tylko,że jednak okaże się to halucynacją ;) przecież wszystko może się zdarzyć;)
Wątek 13... czyżby Huntington zaczął coraz bardziej mieszać? Mam nadzieję, że to bardziej rozwiną.
To było wiadome po scenie w której House i 13 siedzą w knajpie dla lesbijek i 13 popija drinka, a Housa zauważa, że dłoń jej nienaturalnie drgnęła.
TAK! TAK! TAK! wszyscy mysleli, ze wezmie VICO i zabawa zancznie sie od nowa, co by bylo bez sensu! A tymczasem staje sie rzecz, na ktora moja wspaniała Żona czekała przez sześć dłuuugich sezonów!!! :):):):):)
Jak dla mnie coś tu nie gra za bardzo w tym zakończeniu. Co prawda nawet mi się podoba bo już nie mogłem się doczekać kiedy wreszcie House będzie z Cuddy ale uważam że znowu nie jest to prawda. Dlaczego mam wątpliwości? Po pierwsze to jak weszła Cuddy – nagle po cichu w „odpowiednim” momencie no i przede wszystkim w szpitalnym stroju. Oczywiście ktoś powie że nie zdążyła się przebrać bo wyskoczyła ze szpitala szybko za Housem. Ale skoro się spieszyła to dlaczego weszła tak spokojnie no i dlaczego miałaby się spieszyć – przecież nie wiedziała co House chce zrobić. No i po podczas zbliżeń kamery tylko oni są dobrze widoczni a tło jest bardzo nieostre, rozmazane jakby we śnie (z wyjątkiem scen pokazanych z oddali).
Dlatego suma summarum nasuwają mi się 3 możliwe zakończenia:
1) To co widzieliśmy było prawdą ale jak dla mnie najmniej prawdopodobne – zbyt piękne by było prawdziwe
2) House wziął już vicodin i znowu ma halucynacje
3) House został przysypany podczas zawalenia się stropu w garażu i leży nieprzytomny a to wszystko mu się śni.
Oj nie wydaje mi się..
Opcja nr 2 zdecydowanie odpada - byłoby to całkowite powielenie wątku z końcówki poprzedniego sezonu, a na taką łatwizne scenarzyście na pewno nie poszli.
Co do nr 3, ciekawa teoria, ale jeśli byłaby prawdziwa halucynacje housa musiałyby obejmować nie tylko pocałunek z Cuddy, ale też całą historie z tą amputowaną nogą - (amputacja nogi, emocje housa po jej śmierci, rozmowa z foremanem) - jak dla mnie za dużo szczegółów na halucynacje;]
scenarzyści już raz podobny zabieg zastosowali po tym jak House został postrzelony.
Z wypowiedzi scenarzystów wynika, że to wszystko działo się naprawdę. I Katie Jacobs i ktoś tam jeszcze powtiertdzili na 100%, że to wszystko jest autentyczne.
Mnie to tam pasuje. Amerykański happy end, ale w tym przypadku... ja jestem zadowolona.
i nie jestem nastoletnią, piszczącą fanką. Po prostu uwielbiam House'a i Cuddy, podoba mi się motyw choć częściowej przemiany House'a.
Przeczytałem wywiad z Katie Jacobs i faktycznie masz rację. Czyli myliłem się - to było porostu zakończenie jak z bajki. Ale z tego co czytałem nie będzie tak raz dwa z ty związkiem że już w premierowym odcinku kolejnego sezonu będą razem żyli długo i szczęśliwie ale scenarzyści będą chcieli żeby ten związek "rozrastał" się przez kolejny sezon.
Dla zainteresowanych wywiad z Katie Jacobs:
http://ausiellofiles.ew.com/2010/05/18/house-huddy-spoilers-season-finale/
Może ja się nie znam na kobietach, więc najwyżej ktoś mądrzejszy mnie poprawi. Cuddy musi zdecydować, czy chce się związać z Lucasem na stałe i w takim momencie człowiek się waha, zastanawia, "co by było, gdyby". A jednocześnie House pracował przez cały sezon na miłość Cuddy. Wyznał jej uczucia, odpuścił (jak nie on zupełnie) mieszanie się w jej sprawy z Lucasem, dawał prezenty, a w ostatnim odcinku pokazał, że potrafi zachować się odpowiedzialnie. No musiałaby być z kamienia ta pani Cuddy, żeby przynajmniej nie pomyśleć poważnie o Housie. Więc to wcale nie było takie niezapowiedziane.
A poza tym naprawdę nieprawdopodobne jest to, że kobieta może wybrać Lucasa, a nie House'a. :)
To, że Huddy dojdzie w końcu do skutku było motywem głównym całego serialu. House i tak trzyma poziom, bowiem nie walił co sezon jakimś happy endem wyjętym z dupy, ale mocno się trzymał charakteru House'a, którego najważniejszą cechą była jego upierdliwość, pewność siebie, cynizm, chamstwo i dogłębna szczerość. Dzięki temu serial nigdy nie był naiwny. A fakt tego, że House pękł w środku przypomina, że jest człowiekiem i ma prawo do szczęścia, pomimo tego, że jego charakter utrudniał mu to przez taki szmat czasu.
To, że Cuddy kochała House'a bylo jasne jak słońce. Finał nie daje takiego kopa jak końcówka 4 czy 5 sezonu, bo to zupełnie inna sprawa - koniec najważniejszego rozdziału w serialu. Nie sądzicie, że kolejne 6 sezonów udręki House'a byłoby udręką dla samego widza? Ja się cieszę razem z Housem, że w końcu Cuddy wybrała jego. Poza tym - ten wątek jest i tak sam w sobie jest ciężki, bowiem pokazuje, jak trudna bywa miłość, kiedy niemal wszystko stoi jej na przeszkodzie, zważywszy kiedy największą przeszkodą są sami zakochani. To nie był happy end, to nie był bad end. Nie czułem się wielce zaskoczony, raczej skwitowałem scenę słowami "W końcu!" i odetchnąłem z ulgą.
Tak więc uważam, że czepialstwo do tego, że skończyło się za słodko potwierdza tylko niezmierzony masochizm założycie tematu ;).
Teraz opcja na 7 sezon - powrót choroby 13tki był oczywisty. Myślę, że scenarzyści dużo poświęcą Taubowi, bo coś mi się zdaje, że jego małżeństwo zakończy się z hukiem. A co do Huddy - to wcale nie oznacza, że będzie jak w bajce. House zaznaczył wyraźnie, że jest najbardziej popieprzonym człowiekiem na Ziemi a to odbiega daleko od czegoś, co się potocznie nazywa "happy endem". Cuddy godząc się na to (bo cóż jej pozostało?) udowodniła swoje silne uczucie do House'a. Romantyczna opcja, ale obdarta ze słodkości, prawda?