Bardzo wciągnął mnie ten serial,główne role są zagrane wyśmienicie.Niestety rażą błedy i przekłamania historyczne,tym bardziej zadziwiające,że popełnił je scenarzysta Anglik i to niejako specjalizujacy się w epoce Tudorów(2 filmy i serial).Księzniczkę Małgorzatę myli z młodsza siostrą Henryka ,Marią(która w serialu w ogóle nie zaistniała),każe jej wychodzic za króla portugalskiego(?!)i żenić się z Karolem Brandonem,z którym w rzeczywistości była ożeniona Maria.Nieślubny syn Henryka wcale nie umarł tak młodo ,tylko mniej więcej w tym czasie co zginęła Anna Boleyn,kardynał Wolsey także umarł inną śmiercią.Takich błędów jest naprawdę sporo.
Masz całkowitą rację. Dziwne to jest również tym bardziej, że nie widzę jakiekogolwiek powodu, który w tym wypadku nakazywałby odstępstwo od faktów, ani nie komplikowałoby to scenariusza ani nie kosztowało więcej. Zupełnie niezrozumiałe.
A Anna Boleyn miała 6 palców u lewej ręki ;p a w serialu ma 5.. :D
mimo tych niezgodnosci serial i tak jest ciekawy.
serial jest kręcony przez telewizję amerykańską więc nie oczekuj zgodności z historią. mnie serial wydał się prościutki i infantylny,ale zważywszy,że już jako dziecko uwielbiałm "Ja, Klaudiusz", "Królową Elżbietę", "Królową Bonę" to myślę, że moje oczekiwania były za wysokie co do amerykańskiego serialu "historycznego"; też liczyłam na tego angielskiego scenarzystę ale się przeliczyłam;)
No właśnie! Ja już sama w pewnym momencie myślałam, że mam jakiegoś schiza z tą Małgorzatą, ale jednak nie ;) Fajnie też, że zabiła swojego pierwszego męża... chyba chcieli dodać trochę dramatyzmu :P Ogólnie serial fajny, ale szkoda, że tyle błędów jest, przecież sama historia Tudorów jest na tyle ciekawa, że nie ma żadnej potrzeby, aby ją zmieniać...
Dopiero zacząłem oglądać. Jestem po 2 odcinku 1 sezonu. Ale już teraz mam wrażenie, że oglądam telenowelę przeniesioną w czasy Henryka VIII, a nie serial historyczny. ;) Co jednak nie znaczy, że mi się to źle ogląda. :P Jest jeden punkt absolutnie zachwycający już na tym etapie: Jonathan Rhys-Meyers. Henryk VIII jest w jego kreacji postacią w pełni satysfakcjonującą i fascynującą. Trochę to taki niedojrzały nastolatek, któremu przydarzyło się rządzić Anglią, trochę mąż stanu, niby inteligentny, ale i przy tym niezrównoważony, rządzący mocną ręką, ale i nieodpowiedzialny. Mam nadzieję, że przynajmniej ten element się przez dalsze 13 dotychczasowych odcinków nie zmienił. :P Tak czy owak, już teraz mam wrażenie, że ta "odpowiedź" Showtime na "Rzym" HBO jest od "Rzymu" słabsza (a może się mylę?).
w ogóle uważam seriale telewizji Showtime za dużo słabsze od HBO, starają się tak bardzo im dorównac a robią tylko wiele hałasu wokół rzekomej kontrowersyjności swoich seriali
świetnie opisałeś postac Henryka, patrząc w ten sposób, Rhys-Meyers doskonale pasuje do tej roli; ja jednak niestety, mam ciągle przed oczami ten nieszczęsny portret Holbeina i widziałabym w tej roli Raya Winstona, no ale trudno, grał wcześniej Henryka:)) tutaj zresztą wady nie widzę, bo podoba mi się łamanie konwencji
Jestem po piątym odcinku. :P Nie śpieszę się jakoś strasznie, bo i po co? :P Rhys-Meyers wciąż świetny. Bardzo dobra jest też aktorka w roli Katarzyny Aragońskiej. Poza tym przyzwoicie. Tylko wątek gejowski wziął się tak jakoś nagle, niemal że z kosmosu. Nic go nie zapowiadało, a potem nagle uwodzenie w korytarzu. ;) Nie, żebym miał coś przeciwko, ale chyba wypadałoby niektóre wątki jakoś WPROWADZAĆ, a nie tak: hop siup, znikąd. Ale co tam: wciąż ogląda się to nieźle. Sęk w tym, że nie szokuje w tym serialu NIC -więc co to za odpowiedź na "Rzym"? (Nie żeby "Rzym" szokował, ale był jednak znacznie odważniejszy).
jeżeli chodzi ci o tego kumpla króla, który jest gejem, to jemu ten muzyk podobał się już wcześniej, taką aluzję zauważyłam; może facetom takie subtelności umykają;)
no, jeżeli Rzym jest lepszy, to się za niego zabiorę
No, w sumie był taki moment w czwartym odcinku, kiedy dwie kobitki próbowały poderwać muzyka, on im odmówił, a kumpel króla podszedł i SPOJRZAŁ na niego. Ale zbyt dwuznaczne to nie było. :P A w tym samym odcinku, w którym doszło do zbliżenia (piątym) pozachwycał się wpierw jego muzyką. To już było bardziej dwuznaczne, ale też nie do końca udane. :P "Rzym" jest znacznie lepszy we fragmentach, w których opowiada o Cezarze, Oktawianie, Kleopatrze, Marku Antoniuszu i innych postaciach historycznych. Trochę gorzej jest z wątkiem fikcyjnym dwóch GŁÓWNYCH (niestety) postaci: Tytusa Pullo i Lucjusza Vorenusa -zwłaszcza w drugiej serii. Ale i tak warto obejrzeć. :)
A co ci się konkretnie w ich wątku nie podobało?
Pytam z ciekawości, bo wielu ludzi uważało właśnie ich wątek, przynajmniej w pierwszej serii ( w drugiej scenariusz generalnie siadł niestety, nie tylko w ich przypadku), za najlepszy.
Natomiast Kleopatra i jej romans z Antoniuszem była moim zdaniem koszmarna.
Kleopatra i Antoniusz byli całkiem pod prąd historycznych wyobrażeń (Szekspir i Elizabeth Taylor się do tych wyobrażeń przyczynili), ale miało to swój urok. :) Głównym problemem duetu Pullo, Vorenus był Ray Stevenson, który był mało przekonujący we wszystkim, co robił. :P Moim zdaniem, przynajmniej. Po prostu aktor z niego nienajlepszy. Poza tym w drugiej serii znaczna część odcinków opierała się na ich rządach na Awentynie (nie pomyliłem dzielnicy, mam nadzieję :P ) -a, niestety, wszyscy Ci "zbrodniarze" z Awentynu zdolnościami aktorskimi już w ogóle nie grzeszyli, co sprawiało, że zupełnie nie mogłem się zaangażować w wątki z nimi związane. :| Prawdę mówiąc, ilekroć dochodziło do bójek ulicznych itp., miałem wrażenie, że oglądam zupełnie inny serial (jakiś spin-off "Skazanego na śmierć" na przykład :P ). Poza tym konflikt Vorenusa z dziećmi był trochę za bardzo "telenowelowy". :| Co zresztą nie umniejsza ogólnych zalet serialu. Przyznam jednak, że to, co podoba mi się w "Dynastii Tudorów" bardziej -to właśnie to, że skupia się przede wszystkim na postaciach historycznych (nawet jeśli nie zawsze zgodnie z historią).
Chociaż i tak najlepszy ze wszystkich seriali historycznych jest "Ja, Klaudiusz". :P
Acha, to ty ;) przypominam sobie, że chyba już rozmawialiśmy na temat "gangów Awentynu" i Raya na forum "Rzymu".
Co do "gangów" Awentynu to zgadzam się z tobą w zupełności. NIENAWIDZIŁAM tego wątku, wogóle nie rozumiem co scenarzystom strzeliło do głowy. Collegia same w sobie są dość interesujące, ale to był wątek dobry na dwa odcinki. W pierwszej serii podobał mi się motyw, kiedy P&V przeciwstawili się szefowi gangu, ale po tym jak posłali go do Hadesu w 2 serii scenarzyści powinni byli zamknąć ten wątek raz na zawsze.
Co do Raya nie zgadzam się zupełnie, moim zdaniem był jednym z najlepszych aktorów w serialu ( tak samo twierdziło wielu krytyków), ale de gustibus non disputantum est ;)przyznaję jednak, że zarówno postać Pullo, jak i postać jego przyjaciela, była napisana w 2 serii kompletnie bez ładu i składu.
Co do "Dynastii Tudorów"- widziałam tylko część 1 serii, ale nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia. Jonathan Rhys Meyers w roli głównej to totalne nieporozumienie, zamiast potężnego, charyzmatycznego i nieposkromionego władcy jest tupiący nóżkami, rozkapryszony bachor.
Z tego jednak co słyszałam, 2 seria jest dużo lepsza. Widziałam odcinek, w którym stracono Thomasa More'a i był rzeczywiście bardzo dobry. Jeremy Northam był zawsze świetny i po raz pierwszy JRM wywarł na mnie pozytywne wrażenie ( zwłaszcza w scene swej pełnej pasji modlitwy przed krucyfiksem).
Rhys-Meyers cały czas przeszarżowuje, fakt, ale to akurat największe szczęście tego serialu, bo dzięki temu Henryk VIII jest postacią niebanalną. Lekko psychopatyczną, ale niebanalną niewątpliwie. Zresztą: może to nawet nie jest tak do końca przesadzone. Jednak nie każdy, nie otrzymując rozwodu, oderwałby swój kraj od kościoła. ;) Dzięki temu, że zrobili z niego lekkiego maniaka religijnego (może to i fakt, ale o tym nie wiedziałem :P ), który wypisuje do papieża listy potępiające Lutra, a jednocześnie chorobliwie pragnie mieć syna z prawego łoża -Henryk VIII jest bardziej "ludzki". Co mi odpowiada. :P
Czy ja wiem, czy taki ludzki? Dla mnie jest raczej karykaturalny, choć jak już wspominałam, ostatnio jest chyba lepiej.
Mimo to nadal nie mogę zrozumieć, jak to się stało, że na całych Wyspach nie znaleźli ani jednego utalentowanego, mocno zbudowanego rudo/jasnowłosego aktora około 30-ki (Damian Lewis chociażby) i Henryka musi grać ta nieszczęsna chudzina? ;)
Wracając jeszcze do Antoniusza i Kleopatry- w pierwszej serii podobała mi się jako wiecznie naćpana nimfomanka, na jeden odcinek to w sam raz, zabawie i niekonwencjonalne. Ale w drugiej serii? Masakra. Antyczna wersja Ike'a i Tiny Turner stanowczo źle działała mi na apetyt.
I chociaż zawsze uważałam, że wydarzenia z drugiej serii powinny być rozłożone na jeszcze jedną, to jak pomyślę, że przez 10 kolejnych odcinków miałabym patrzeć na tą dwójkę wrzeszczącą i ciskającą w siebie garami, to zaczynam się wahać ;)
... jeśli można się wtrącić... szukacie innych kandydatów do roli Henryka, moim zdaniem pasowałby do tej roli aktor który w tymże serialu grał Księcia Buckingham (tego co ścieli za zdradę w drugim episodzie) Potęzny, rudy...moim zdaniem obok Katarzyny Aragońskiej najlepiej zagrał swoją postać, szkoda że tak szybko "wypadł z obsady"...
Steve Waddington. Ludzie na zagranicznych forach mówili to samo. Fakt, wyglądał wypisz wymaluj tak jak Henryk mógł wyglądać w młodości.
No ale cóż, nie jest gwiazdą i nie jest "sexy". Showtime jeszcze nie zdążyło się od HBO nauczyć, że można w rolach głównych obsadzić dwóch przeciętnie wyglądających mężczyzn ("Rzym") a nawet wręcz tłustego, nieatrakcyjnego faceta ("Rodzina Soprano") a serial i tak będzie się podobał, jeśli tylko przekonywująco wcielą się w swoje role.
A jeśli chodzi o "Tudorów" to najlpesi w obsadzie są moim zdaniem Maria Doyle Kennedy (Katarzyna), Jeremy Northam (Thomas More) i James Frain (Cromwell). Z tego co póki co widziałam z drugiej serii, coraz lepsza jest również Natalie Dormer jako Anna Boleyn, ciekawie też wypada nastoletnia Sarah Bolger jako przyszła Krwawa Maria.
podobają mi się twoje wypowiedzi Arya, są bardzo trafne:)
fakt, Steven Waddington ze swoim anglosaskim wyglądem byłby idealny, lubię go od czasów pamiętnej roli Edwarda II, zapewne nie przypadł im wiekowo do roli, przyjaciele króla to też młodzi aktorzy, na czele z tym banalnym przystojniaczkiem, jak mu tam
HBO ma talent w obsadzaniu ról w swoich serialach, wybierają ciekawych aktórów, na pozór zwyczajnych, ale mających w sobie to coś; raczej unikają landrynkowych facetów i plastikowych laleczek; szczególnie spodobała mi się męska obsada OZ i Prawa ulicy (również ciekawi czarnoskórzy aktorzy)
Skończyłem wreszcie pierwszą serię. :) Wciąż uważam, że Rhys-Meyers jest bardzo dobry, choć czasem przeszarżowany. ;( Najlepsze role w pierwszej serii: Wolseya i Katarzyny. Jest kilka minusów (np. wątek Tallisa jest pociągnięty beznadziejnie od początku do końca), ale ogólnie: interesujący serial. Osobiście podoba mi się nawet bardziej od "Rzymu". :P
a wg. mnie bezpodstawne są tak naprawdę poszukiwania innych kandydatów do roli Henryka VIII, bo Rhys-Meyers bardzo dobrze się sprawdza. dla wielu ludzi Henio był wielkim, otyłym człowiekiem co jest wierutną bzdurą. w początkowych latach swojego panowania był szczupły, wysportowany, przystojny [przytył dopiero w czasie 4 małżeństwa] - dokładnie tak jak Jonathan. dlatego nie jestem w stanie pojąć dlaczego Arya nie pasuje Ci właśnie Rhys-Meyers jako odtwórca tej roli. moim zdaniem nie tylko pasuje fizycznie, ale również osobowościowo co najlepiej pokazuje 2 sezon gdzie faktycznie przedstawiona jest dużo mroczniejsza i skomplikowana natura Henryka. jako król balansuje pomiędzy władzą, słusznością i bezwzględnością wydawanych wyroków, miłością do osób mu najbliższych np. More'a oraz własnym sumieniem. Rhys-Meyers stworzył bardzo złożony obraz Henryka VIII, ale również bardzo wyrazisty; dlatego po to właśnie w pierwszym sezonie król był nieco dziecinny, by w drugim pokazać go już jako mężczyznę który kraj "dzieli i rządzi".
znalazłam portret Henryka VIII z pierwszego roku panowania:
http://www.marileecody.com/henry8/henry8unknown3.jpg
faktycznie, wizerunek jaki kojarzymy z portretu Holbeina to Henryk 27 lat pózniej
Oglądam drugi sezon - i przychodzi mi to z trudem. Jestem po siódmym odcinku, ale generalnie widać ZNACZNY spadek formy. Meyers wciąż gra tak samo - i o ile w pierwszym sezonie to nawet było ciekawe, o tyle teraz robi się już wtórne i nudne. Poza tym jedyną ciekawą rolą (po tym, jak Katarzyna została usunięta w cień, a teraz nawet umarła) w całej serii jest występ Cromwella. Odcinki rozciągają się niemiłosiernie - cały piąty poświęcili śmierci Moore'a, cały siódmy śmierci Katarzyny. Rozpad związku Henryka i Anny jakiś taki mało przekonujący. Nawet Peter O'Toole, który miał być błogosławieństwem obsadowym jest w roli papieża trochę za bardzo campowy. :P A wątek gejowski równie durny, jak w pierwszej serii (wszyscy geje to muzycy :D ). O ile pierwszy sezon był na 9/10, o tyle drugi jest na 6/10. A cały serial w tej chwili na 7/10. A trzecia seria pewnie będzie jeszcze gorsza, bo jednak Jane Seymour to nie jest aż tak ciekawa historycznie postać, jak Anna Boleyn. Szkoda.
No i jeszcze przemiana bohatera granego przez Caville'a nagła i dziwna (z dnia na dzień dojrzał i z playboya zmienił się w świętego?). A najgorsze, że nie ma jakichś wątków na skalę światową (co chwilę wypadów do Francji, czy ślubów z królem Portugalii :P ), jak w pierwszym sezonie. Generalnie jakieś to takie rozlazłe i bez polotu.
Skończyłem oba sezony i zgadzam się drugi zaczyna gdzieś tak od 7 odcinka męczyć. Robi się jakiś taki rozlazły.
Generalnie Tudorowie bardzo mi się pobobali (bardziej niż Rzym).
Podziw mój wzbudziły stroje - są rewelacyjne, kunsztowne.
Żałuje, że w drugim sezonie tak słabo został zaznaczony wątek papieża (który dla mnie był perełką).
W I sezonie najciekawszymi postaciami dla mnie był Wolsey i K. Aragońska.
Pomimo lekkiego zmęczenia II sezonem z niecierpliwością czekam na III i mam nadzieje, że się nie zawiodę.
Też skończyłem drugi sezon i mam nieco inne odczucia. :P Moim zdaniem odcinki 9-10 były jedynymi naprawdę udanymi w drugiej serii. No i ostatecznie przekonałem się do Natalie Dormer. W sumie nie mogłem się od początku zdecydować, czy to dobra rola, czy nie. Albo raczej: czy mi się podoba, czy nie. Ale te ostatnie odcinki Anny Boleyn przekonały mnie, że jednak spisała się naprawdę dobrze. Być może poza Cromwellem jedyna ciekawa rola w tej serii (Wolseya już nie było, a Katarzyna miała swoje najciekawsze odcinki w pierwszym sezonie). Za to Jane Seymour jest na razie beznadziejna: brzydka i nudna. Zupełnie nie można uwierzyć, że Henryk zwariował na punkcie czegoś tak nijakiego. :P No, ale z tego, co wiem w trzeciej serii zagra Jane inna aktorka (ładniejsza), więc może doda jej to trochę życia. :D