jestem po siódmym odcinku, według mnie najlepszego obok piątego. ogolnie niestety najbardziej brak mi pasji w tym serialu, niektore watki ciagna sie naprawde na sile. mimo ze "tudors" i "rome" to seriale o zupelnie roznych czasach to warto je porownac, chocby dlatego to dwa najbardziej znane ostatnio historyczne. wypada na niekorzysc oczywiscie tego pierwszego. w rzymie bylo mnostwo blyskotliwych dialogow, swietnie narysowanych postaci, tutaj najbardziej mnie denerwuje sam henryk. jest taki mlodziezowy i wspolczesny, oczywiscie wiem ze taki wlasnie mial byc w zamiarze tworcow, ale mnie to nie odpowiada. jego malzonka tez staje sie irytujaca, jeszcze niedawno jej dramat mnie jakos niby poruszyl, ale czekam juz z niecierpliwoscia na ten rozwod, w kazdym razie nie wyobrazam sobie jej w czolowce drugiej serii. ten watek homoseksualny to myslalem ze byl po to by pokazac okolicznosci wydania eduktu przeciw sodomii, no ale jeszcze jeden bohater zyje wiec moze nic nie stracone.
w rzymie byla prawdziwa szekspirowska tragedia, tutaj widze tylko lekka zabawe z historia. to interesujace, ale fascynujace na razie nie. pierwsza seria zbliza sie do konca, odcinki ostatnio coraz ciekawsze, moze mnie zaskocza na koncu, choc watpie. ale moze..
Jonathan Rhys Meyers jest tak fatalnie obsadzony, że jest to po prostu śmieszne. Nie uważam, że jest złym aktorem ale do tej roli pasuje akurat jak pięść do nosa. Henryk nawet w swych młodzieńczych latach był potężnie zbudowanym, rosłym mężczyzną, nie wspominając o tym, że był rudy. Trudno mi uwierzyć,że producenci nie mogli znaleźć zdolnego, brytyjskiego aktora, który by odpowiadał temu wizerunkowi ( Damian Lewis?) ale cóż, widać uznali, że serial nie odniesie sukcesu jeśli w roli głównej nie wystąpi "sex symbol" o wyglądzie liliputa skrzyżowanego z anorektycznym gwiazdorem rocka ("Henry the VIII was a rock star!" My ass).
Większość dialogów jest w sposób niezamierzony komiczna.
Choć są oczywiście i plusy- niezawodny Sam Neil i Jeremy Northam no i wspaniała Maria Doyle-Kennedy jako Katarzyna Aragońska. Ma więcej klasy w małym palcu niż Anna mogłaby marzyć przez całe życie.
Ps: dowiedziałam się właśnie, że w 2 serii do obsady dołączy Peter O'Toole.
no i jestem po 10, scene spalenia na stosie, modlitwe Wolsey'a i koncowa uwazam za rewelacyjna. nabralem przez te ostatnie epizody wiekszego szacunku dla serialu.
tomasz moore pozytywnie straszny, niestety powinien niedlugo zginac.
co do tej katarzyny, to sam nie wiem. na poczatku mialem do niej stosunek obojetny, pozniej mnie zaczela irytowac, pytalem sie co ona widzi w tym egoistycznym, wybuchowym pajacu? ile jej brakuje upokorzen do kolekcji? jednak to co pokazala w sadzie, jak ich zalatwila, to bylo po prostu mistrzostwo, tu mimo wszystko nabralem do niej sporo szacunku, poza ostatnia scena z Wolsey'em to moja ulubiona.
natomiast totalnie rozczarowany jestem z tym co zrobili Malgorzacie, to byla zenada!